Decyzja władz USA może dodatkowo nasilić napięcia w stosunkach amerykańsko-chińskich, które ochłodziły się w związku z pandemią Covid-19 i uznawane są obecnie za najgorsze od dziesięcioleci. Prezydent Donald Trump zaostrzył stanowisko wobec Chin przed zaplanowanymi na listopad wyborami prezydenckimi w USA.

Uznanie chińskiej telewizji CCTV, agencji prasowej CNS oraz dzienników „Renmin Ribao” i „Global Times” za zagraniczne misje odzwierciedla ich prawdziwą pozycję jako narzędzi propagandy podporządkowanych komunistycznym władzom w Pekinie – wyjaśnił dziennikarzom wysokiej rangi amerykański dyplomata odpowiedzialny za Azję Wschodnią David Stillwell.

„Partia komunistyczna nie tylko sprawuje kontrolę operacyjną nad tymi podmiotami propagandowymi, ale ma również pełną kontrolę redakcyjną nad ich treściami” - powiedział Stilwell.

Rzecznik chińskiego MSZ skrytykował działania USA, oceniając je jako dowód politycznej represji wobec chińskich mediów działających w USA. „Stanowczo wzywamy stronę amerykańską do porzucenia zimnowojennej mentalności i uprzedzeń ideologicznych oraz do natychmiastowego skorygowania tych niszczących i szkodliwych działań” - powiedział Zhao.

Reklama

„W przeciwnym razie Chiny będą musiały znaleźć właściwą odpowiedź” - zaznaczył, nie podając szczegółów na temat ewentualnego odwetu.

Uznanie czterech chińskich mediów za zagraniczne misje to najnowsza odsłona sporu pomiędzy USA a Chinami w sprawie wolności prasy i dostępu zagranicznych korespondentów. W lutym Waszyngton objął już taką klasyfikacją amerykańskie przedstawicielstwa pięciu chińskich instytucji medialnych, co obliguje je do przekazywania Departamentowi Stanu USA listy zatrudnionych przez nie pracowników i posiadanych nieruchomości.

Później władze USA ogłosiły zmniejszenie maksymalnej liczby Chińczyków pracujących w amerykańskich biurach tych mediów, argumentując to „wieloletnim zastraszaniem i prześladowaniem dziennikarzy” przez Pekin. W odpowiedzi z Chin wydalono kilkunastu korespondentów amerykańskich dzienników „New York Times”, „Wall Street Journal” i „Washington Post”.

Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)