Tragiczny stan fortyfikacji wojskowych wokół Czernichowa wyszedł na światło dzienne dzięki dziennikarzom lokalnej gazety „Czas Czernichowa”. Gdy odwiedzili miejsca, o które ponad dwa lata temu toczyły się ciężkie walki, ich oczom ukazał się zaskakujący widok.

Te umocnienia nie zatrzymają Rosjan

A to właśnie Czernichów w lutym 2022 roku stał się jednym z pierwszych celów Rosjan, gdy ci w błyskawicznym tempie zmierzali w kierunku Kijowa. Zamierzali zająć miasto z marszu, ale natknąwszy się na silną obronę, ominęli je i ruszyli dalej na Kijów. Za „karę” jednak ostrzelali Czernichów, a w wyniku ich akcji zginęło blisko 70 osób. Gdy jednak Rosjan udało się wyprzeć spod Kijowa, Ukraińcy zabrali się za budowę umocnień wokół miasta, obawiając się, iż historia może się powtórzyć.

Budowę sfinansowano z budżetu miasta, a gdy w drugiej połowie września tego roku dziennikarze pojawili się na tej linii umocnień, ujrzeli tylko rozpadające się ziemianki, zalane okopy i teren, który w żaden sposób nie nadaje się do zorganizowania jakiejkolwiek obrony. Publikacja tych zdjęć wywołała prawdziwą burzę, która z samego miasta przeniosła się na poziom ogólnoukraiński, a szokujące ustalenia opisała między innymi „Ukraińska Prawda”.

Po ujawnieniu zdjęć na miejsce udał się szef wojskowej administracji Czernichowa, pułkownik Dmytro Bryżyński. Potwierdził on tragiczny stan umocnień.

„Podczas kontroli i wyjazdów na miejsce, niektóre rzeczy zszokowały mnie jako wojskowego. Chodzi także o jakość materiałów i sposób wykonywania tych prac. Sprzęt fortyfikacyjny został jednak opłacony z budżetu miasta” – napisał w swych mediach społecznościowych Bryżyński.

Skandal na Ukrainie. Urzędnicy oskarżają się o straszne rzeczy

Ale to był dopiero początek awantury, która zaczęła zataczać coraz szersze kręgi. Na sugestię szefa administracji wojskowej, iż tak nieudolne prace ziemne, opłacone z publicznych pieniędzy, nadzorował były burmistrze Czernichowa, zareagowali przedstawiciele administracji cywilnej. Wytknęli oni wojskowemu, że doskonale wiedział, jak wyglądają te umocnienia, bo sam miał je wizytować i „reperować” w maju tego roku.

„Po wprowadzeniu w Czernihowie, w maju 2023 r. miejskiej administracji wojskowej, jej szef po oględzinach linii zabudowy ocenił ich wysoką jakość i polecił wojsku pod jego nadzorem ulepszyć linię zabudowy obronnej. Niestety, w zeszłym tygodniu w niektórych publikacjach widzieliśmy efekt tej „poprawy” na zdjęciu” – stwierdził w oświadczeniu pełniący obowiązki mera Czernichowa, Oleksandr Łomako.

Oskarżył też szefa administracji wojskowej, że ten, zamiast zajmować się przygotowywaniem miasta do obrony, „zajmował się sprawami poprawy własnej życzliwości i dobrobytu swojej administracji: przydzielaniem gruntów i wydawaniem szokujących premii”. Wprost powiedział, że takie zaniechania noszą miano sabotażu.

Awantura wokół umocnień miasta, które znajduje się całkiem niedaleko rosyjskiej i białoruskiej granicy, i wydaje się być obecnie nieprzygotowane do obrony, trwa nadal. Politycy przerzucają się z wojskowymi odpowiedzialnością i zarzucają sobie korupcję. Szczęście w nieszczęściu, że Rosjanie postanowili uderzyć na wschodzie, a wcześniej w obwodzie charkowskim, a nie znów w kierunku Czernichowa. Szacuje się, że budowa rozpadających się fortyfikacji kosztowała w 2022 roku 110 mln hrywien, czyli około 10 mln zł.