Nie ma wątpliwości, że Rosjanie uwielbiają parady wojskowe, które pokazują siłę ich armii, nawet gdy ta nie ma w ostatnich latach na swym koncie jakichś spektakularnych sukcesów. Jednak tego jedynego dnia wojsko prezentuje się dostojnie i groźnie.

Rosjanie znikają z Bałtyku. Parady nie będzie

Rosyjskie przyzwyczajenia do organizowania wojskowych pokazów siły to nie jest domena rządów Putina, ale podobne manifestacje znane są jeszcze z czasów carskich. Doskonale przyjęły się w nowym reżimie, a jednym z elementów pochwalenia się, w jak silnym kraju przyszło im żyć, są doroczne obchody Święta Marynarki Wojennej, od kilku lat obchodzone w ostatnią niedzielę lipca. Jeszcze przed rokiem przed Putinem przedefilowała w Zatoce Fińskiej dumna Flota Bałtycka, licząca aż 45 okrętów, ale nagle coś się zmieniło.

Jak donoszą niezależne rosyjskie media, tegoroczna morska parada będzie miała zupełnie inny przebieg. Z informacji dostarczonych przez portal Nowyje Izwiestja, parada owszem, będzie, ale nie w Zatoce Fińskiej, a na petersburskich wodach Newy. A to znów oznacza, że nie weźmie w niej udziału większość dużych okrętów Floty Bałtyckiej. Pod znakiem zapytania stoi również obecność w Petersburgu samego Putina.

Rosjanie na razie starają się sprawę odwołania wielkiej parady bagatelizować, bowiem nawet oficjalnie nie poinformowali, że miała się ona odbyć. Wieści o tym, że jednak była szykowana, lokalni dziennikarze zbierają w samym Petersburgu, bowiem już wcześniej wydano dziennikarskie akredytacje oraz wprowadzono zakaz jazdy hulajnogami w okolicy, w której miała się ona odbywać. Co w takim razie się stało?

Generał Koziej ocenia: Rosyjska flota goni w piętkę

Rezygnację z hucznych obchodów święta marynarki część komentatorów wiąże z nagłym wycofaniem się dużych rosyjskich okrętów z Bałtyku. W niedzielę bowiem trzy z nich, a wśród nich okręt podwodny z napędem atomowym, zmierzając do Petersburga, nagle zawróciły, przekroczyły cieśniny duńskie i popłynęły na północ. Specjaliści mają pewną teorię, tłumaczącą te dziwne ruchy Rosjan.

- Myślę, że tu można wymienić dwa powody. Po pierwsze, jest wojna i w związku z tym Rosja ma ważniejsze sprawy, niż zajmowanie się paradami. Ale ta wojna zapewne też ściągnęła jednostki z Bałtyku i na tyle osłabiła Flotę Bałtycką, bo okręty musiały przejść na Morze Czarne i w inne rejony. Flota Bałtycka pewno już goni w piętkę, jeśli idzie o większe okręty i uznano, że nie ma co za bardzo pokazywać – mówi Forsalowi generał Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

W ocenie generała, by zrezygnować z parady, Rosjanie musieli mieć jakiś bardzo ważny powód. W przeciwnym wypadku nie odwoływaliby czegoś, co rosyjski lud wprost uwielbia.

- Rosjanie są przyzwyczajeni do różnych fajerwerków, bo życie w takim systemie, jeśli idzie o radości, to czerpie je z takich różnych pozornych działań, skoro nie można się cieszyć z życia praktycznego. I trochę to jest w rosyjskiej kulturze, ale też i w naszej, na pewno bardziej, niż w świecie zachodnim – ocenia generał Koziej.