Na czas żniw i kampanii ziemniaczanej białoruska armia była co prawda nieco zajęta w polu, a jak sama relacjonowała w mediach społecznościowych, musiała pomagać w wykopkach, ale wreszcie przyszedł czas na ćwiczenia. Od razu zaczęli z grubej rury.
Rakiety Łukaszenki dolecą do Warszawy
Białoruscy wojskowi pojechali do zaprzyjaźnionej Rosji, by przetestować ostre strzelanie ze swej najgroźniejszej broni, czyli wyrzutni rakiet Polonez-M. Chociaż same wyrzutnie to żadna nowość, to jednak po raz pierwszy Białorusini przyznali się, że używają pocisków dalekiego zasięgu, mogących trafiać w cele odlegle nawet o 300 kilometrów. Ten postęp oznacza zaś, że teraz w razie czego Białoruś ze swego terytorium mogłaby razić już nie tylko Białystok, czy miejscowości położone na Podlasiu i wschodnim Mazowszu, ale trafić samą Warszawę.
Pierwsze wieści o wydłużeniu zasięgu ognia wyrzutni Polonez-M, jak podaje portal Defence24, zaczęły docierać pod koniec ubiegłego roku. Tamtejsze ministerstwo obrony narodowej chwaliło się wówczas, że dostało w ręce prawdziwe środki odstraszania strategicznego. I choć niewątpliwie taki postęp zaliczyć można do osiągnięć białoruskiej armii, to nie byłby on jednak możliwy, gdyby nie wsparcie nie Rosji, ale prawdziwie „wielkiego brata”, czyli Chin.
Chińskie rakiety na Białorusi
Współpraca wojskowa Chin i Białorusi nie jest nowością, a nawet w tym roku mogliśmy być świadkami wspólnych ćwiczeń białoruskich i chińskich komandosów i to na poligonie tuż przy polskiej granicy. W ten sam sposób, właśnie dzięki wsparciu Chin, powstał system Polonez, a do strzelania wykorzystywane są chińskie rakiety. Dotychczas oceniano, że Białoruś korzysta jedynie pocisków A200, mogących przenosić trzy rodzaje głowic, ale o zasięgu od 50 do 200 km. Teraz jednak zwrócono uwagę, że coś się zmieniło.
„Na nagraniu wideo białoruskich propagandystów możemy odnotować, że na wyrzutnię Polonez załadowano kontenery transportowo-wystrzeleniowe różnej wielkości, co może świadczyć o użyciu podczas tych ćwiczeń różnych typów rakiet” – zauważa ukraiński portal obronny Defence Express.
I okazuje się, że Ukraińcy zapewne mają rację, gdyż na Białoruś miały trafić nowsze i o wiele groźniejsze chińskie rakiety M20, których donośność wynosi już do 300 km. Jest to niewątpliwie całkiem niezła broń, gdyż jak chwalą się sami Białorusini, w ciągu 50 sekund może oddać salwę ośmiu pocisków, a jej przygotowanie do oddania ognia wynosi zaledwie 8 minut. Ukraińcy zauważają, że pojawienie się takiej broni na Białorusi to nie tylko zagrożenie dla ich kraju.
„Ewentualne przekazanie chińskich rakiet M20 białoruskim Polonezom stwarza jednocześnie bezpośrednie zagrożenie dla Polski, przeciwko której te kompleksy rakietowe mogą równie dobrze być wycelowane w przypadku „wielkiej wojny” Kremla z NATO” – ostrzega Defence Express.