"Trumpworld to zagrożenie. Milczenie Berlina zaskakuje"

"Porządek świata Trumpa stanowi zagrożenie dla UE" – pisze Stephan Loewenstein we "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Jego zdaniem opublikowana przez Biały Dom strategia bezpieczeństwa nie powinna zaskakiwać, ponieważ Donald Trump i jego ekipa od roku wprowadzają ją w życie. Pomimo to, jak ocenił komentator, lektura tego dokumentu jest szokująca. Zamiast wspólnoty wartości Zachodu, Ameryka stawia na liczącą dwieście lat Doktrynę Monroe. UE przedstawiana jest jako organizacja uciskająca wolność i demokrację.

Loewenstein ostrzegł, że dla UE nowa strategia jest zagrożeniem. Powrót do myślenia w kategoriach konkurencji między państwami narodowymi zniszczyłby UE i naruszyłby stabilizację. Gazeta zastrzegła, że nie wszystkie krytyczne uwagi są błędne. Dotyczy to nie tylko migracji. Europa jest potencjalnie silna, dlatego powinna podjąć przeciwdziałania. Zdaniem publicysty "FAZ" zaskakujące jest milczenie niemieckiego rządu, który nie zajął stanowiska po opublikowaniu strategii.

USA chcą rozbić jedność Europy. "Ile dzwonków alarmowych jeszcze potrzeba?"

Z kolei Anja Wehler-Schoeck komentuje w dzienniku "Tagesspiegel", że "Stany Zjednoczone stawiają na prawo silniejszego". "Teraz mamy to czarno na białym" – podkreśla komentatorka. Jej zdaniem "amerykańska wojna kulturowa" ruchu MAGA stała się podstawą polityki zagranicznej USA. Ameryka izoluje się od świata zewnętrznego, a równocześnie chce modelować inne regiony zgodnie ze swoimi wyobrażeniami. "Mają one stać się marionetkami amerykańskiej polityki" – ostrzega autorka.

Dotyczy to także Europy, gdzie rząd USA chce wspierać "patriotyczne siły", popierać powrót do dominacji państw narodowych i osłabiać UE. Prawicowo-nacjonalistyczne siły w Europie są "gorliwymi pomocnikami polityki Trumpa". "Motywy Waszyngtonu są oczywiste" – pisze Wehler-Schoeck. Działająca wspólnie UE jest w stanie przeciwstawić się Ameryce, natomiast działając w pojedynkę kraje europejskie mogą zostać przez Amerykę ubezwłasnowolnione.

"Tagesspiegel" przypomniał wystąpienie sekretarz bezpieczeństwa wewnętrznego USA Kristi Noem w Polsce, na krótko przed wyborami prezydenckimi, w którym poparła ona Karola Nawrockiego. "To tylko jeden z wielu przykładów. Europa sprawia wrażenie, jakby nie przyjęła do wiadomości zerwania transatlantyckich więzi. Ile dzwonków alarmowych będzie jeszcze potrzebnych?" – pyta komentatorka "Tagesspiegla".

"Mogą zetrzeć nas na proch. Europa jest sama sobie winna"

Natomiast Nicolas Richter w "Sueddeutsche Zeitung" wskazuje, że UE jest drugą na świecie potęgą gospodarczą i ma pod bronią 1,5 miliona żołnierzy. Musi więc udowodnić, że jest w stanie przedstawić alternatywę wobec polityki Trumpa skierowaną na obronę demokracji, wolności oraz opartego na zasadach porządku.

Jego zdaniem strategię bezpieczeństwa czyta się jak "akt oskarżenia przeciwko wieloletnim sojusznikom". Biały Dom widzi w Europejczykach nie tyle sojuszników, z którymi dzieli wartości i interesy, co raczej "źródło problemów, zakłócających zbliżenie Waszyngtonu z Moskwą".

Dziennikarz "SZ" zaznacza, że Europejczycy sami są sobie winni, że muszą teraz znosić bezczelne zachowanie ze strony Trumpa. Pomimo ostrzeżeń z Waszyngtonu, robili zbyt mało dla swojego bezpieczeństwa. Teraz są skazani na wsparcie ze strony "niestałego, autorytarnego prezydenta USA". Na krótką metę muszą pogodzić się z prowokacjami Białego Domu. Europa nie może zrezygnować z 80 tys. żołnierzy amerykańskich. W dłuższej perspektywie Europejczycy muszą się zbroić i opracować wspólną strategię bezpieczeństwa, co nie jest łatwe, ponieważ poziom świadomości zagrożeń jest różny w Wilnie i w Madrycie.

"Europejczycy nie powinni się łudzić, że przeczekają Trumpa. Bratanie się Białego Domu z Kremlem wystawia kontynent europejski na wzrastające niebezpieczeństwo starcia w proch przez USA i Rosję. To właśnie byłoby cywilizacyjną zagładą przepowiadaną Europejczykom przez Biały Dom" – czytamy w konkluzji komentarza w "Sueddeutsche Zeitung".

"Kto ma bronić Europy?". Ostrzegają przed nacjonalistycznym zwrotem

"Handelsblatt" pisze o zmianie układu sił w Europie – procesie, który wskutek odejścia USA od roli gwaranta bezpieczeństwa uległ przyspieszeniu. "Kto ma w przyszłości bronić Europy?" – pyta gazeta. Brytyjczycy i Francuzi mają chroniczne problemy finansowe. "Niemcom przypada w tej nadzwyczajnej sytuacji rola narodu wiodącego" – czytamy w gazecie kół gospodarczych. W przyszłości dobrze wyposażona Bundeswehra może w istotny sposób odstraszać Rosję i wypełnić lukę w siłach konwencjonalnych pozostawioną przez Amerykę, gdy ta odwróci się od Europy.

Dziennik ostrzega przed dojściem do władzy w Niemczech prawicowej AfD. "Nie trzeba być znawcą europejskiej historii, aby zrozumieć, że nacjonalistyczne Niemcy posiadające gotową do walki armię wpędziłyby Europę w nieszczęście" – czytamy w podsumowaniu.

"Transatlantycki pozew rozwodowy"

Amerykańska strategia bezpieczeństwa jest w rzeczywistości, jak pisze "Stuttgarter Zeitung", "transatlantyckim pozwem rozwodowym". Dokument jest dowodem na "rozbity związek" między Europą a USA. Podejście do Ukrainy jest symbolem tego zerwania. Amerykanom nie chodzi już o wspólną obronę wolności i demokracji, lecz o "strategiczną stabilność" z Rosją.