Niemcy znoszą "hamulec zadłużenia"
Bundestag uchwalił we wtorek ustawę autorstwa CDU/CSU i SPD reformującą zapisany w konstytucji "hamulec zadłużenia", zakazujący zwiększania deficytu budżetowego powyżej 0,35 proc. PKB. Wprowadzone zmiany przewidują, że wydatki na wojsko, obronę cywilną, służby i cyberbezpieczeństwo, przekraczające 1 proc. PKB, nie będą podlegać ograniczeniom budżetowym, a na ich sfinansowanie możliwe będzie zaciąganie kredytów.
Odbudowa infrastruktury i klimat
"Pakiet finansowy" przewiduje ponadto utworzenie specjalnego funduszu na odbudowę infrastruktury oraz ochronę klimatu w wysokości 500 mld euro. Większe pole manewru w polityce finansowej otrzymały też władze niemieckich krajów związkowych (landów). W piątek zmianę konstytucji zatwierdził Bundesrat (Rada Federacji).
"Decyzja ta ma duże znaczenie, ponieważ stanowi w wielu aspektach odejście od dziedzictwa kanclerzy (Angeli) Merkel i (Olafa) Scholza. Jak do tej pory niski poziom zadłużenia stanowił w Niemczech jeden z fundamentów polityki. Teraz się to zmienia, a priorytetem będą inwestycje" - powiedział PAP w piątek analityk ds. Niemiec w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, Łukasz Jasiński.
Pieniądze to za mało
Przyszły rząd CDU/CSU-SPD zyska tym samym większe pole manewru - zauważył ekspert. "Należy jednak pamiętać, iż same pieniądze, nawet największe, nie rozwiążą strukturalnych problemów trapiących Niemcy. Konieczny będzie szereg reform, zwłaszcza uproszczenie biurokracji - zarówno cywilnej, jak i wojskowej, która utrudnia sprawne realizowanie inwestycji. Przyszłemu kanclerzowi będzie też zależało na obniżeniu podatków dla przedsiębiorców".
Zdaniem analityka "w kontekście Bundeswehry problemem pozostają braki kadrowe - około 20 tysięcy etatów jest nieobsadzonych". Rozwiązać to może jedynie jakaś forma przywrócenia poboru albo masowych szkoleń wojskowych, "co będzie kosztowne politycznie".
Berlin chce odzyskać wpływy w Europie
"Tymi zmianami Niemcy sygnalizują też chęć zwiększenia swojej roli jako kluczowego państwa UE" - podkreślił Łukasz Jasiński. "W krótkiej perspektywie jest to odpowiedź na zmiany na arenie międzynarodowej, zwłaszcza związane z możliwym ograniczeniem roli USA w Europie. Zwiększenie nakładów na obronność będzie zatem elementem wzmacniania europejskiego filaru NATO i jest sygnałem wysłanym do Donalda Trumpa, aby podtrzymać więź transatlantycką".
Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)