Ukraińskie wojska, które jeszcze przed miesiącem wydawały się być zdolne jedynie do uporczywej obrony i powolnego oddawania Rosjanom kolejnych kawałków terytorium swego kraju, nie przestają zaskakiwać. Po Kursku przyszedł czas na kolejne uderzenia.
Ukraińskie ataki to dopiero początek
Następne natarcia siły ukraińskie przypuściły na posterunki graniczne w sąsiadującym z Kurskiem obwodzie biełgorodzkim. Strona ukraińska jest bardzo skąpa w udzielaniu jakichkolwiek informacji na temat tych kolejnych ataków, ale za to rosyjska blogosfera od dwóch dni żyje następnym ukraińskim zrywem i próbą wdarcia się na terytorium Rosji. I mimo iż oficjalna propaganda Kremla zapewnia, że sytuacja jest opanowana, to zaskakująco na tym tle brzmi czwartkowe oświadczenie gubernatora obwodu biełgorodzkiego, Wiaczesława Gładkowa.
- Szkoły w strefie 20 kilometrów w przygranicznych gminach obwodu będą działać zdalnie, a około 35 osiedli w obwodzie zostało zamkniętych dla wjazdu z powodu „sytuacji operacyjnej” – powiedział Gładkow, zaś Kremlowska agencja Ria Nowosti przyznała, „że na terenie przygranicznym jest wiele osób rannych i zabitych”.
Kolejne ukraińskie próby przerwania rosyjskiej granicy nie dziwią generała Waldemara Skrzypczaka, byłego dowódcy Wojsk Lądowych. Patrząc na sukces operacji kurskiej, uważa on, iż Ukraińcy szukają miejsca, w którym mogliby taki sam manewr powtórzyć.
- Pod Biełgorodem nie udało się, to będą szukali kolejnych miejsc. To nie jest niepowodzenie, żadna klęska. Próbowali, nie wyszło, to będą próbowali gdzie indziej. Pod Biełgorodem na pewno Rosjanie zgrupowali teraz wojska, które mają za zadanie nie dopuścić do tego, aby Ukraińcy, wzorem Kurska, włamali się do Rosji – mówi Forsalowi generał Skrzypczak.
Pułapka na Rosjan już czeka
I kiedy szarpanie rosyjskich boków może cieszyć, to znów sytuacja w Donbasie na pierwszy rzut oka nie wygląda na korzystną dla obrońców. Z dnia na dzień zmuszani są oni ustępować pod rosyjskim naporem, a najeźdźca sukcesywnie poszerza swą podstawę wyjściową do ataku na Pokrowsk, Myrnohrad i Sełydowe. W ciągu tygodnia Rosjanom udało się opanować połowę miejscowości Nowohoridiwka – czyli jakby ostatniego bastionu miejskiego przed uderzeniem na Pokrowsk.
Rosjanie są zdeterminowani, by dotrzeć do Pokrowska i docelowo zająć to miasto, aby Kreml mógł ogłosić zwycięstwo i bagatelizując utratę części obwodu kurskiego, świętować zrealizowanie głównych celów swej „operacji specjalnej”. Gdy jednak spojrzy się na mapę rosyjskiego natarcia, jasno widać, iż nie jest ono prowadzone szerokim frontem, ale wygląda na coraz to bardziej pogłębiający się klin, wbity w pozycje ukraińskie. Jego zwieńczeniem jest właśnie Pokrowsk, a nie ma się co spodziewać, że Ukraina odda bez walki to strategiczne miasto. Jego obrona przygotowywana jest od wielu tygodni, a pamiętając zażarte walki w Mariupolu, Bachmucie, czy wielu innych mniejszych miejscowościach, należy się spodziewać, iż stanie się on twierdzą, pochłaniającą całą rosyjską uwagę i potężne siły
Na to zaś czekać mogą Ukraińcy, by w chwili rozpoczęcia walk o miasto, zaskoczyć okupanta. Generał Skrzypczak widzi taką możliwość.
- Ja bym nie wykluczył, że Ukraińcy być może wciągają w ten worek Rosjan, ustępują im krok po kroku po to, aby ten worek się pogłębiał, a potem uderzą ze skrzydeł i będą chcieli okrążyć wojska rosyjskie w Donbasie. Wszyscy mówią, czemu Ukraińcy się cofają, a mało kto głośno to powie, że może to być cofanie zamierzone, aby w przyszłości po prostu odciąć Rosjan – mówi generał.
Rosjanie z pewnością też widzą niebezpieczeństwo uderzenia na skrzydła swych sił, skupiających się na walkach o Pokrowsk i logika podpowiada, że powinni wybudować tam pas umocnień. Czy tak się stało?
- Nie umocnili się, bo na umocnienia trzeba mieć czas, a oni nie mają na to czasu, bo tylko pchają się do przodu – twierdzi generał.
Powodzenie takiego manewru i okrążenie sił rosyjskich, walczących o miasto, do złudzenia przypominałoby manewr, jaki w 1942 roku Rosjanie wykonali pod Stalingradem.