Z analizy zdjęć satelitarnych, o czym w ubiegłym tygodniu informował Reuters, wynika, że Rosja rozmieszcza systemy balistyczne Oriesznik na wschodniej Białorusi. Amerykańscy analitycy z Middlebury Institute of International Studies w Kalifornii oraz z firmy CNA, na których powołuje się agencja, zidentyfikowali jako prawdopodobne miejsce ich rozmieszczenia Krzyczew na wschodniej Białorusi, około 300 km na wschód od stolicy kraju – Mińska.

ikona lupy />
Orieszniki rozmieszczono w Krzyczewie na Białorusi / Google Maps

Od sierpnia br. na terenie znajdującego się tam obiektu wojskowego prowadzono intensywne prace budowlane. Cytowani przez agencję analitycy uważają, że nowa infrastruktura jest w stanie obsłużyć trzy systemy rakietowe średniego zasięgu Oriesznik. Według agencji Reutersa ustalenia naukowców są zgodne z ustaleniami amerykańskiego wywiadu.

Rodkiewicz: Rosja chce strefy buforowej, Białoruś jak PRL

Zdaniem dra Witolda Rodkiewicza, głównego specjalisty zespołu rosyjskiego Ośrodka Studiów Wschodnich, rozmieszczenie kompleksów Oriesznik na Białorusi wpisuje się w długofalową rosyjską politykę wzmacniania potencjału militarnego i budowy systemów umożliwiających atakowanie celów w całej Europie.

Ekspert wyjaśnia, że działania te Moskwa rozpoczęła jeszcze za administracji Baracka Obamy. Wówczas USA stwierdziły łamanie przez Rosję traktatu INF z 1987 r., zakazującego posiadania lądowych pocisków o zasięgu 500–5500 km. Rosja prowadziła wtedy testy takich rakiet i wprowadziła je do uzbrojenia w drugiej połowie ubiegłej dekady.

– Obecne działania są konsekwencją i przedłużeniem tego procesu, dając możliwość grożenia całej Europie. Nowe systemy mają znacznie większy zasięg niż choćby Iskander – podkreślił Rodkiewicz.

Ekspert OSW ocenił, że Moskwa zakłada złamanie ukraińskiego oporu i przygotowuje się do kolejnej fazy rozgrywki, czyli ponownego wysunięcia żądań wobec NATO i Stanów Zjednoczonych sformułowanych w grudniu 2021 r.

W uproszczeniu zmierzają one do przekształcenia naszej części Europy w strefę buforową, de facto bezbronną lub niemal bezbronną wobec rosyjskich sił zbrojnych – powiedział ekspert. Podkreślił, że postulat wycofania wojsk Sojuszu do linii z 1997 r. oznaczałby w praktyce zdjęcie parasola ochronnego NATO z regionu. Jak dodał, Rosja chce osiągnąć ten cel możliwie niskim kosztem, poprzez zastraszanie, a rozmieszczenie rakiet jest jednym z elementów tej presji.

Działania Moskwy mają także zabezpieczać reżim Alaksandra Łukaszenki, który – jak wskazał ekspert OSW – obawia się o własne bezpieczeństwo. Przypomniał, że w 2020 r. to właśnie groźba rosyjskiej interwencji umożliwiła stłumienie masowych protestów na Białorusi, dostrzegając analogię do sytuacji w Polsce w 1981 r., gdy widmo sowieckiej interwencji pozwoliło władzom PRL zdelegalizować "Solidarność" i wprowadzić stan wojenny.

Jak podkreślił Rodkiewicz, umacnianie rosyjskiej pozycji wobec Zachodu Mińsk postrzega jako źródło własnego bezpieczeństwa, co stanowi wspólny interes Putina i Łukaszenki. Dodał, że choć białoruski przywódca nie chce bezpośrednio angażować się w rosyjskie działania przeciwko Zachodowi, to sam proponował Moskwie rozmieszczenie na Białorusi systemów takich jak Oriesznik, czyli broni jądrowej, traktując ich obecność jako gwarancję trwania swojego reżimu – podobnie jak władze PRL postrzegały stacjonowanie wojsk sowieckich w Polsce.

Oriesznik na Białorusi. Dr Szabaciuk: To bez znaczenia

Z kolei dr Andrzej Szabaciuk z Katedry Teorii Polityki i Studiów Wschodnich KUL oraz analityk Instytutu Europy Środkowej, ocenił, że rozmieszczając na Białorusi systemy Oriesznik, Rosja chce zademonstrować państwom Unii Europejskiej, iż dysponuje instrumentami nacisku, jeśli te będą – w jej narracji – blokować porozumienie pokojowe rzekomo wypracowane z USA na Alasce.

Jak podkreślił, Moskwa prowadzi wobec Zachodu politykę w duchu sowieckim, "zimnowojennym", sięgając po pełne spektrum środków – od szantażu gospodarczego, przez militarny, po presję polityczną – w celu wzbudzenia niepewności i strachu, zwłaszcza wykorzystując obawy części europejskich polityków przed eskalacją i III wojną światową. Jednocześnie Szabaciuk zaznaczył, że wątpi, by rozmieszczenie tych systemów na Białorusi miało realnie zmienić sytuację polityczną.

Jego zdaniem Oriesznik na Białorusi nie będzie też miał większych skutków strategicznych i militarnych. Jak przypomniał, w obwodzie królewieckim jest rozmieszczona broń zdolna razić większość obiektów na terytorium Europy, w tym również broń jądrowa.

– Poza tym zasięg Oriesznika jest na tyle duży, że nawet z terytorium Rosji mógłby atakować cele w większości państw europejskich – wskazał analityk.

System rakietowy Oriesznik – "wunderwaffe" Putina

Oriesznik to rosyjski system rakietowy średniego zasięgu (IRBM). Zdaniem zachodnich ekspertów to zmodyfikowana wersja międzykontynentalnego pocisku balistycznego RS-26 Rubież. Pocisk porusza się z prędkością dochodzącą do 10 machów (ponad 12 tys. km/h) i ma zasięg od 2,5 do 5,5 tys. km. Rakieta przemieszcza się w przestrzeni kosmicznej, w której następuje oddzielenie od niej bloku bojowego (MIRV). Może on być wyposażony w sześć głowic. Za pomocą własnych systemów naprowadzania uwalniają one nad celem subładunki – te mogą być zarówno kinetyczne, jak i jądrowe.

Po raz pierwszy i, jak do tej pory jedyny, system został użyty bojowo w listopadzie 2024 r. Pocisk balistyczny wystrzelono z poligonu Kapustin Jar w pobliżu rosyjskiego Astrachania. Po przebyciu ok. 800 km uderzył w ukraińskie zakłady przemysłu rakietowo-kosmicznego Piwdenmasz w Dnieprze.

Zdaniem Pentagonu oraz zachodnich ośrodków analitycznych (Chatham House, Institute for the Study of War) wykorzystanie przez Moskwę tak kosztownego systemu do przenoszenia tradycyjnych ładunków, które poczyniły ograniczone zniszczenia, było spektaklem politycznym mającym na celu zastraszenie sojuszników Ukrainy udzielających jej wsparcia wojskowego.