To była scena godna memów. 23 lutego na przejściu granicznym w Krakowcu zjawiła się połowa ukraińskiego rządu, wykonując polecenie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Kijów wezwał wtedy Donalda Tuska, by również przyjechał na granicę. W Polsce awantura wywołała irytację. W Ukrainie – szyderstwa.

Do Krakowca przyjechał premier Denys Szmyhal, zabrawszy ze sobą dwoje zastępców, dwóch ministrów, trzech wiceministrów i dwóch kierowników służb państwowych. Wszyscy sfotografowali się na tle budynku straży granicznej, trochę pogadali z miejscowymi i wrócili do Kijowa. W sumie stracili na to cały dzień, bo podróż w jedną stronę ze stolicy pod Przemyśl, gdzie znajduje się przejście Krakowiec/Korczowa, zajmuje ładnych parę godzin. „Prezydent Ukrainy zaproponował kierownictwu Polski platformę, aby się dogadać i znaleźć kompromis. Tu, na granicy, jak równi partnerzy i sojusznicy. Niestety takie spotkanie dzisiaj się nie odbyło” – napisał Szmyhal na Facebooku.

CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ