Z Berlina do polskiej granicy jest ok. 80 km, choć ostatnio jakby dalej…
Większość Niemców nie zdaje sobie sprawy z tego, że Berlin jest tak zaskakująco blisko Polski. Jeśli chodzi o symboliczne oddalenie, to z jednej strony ostatnio się zmniejszyło dzięki niezwykle bliskim kontaktom osobistym, naukowym oraz kulturalnym. W tych sprawach Berlin jest łącznikiem między Niemcami a Polską. Z drugiej strony jest większe o dystans rządzących w obu krajach.
Obie strony są winne ochłodzenia?
Nie jestem pewien, czy można tutaj mówić o winie. Raczej o zróżnicowanych stanowiskach części środowisk politycznych i intelektualnych w obu krajach. Pytanie, czy takie rozbieżności nie są czymś typowym w Europie. Jeśli jednak wziąć pod uwagę pewien wspólny kierunek rozwoju krajów europejskich, to widać, że niektóre dyskursy czy stanowiska polityczne w Polsce wyraźnie odstają od mainstreamu, który można określić jako liberalno-demokratyczny.
I mamy ochłodzenie relacji polsko-niemieckich.
Tak, ale dotyczy ono dyskusji politycznych czy medialnych. Z kolei mamy intensywną współpracę gospodarczą oraz bliskie kontakty między oboma społeczeństwami i dobrą wymianę kulturalną.
Czy wcześniej nasze relacje wyglądały lepiej, czy też poprzednie rządy po prostu nie mówiły o sprawach trudnych, skupiając się na współczesnej wspólnocie interesów, jak twierdzą niektórzy?
Przed 10, 20 laty rządy w obu państwach uważały, że przeszłość należy do przeszłości i nie należy nią niepotrzebnie obciążać relacji. Tym bardziej że oba państwa starały się uznać wzajemne doświadczenia historyczne i na tej podstawie budowana była wspólna przyszłość. Brzmi to nieco powierzchownie, ale tak o tym wówczas myślano. Później polskie społeczeństwo zaczęło coraz wyraźniej dostrzegać koszty transformacji. Pojawiła się potrzeba wypełnienia emocjonalnej luki. Jednocześnie w Polsce, chociaż nie tylko, powoli zaczęło być widoczne, jak wielkie znaczenie dla teraźniejszości ma II wojna światowa – zarówno poprzez traumatyczną pamięć, jak i ze względu na kwestie prawne: nieuregulowane sprawy własnościowe, odszkodowania czy reparacje. Te wszystkie sprawy długo nie były dyskutowane lub debaty trwały zbyt krótko. W Polsce kwestie te nabrały dużego znaczenia i ostatecznie zostały sprytnie wykorzystane przez obecną władzę w celu zaktywizowania wyborców i od 2015 r. nie schodzą z agendy.
CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP