Komentator BFM TV zauważa, że ostrzeżenia prezydenta Rosji są groźne, ale nie ostre. W jego przemówieniu nie było „precyzyjnych odniesień” do spornych kwestii z Waszyngtonem i Unią Europejska” – powtarzają media za francuską agencją prasową AFP.

„Niemożliwy do odnalezienia dialog z Rosją” - brzmi tytuł komentarza w dzienniku „le Monde”. Redakcja gazety podkreśla, że „mimo nakładających się w ciągu lat rozczarowań, Europejczycy nie potrafili zdefiniować ani strategii, ani sposobu jej realizacji, ograniczając się do reagowania na krótki dystans”.

Przytaczając zdanie prezydenta Francji, który nie raz mówił, że „z Rosją trzeba rozmawiać”, autor komentarza zauważa, że hybrydowa wojna na Ukrainie i los Aleksieja Nawalnego, „pozwalają dostrzec, iż najpierw trzeba określić środki odstraszania i to nie tylko militarne, a dopiero potem wyciągać rękę do Kremla”. I dodaje, że „samotna przygoda”, jakiej próbowała Francja, podejmując latem 2019 r., „dialog strategiczny” z Rosją, nie przyniosła „znaczących rezultatów”.

Profesor Christophe Bouillaud, politolog specjalista od spraw europejskich, uznał w rozmowie telefonicznej z PAP, że „doszło do napięcia, którego poziom da się porównać z tym po aneksji Krymu przez Federację Rosyjską w 2014 r. I jest jeszcze sprawa Nawalnego, która stała się dodatkowym elementem dramatycznym w stosunkach Europy z Moskwą”.

Reklama

Jego zdaniem pamiętać trzeba, że społeczeństwa Europy Zachodniej nie interesują się relacjami z Rosją ani tym, co dzieje się na Ukrainie czy Białorusi. „Szczególnie w kontekście pandemii te sprawy w ogóle nie zajmują przeciętnego Francuza, Włocha czy Anglika. To za daleko” – stwierdza, podkreślając, że całkiem inaczej wygląda to w Polsce, w Krajach Bałtyckich, a nawet w Czechach, gdzie znów ochłodziła się sympatia dla Rosji.

Zachodnioeuropejskim przywódcom politolog zarzuca „niespójność ich rosyjskiej narracji”. A to dlatego, że jak twierdzi, „z jednej strony powtarza się, że z (prezydentem Federacji Rosyjskiej Władimirem) Putinem trzeba dyskutować, gdyż wiele jest tematów, w których konieczny jest dialog z Rosją. Z drugiej zaś zarzuca się mu, że jego kraj nie jest naprawdę demokratyczny, a on sam nie powinien być na stanowisku, które zajmuje”.

Przyczynę tych sprzeczności dostrzega w tym, że Europa Zachodnia widzi realia geopolityczne i potrzebuje rosyjskiej ropy, ale nie powstrzymuje się przed ubolewaniem nad brakiem demokracji czy legitymacji prezydenta Rosji do sprawowania władzy. „Trudno się dziwić, że irytuje to Putina” – zauważa profesor i „stukot butów” na granicy z Ukrainą tłumaczy również obawą prezydenta Rosji przed dojściem do popieranej przez Zachód, „pomarańczowej rewolucji” na Białorusi.

Europejczycy powinni się zdecydować – sugeruje politolog. Albo prowadzić Realpolitik i nie pouczać Putina, albo całkowicie zrezygnować z rosyjskiego gazu. „Ale tego nie należy oczekiwać” – kończy prof. Bouillaud.