5 października 2018 roku w godzinach porannych holenderski premier Mark Rutte dostał SMSa: „Mark, wstałeś już? Muszę z Tobą porozmawiać”. Wiadomość tę wysłał mu Paul Polman, który pełnił wówczas funkcję dyrektora wykonawczego koncernu Unilever.

Paul Polman przyznał jakiś czas później w gazecie, że wysłał tę wiadomość do premiera Rutte po to, aby powiedzieć mu o ówczesnej decyzji koncernu, zanim trafi ona do mediów. Otóż Unilever ogłosił tego dnia, że porzuca plany konsolidacji swojej głównej siedziby w Holandii i zamiast tego przeniesie się do Londynu.

Dla Marka Rutte, który przeznaczył dużą część politycznego kapitału, aby przyciągnąć tę firmę do Holandii, m.in. poprzez bardzo niepopularną decyzję o zniesieniu podatku od dywidend, decyzja koncernu Unilever była niczym policzek. Właśnie wtedy powstał grunt pod jego przyszłą zmianę relacji z biznesem, a która dziś jest bardzo widoczna w obliczu trwających wyborów parlamentarnych.

Po ogłoszeniu przez Unilever decyzji o wycofaniu się z planów konsolidacji głównej siedziby w Holandii Mark Rutte zdecydował o tym, aby utrzymać podatek od dywidend i nie wprowadzać żadnych zmian. Był to początek jego lekkiego zwrotu na lewo w ramach centroprawicowej VVD (Partia Ludowa na rzecz Demokracji i Wolności), do której należy. Dziś jego ugrupowanie chce zapobiegać „unikaniu opodatkowania i niepożądanym rozwiązaniom podatkowym, które stosują firmy, aby omijać płacenie podatków”. VVD chce również podnieść wysokość podatków od dochodów firm.

Reklama

Niektórzy uważają, że zapowiadane zmiany to część przemyślanej wyborczo strategii, która sprawi, że 54-letni Rutte zasiądzie w fotelu premiera Holandii po raz czwarty i stanie się tym samym najdłużej urzędującym szefem rządu w historii Królestwa Niderlandów.

„Rutte ma szósty zmysł jeśli chodzi o to, jak zachowywać się w kluczowych momentach i kiedy zmienić kurs” – komentuje Peter Kanne, starszy doradca w firmie sondażowej I&O Research. Z badań wynika bowiem, że Holendrzy od kilku lat w kwestiach społeczno-gospodarczych przesuwają się na lewo.

Dobry klimat dla biznesu

Choć Holandia od lat jest znana jako kraj bardzo przyjazny biznesowi i stała się jednym z największych wygranych exodusu firm z Wielkiej Brytanii po brexicie, to premier tego kraju Mark Rutte wykorzystał rosnące w społeczeństwie przekonanie, że przedsiębiorstwa nie dają z siebie wystarczająco dużo.

Po zakończeniu sagi z Unileverem, gigant naftowy Royal Dutch Shell dolał oliwy do ognia. Otóż z raportów firmy wynikało, że w 2019 roku nie zapłacono żadnego podatku dochodowego w Holandii. Dodatkowo inne przedsiębiorstwo, zajmująca się podróżami i rezerwacją noclegów platforma Booking.com, która płaci bardzo niskie podatki w Holandii, otrzymała miliony euro rządowego wsparcia w czasie pandemii.

Choć pandemia na czele z nocnym zakazem wychodzenia z domu i spowodowane przez to zamieszki, są obecnie głównymi tematami wyborczymi w kampanii, to sprawy związane z firmami również są częścią debaty politycznej.

„Ludzie już dłużej nie akceptują, że firmy funkcjonują tylko dla swoich udziałowców” – komentuje w wywiadzie Hans Vijlbrief, członek socjalno-liberalnej partii D66 oraz zastępca ministra finansów odpowiedzialny za spawy podatkowe. „Jeśli ludzie muszą płacić podatki, to firmy też. Holendrzy widzą, że firmy wykorzystują ich kraj do unikania płacenia podatków i nie chcą już żyć w takim państwie” – dodaje.

Obecnie wszystkie holenderskie partie polityczne domagają się podniesienia podatków od dochodów dla firm – wynika z programów politycznych. Ugrupowanie Marka Rutte chce pozyskać od firm 3,5 mld euro więcej niż obecnie, zaś Partia Pracy chciałaby zwiększyć te sumę do nawet 40 mld euro.

Raj podatkowy

Holandia ma dziś jedne z najniższych podatków od przedsiębiorstw w całej Unii Europejskiej. Holenderski podatek CIT wynosi 25 proc. od zysków powyżej 200 tys. euro. Wiele państw Wspólnoty uważa, że przy takim opodatkowaniu Holandia jest „rajem podatkowym”.

Według organizacji Tax Justice Network, Holandia jest na czwartym miejscu na świecie za Brytyjskimi Wyspami Dziewiczymi, Kajmanami i Bermudami jeśli chodzi o lokalizacje, dzięki którym wielonarodowe korporacje unikają płacenia podatków. Już wiele dużych przedsiębiorstw, począwszy od Alphabet, właściciela Google, po Uber Technologies, prowadzi transakcje finansowe poprzez Holandię ze względu na korzystne przepisy podatkowe w tym kraju.

„Od czasu kryzysu finansowego w 2009 roku firmy płacą niższe podatki, podczas gdy usługi publiczne uległy marginalizacji” – komentuje Bart Snels, członek Partii Zielonych. „Holandia pozostaje rajem podatkowym” – dodaje.

Sytuacja jednak trochę się zmieniła, szczególnie wraz z wejściem w życie w styczniu podatku od opłat licencyjnych. Dodatkowo Holandia zmieniła swoje stanowisko ws. podatków na forach OECD i UE z obstrukcyjnego na współpracujące – oceniają Arjan Lejour, profesor zajmujący się podatkami i finansami publicznymi z Uniwersytetu w Tilburgu oraz Jan van de Streek, profesor prawa podatkowego z Uniwersytetu w Leiden.

Wciąż jednak politycy holenderskiej opozycji zastanawiają się, co zrobi premier Mark Rutte, aby Holandia pozbyła się reputacji raju podatkowego.

Partie pokoju VVD „zrobią wszystko co w ich mocy, aby wyglądało, że przeprowadzają duże zmiany, ale w rzeczywistości robią niewiele” – ocenia Henk Nijboer, poseł i specjalista ds. fiskalnych w Partii Pracy. Z kolei Mahir Alkaya z Partii Socjalistycznej dodaje, że VVD „działa tylko na poziomie słów i jak dotąd podjęła bardzo niewielkie działania”.

Strefa mroku

Partia Marka Rutte uważa, że zawsze próbowała przeciwdziałać unikaniu płacenia podatków i zaprzecza, jakoby zaszła pod tym względem większa zmiana. „Działam tu już 10 lat i nieustannie rozmawiamy o sprawiedliwych podatkach” – komentuje Helma Lodders, posłanka i ekspertka ds. fiskalnych w VVD. Prawdziwe wyzwanie polega na tym, aby zwalczać unikanie płacenia podatków, a jednocześnie zachować dobry klimat dla biznesu.

Odmiennego zdania są jednak prof. Arjan Lejour i prof. Jan van de Streek. Jeśli bowiem Holandia naprawdę chce naprawić swój system podatkowy, to musi zrobić więcej – oceniają badacze. Kraj musi w ich ocenie wprowadzić tzw. podatek u źródła od dywidend, gdyż właśnie w tym obszarze jest największa dziura, przez którą wypływają pieniądze z Holandii. Rząd powinien także ograniczyć możliwości odliczeń podatkowych dla firm, zwiększyć transparentność podatkową i renegocjować niektóre bilateralne porozumienia podatkowe – uważają Lejour i van de Streek.

Być może właśnie takie postulaty wniosą przyszli partnerzy koalicyjni rządu Marka Rutte po wyborach. I choć plany co do polityki podatkowej Marka Rutte pozostają niejasne, to pewne jest, że w przyszły rząd będzie zbudowany na bazie koalicji czterech lub nawet pięciu partii. Rutte wykluczył już z potencjalnej koalicji prawicową PVV Geerta Wildera oraz Forum dla Demokracji Triery’ego Baudeta. W efekcie do stołu negocjacyjnego mogą zasiąść ugrupowania na lewo względem partii Marka Rutte, zatem kwestia głębokich zmian w holenderskim systemie podatkowym może być nie do uniknięcia przy tworzeniu nowej koalicji rządowej.

„Znajdujemy się dziś w strefie mroku” – twierdzi Hans Vijlbrief z partii D66, która może być częścią przyszłej koalicji. „Musimy z niej wyjść i przejść na jasną stronę mocy” – dodaje.