-Antonie Germanowiczu. Tak. Mam gości z Dagestanu. Mają tam spadające dochody - Władimir Władimirowicz rozmawia przez telefon. Obok niego siedzi kilkuletnia dziewczynka; ma czarne włosy i ciemne oczy. W rękach trzyma bukiet kwiatów. Bacznie obserwuje swojego prezydenta. Jej wielkim marzeniem było go wreszcie zobaczyć. Gdy prezydent wizytował region, nie udało się. Dziewczynka bardzo rozpaczała, więc zaprosił ją z rodziną do Moskwy.

Osoba, z którą rozmawia Putin, Anton Germanowicz Siluanow, to minister finansów w rosyjskim rządzie. Na początku myśli, że prezydent sobie z niego żartuje, ale gdy Putin zaczyna wymieniać wszystkie bolączki rodzinnego miasta młodej dagestanki, w końcu minister decyduje się na deklarację: “Rozumiem! Podjęliśmy decyzję, by dołożyć 5 miliardów w nadchodzących latach”.

-Właśnie zdobyłaś dla Dagestanu 5 miliardów rubli! - oświadcza Putin dziewczynce.

Reklama

Przekazy z reżimowej rosyjskiej​​ telewizji są dla polskiego odbiorcy, zwłaszcza tego nieznającego języka, trudno dostępne. Ten fragment mogłem obejrzeć dzięki pracy analityków z Ośrodka Studiów Wschodnich - think tanku, który bacznie obserwuje i objaśnia poczynania rosyjskiej machiny propagandowej, ale prawie 60% populacji Federacji Rosyjskiej wystawia się na takie treści codziennie. 82% obywateli kraju, według sondaży z lipca, popiera działania Władimira Putina.

Na czym opiera się rosyjska propaganda

- Oni wierzą, że USA i Europa się rozpadają, a na Ukrainie rządzi faszyzm - mówi mi Michał Kacewicz, dziennikarz Biełsatu. - Propaganda konsekwentnie, przez 20 lat budowała te emocje, które Rosjanie odczuwają teraz.

Z reżimowej telewizji Putina możemy dowiedzieć się, między innymi, że Polska planuje okupację zachodnich obwodów Ukrainy, a prawdziwym powodem nieprzyjęcia Kijowa do Sojuszu Północnoatlantyckiego był wymóg uznania granic Ukrainy przez NATO, co wykluczałoby ewentualne cesje terytorialne. Dzień w dzień czołowi rosyjscy prezenterzy, z grymasami na twarzach wykrzykują do telewidzów tezy, które w najlepszym bądź razie można by uznać za paranoidalne teorie spiskowe. W kraju, w którym niezależne media już praktycznie nie istnieją, propagandyści mogą sobie pozwolić na bardzo dużo.

Przejęcie prywatnych mediów w Rosji nie wydarzyło się w jeden dzień. Następowało stopniowo, ale gdy ta sztuka wreszcie się udała, cała przestrzeń informacyjna została wpleciona w sieć kremlowskiej propagandy. Większość Rosjan, która korzysta z mediów głównego nurtu, została pozbawiona dostępu do rzetelnej informacji.

-Putin po przejęciu władzy poszedł na wojnę z potężnymi oligarchami, którzy byli właścicielami niezależnych mediów. Niektórzy zostali wygnani przez niego z kraju. - dodaje Kacewicz. - Czasami zresztą trafiał na podatny grunt; starsi ludzie pracujący w lokalnych gazetach byli przyzwyczajeni do propagandy. W tej chwili odtwarza się to w nowym pokoleniu dziennikarzy, którzy również żyją w takiej rzeczywistości.

Obok nachalnego forsowania agendy reżimu, zawłaszczanie mediów ma jeszcze jedna ważną funkcję; dezawuację czwartej władzy i otwartą rezygnację z prawdy jako wartości. Prowadzi to do sytuacji, w której przestaje się oczekiwać od gazet i telewizji podawania prawdziwych informacji, godząc się z ich zaangażowaniem na rzecz reżimowej propagandy.

-Cechą tego systemu jest narracja, że każdy stosuje propagandę, ale my to robimy dla dobra Rosji - stwierdza Michał Kacewicz. - To rozpowszechnienie nihilizmu i braku wartości.

Przeświadczenie, że “wszyscy kłamią”, staje się z czasem przeświadczeniem normatywnym. Zarzuty dotyczące zaangażowania rosyjskich dziennikarzy w szerzenie dezinformacji i propagandy, można wówczas relatywizować. Ale w manipulacje mające cementować system zaangażowani są nie tylko dziennikarze informacyjni.

-Lajfstajlowe i rozrywkowe media również są elementami propagandy, to jest spójnie budowana narracja - wyjaśnia Kacewicz. - Gwiazdy i celebryci przez większość czasu nie wypowiadają się na tematy polityczne, ale raz na jakiś czas, w mniej lub bardziej bezpośredni sposób, wyrażają swoje poparcie dla Putina. Istotą rosyjskiej machiny propagandowej jest jej dywersyfikacja. Po pierwsze to mainstream, który ma docierać do tych, którzy oglądają telewizję - często to ludzie starsi, zamieszkujący prowincje. Drugi poziom to media niekoniecznie polityczne, które mają możliwość docierania do różnych grup. Trzeci to internet, mający wpływać na najmłodszych. Wszystkie łączy jednak narracja. Polityka historyczna skupiona na katastrofie rozpadu ZSRR, nawiązywanie do lat 90., kiedy Rosja miała zostać okradziona i zdradzona, a także wizja kraju zagrożonemu przez Zachód.

Propagandowe wykorzystanie gier wideo

W rosyjskiej wersji popularnej gry “World of Tanks”, w maju odtworzona została parada czołgów Związku Radzieckiego z 1945 roku. W ten sposób upamiętniono 78. rocznicę zwycięstwa nad Niemcami.

W Minecrafcie gracze dokonali rekonstrukcji bitwy o ukraińskie miasto Sołedar w obwodzie donieckim, które w styczniu zostało zdobyte przez Rosjan. Nagranie z rozgrywki zostało opublikowane w najważniejszym medium społecznościowym w kraju - VKontakte.

"Chwała Rosji" - głosi samouczek wideo instruujący, jak zbudować maszt z rosyjską flagą w Minecrafcie. Filmik przedstawia zamontowanie takiej flagi nad nielegalnie okupowanym od 2014 roku miastem Ługańsk.

To tylko trzy przykłady z wielu, które pod koniec lipca nagłośnili dziennikarze “The New York Timesa”. Niektóre te aktywności mogą być oddolnymi inicjatywami, oddają bowiem poglądy większości rosyjskiego społeczeństwa. Istnieje jednak uzasadnione podejrzenie, że część jest inspirowana przez reżim. W lipcu sam Putin podkreślił zainteresowanie Kremla branżą gier jako potencjalnym narzędziem do wpajania wartości.

"Gra powinna pomagać człowiekowi się rozwijać, pomagać mu odnaleźć siebie, powinna pomagać edukować człowieka zarówno w ramach uniwersalnych wartości ludzkich, jak i w ramach patriotyzmu" - w ten sposób prezydent miał wypowiadać się na temat przemysłu gamingowego. Według jednego z wicepremierów Federacji, co czwarty Rosjanin gra w gry online. To więc duże pole do zagospodarowania.

Jak donosi “NYT”, pracownicy ukraińskiego ośrodka analitycznego Molfar zidentyfikowali kilkanaście przypadków prokremlowskiej propagandy w Minecrafcie, Robloxie (grze internetowej, w której gracze kształtują rozgrywkę, tworząc przedmioty i miejsca akcji samodzielnie), rosyjskich wersjach World of Tanks i World of Warships, Fly Corp, Armored Warfare i War Thunder. Niemal wszystkie z nich wychwalały zwycięstwo Związku Radzieckiego nad nazistowskimi Niemcami - motyw wykorzystywany przez Putina i jego doradców do budowania poparcia dla wojny z Ukrainą. Niektóre z nich miały wyraźne powiązania z partiami politycznymi lub agencjami rządowymi. Można było zaobserwować także motywy wychwalające Jewgienija Prigożyna i jego Grupę Wagnera.

-Kreml po 2012 roku (wówczas odbyły się wybory prezydenckie - red.) zwrócił uwagę na to, jak istotny jest Internet i media społecznościowe - mówi Michał Kacewicz, dziennikarz Biełsatu. -Po sankcjach ostały się tylko te rosyjskie, kontrolowane przez państwo. Wcześniej jednak boty i prawdziwe osoby zaczęły budować przeciwstawne emocje i skrajne emocje; czasem były to nawet narracje jawnie antyputinowskie. Po to, by tworzyć bańki, radykalizować opinię publiczną.

Niesławne Petersburskie Farmy Trolli należące do Jewgienija Prigożyna brały czynny udział w sianiu niepokojów i dezinformacji podczas wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych w 2016 roku. Potem wspierały reżim Putina w czasie pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę. Farma Trolli szefa Grupy Wagnera stanowiła jeden z filarów kremlowskiej propagandy - zamknięto ją po nieudanym puczu Prigożyna w czerwcu.

-Nie wiadomo co się stało z koncernem Patriot Media, który należał do Prigożyna. Był stargetowany na prawicowych radykałów, zrzeszał kilkadziesiąt portali i gazet, w tym lokalnych. Do koncernu należała także nacjonalistyczna telewizja Car - tłumaczy Kacewicz. -Prawdopodobnie dojdzie do przejęcia tego wszystkiego przez państwo.

Rosyjsko-chińskie gierki

Za promocję rosyjskiego punktu widzenia na kwestie związane z wojną, odpowiedzialne są Chiny, które w ten sposób po cichu wspierają Rosję. Pekin dysponuje bardzo szeroką bazą telewizji, gazet i portali, które działają w krajach Globalnego Południa, często nadając w lokalnym języku. Przekazy chińskich agencji prasowych, które spływają do redakcji z całego świata, często są pozornie bezstronne; przedstawiają obie strony. Przypadkiem dzieje się jednak tak, że pierwszeństwo mają zwykle ujęcia przedstawiające rosyjskich żołnierzy.

Warto nadmienić, jak w jednym z tekstów słusznie wskazują Agnieszka Legucka i Justyna Szczudlik z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, że narracje obu państw nie pokrywają się kompletnie. Każde z nich gra bowiem we własną grę, kieruje się odmiennymi interesami. W zależności od tego, co się dzieje na froncie (zarówno tym wojennym, jak i politycznym) oba reżimy różnie stawiają akcenty. Zwłaszcza Pekin stara się uchodzić za przewidywalnego aktora, któremu można powierzyć negocjacje w ważnych sprawach. Jest jednak pewna oczywista wspólna - to chęć zdyskredytowania Zachodu.

Stany Zjednoczone i Europa przedstawiane są zatem jako prawdziwi prowodyrzy wojny na Ukrainie. NATO w tej narracji jest agresywną i niespójną wewnętrznie formacją. Taką, co z jednej strony jest śmiertelnie groźna, a z drugiej - śmiechu warta. Trafia to na podatny grunt, ponieważ wiele państw Afryki i Ameryki Łacińskiej ma do Zachodu wiele pretensji, głównie z powodów historycznych. Także obecność chińska (gospodarcza) i rosyjska (militarna i polityczna) staje się w Afryce dominująca.

Przykładem może być niedawny pucz w Nigrze, którego zwolennicy chodzili na antyrządowe protesty zaopatrzeni w… rosyjskie flagi.

Ruble i kopiejki

Tak jak rozproszona jest kremlowska propaganda - bo zalicza się do niej również militaryzacja rosyjskich szkół, czy indoktrynacja ukraińskich dzieci, tak też rozproszone jest jej finansowanie.

W czerwcu Andrij Jermak, szef biura prezydenta Ukrainy podał, że nakłady na internetową propagandę w Rosji wzrosnąć miały w 2023 aż siedmiokrotnie, do 20 mld rubli. Pieniądze oficjalnie przeznaczone zostały na granty na patriotyczne inicjatywy.

Jak twierdzą analitycy serwisu Debunk.org, w pierwszym kwartale 2022 roku Rosja potroiła swoje wydatki na środki masowego przekazu (zarówno lokalne, jak i międzynarodowe), by zdobyć poparcie dla wojny. Według szacunków badaczy, sponsorowane przez reżim media dostały w 2023 roku około 143 mld rubli; wśród głównych beneficjentów należy wymienić agencje: VGTRK, RT oraz Rossija siegodnia. Niemal podwoił się również budżet należącej do Ministerstwa Obrony sieci medialnej Zvezda. Najwięcej otrzymała agencja RT (dawniej: Russia Today), która zajmuje się szerzeniem propagandy głównie za granicą (w tym roku za ponad 26 mld rubli).

Są to oficjalne dane, więc można z dużym prawdopodobieństwem zakładać, że prawdziwe liczby są znacznie wyższe. Co zaś tyczy się kosztów innych działań dezinformacyjnych, indoktrynacyjnych i agitujących za wojną - w przypadku państwa, w którym za krytykowanie władzy i wojska można pójść do więzienia, należałoby postawić znak równości między budżetem federalnym, a tym przeznaczonym na propagandę.