"Myślę, że to zły sen. Obudziłem się z tego snu na krótko, będąc teraz w Berlinie. Ale zdaję sobie sprawę, że to nie jest sen. Jest to trauma dla narodu ukraińskiego" - mówił Kliczko, który w czwartek przyjechał do stolicy Niemiec.

Jak przypomniał, Ukraina zdecydowała się w 2014 roku, po ataku Rosji i aneksji Krymu, pójść własną drogą. "Nie da się nas powstrzymać, chyba że wszyscy zginiemy. Wszyscy" - zapewnił.

"Niemcy są jądrem Europy"

Zwracając się do Niemców Kliczko powiedział: "Wy też decydujecie, co stanie się z Ukrainą. Niemcy są jądrem Europy i chcę, aby Niemcy opowiadały się za pokojem, o który tak walczymy".

Reklama

Ukraina potrzebuje wsparcia finansowego i humanitarnego - oświadczył Kliczko, zwracając uwagę, że w niektórych atakowanych przez wojska rosyjskie miastach nie ma elektryczności, żywności ani opieki medycznej.

"Nie mamy czasu, czas gra przeciwko nam" - podkreślił Kliczko. "Musimy działać razem. I to jest bardzo ważna część mojej wizyty: potrzebujemy wsparcia w postaci działań, a nie słów. (...) Ci, którzy są bierni, mają krew na rękach. Bierność jest uczestnictwem, odwracanie wzroku jest uczestnictwem" - powiedział.

Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)