Europejczykom, którzy doświadczają nietypowego chłodu na początku kwietnia i myślą, że to powrót zimy, można wybaczyć. Tymczasem na rynku gazu nadeszło lato. Otóż pierwszy kwietnia oznacza początek nowego roku w kalendarzu energetycznym, gdyż wiąże się z uzupełnianiem zapasów gazu w ciągu ciepłych miesięcy charakteryzujących się niskim popytem na surowiec, aby móc się przygotować na kolejną zimę. To wyścig, na którego przegranie Europa nie może sobie pozwolić, ale po inwazji Rosji na Ukrainę wygrać go nie będzie łatwo.

Jak zapełnić europejskie magazyny gazu?

Na okres nadchodzącej zimy 2022-2023, Unia Europejska wyznaczyła sobie cel zapełnienia w 80 proc. podziemnych magazynów gazu do października 2022 roku. Jest to możliwe, ale przy ogromnych kosztach politycznych i moralnych: otóż UE musiałaby kupować tak dużo gazu od Rosji, ile kupuje obecnie, płacąc przy tym Putinowi ok. 200 mln dol. dziennie, czyli ok. 36 mld dol. przez następne sześć miesięcy.

Działanie takie umocniłoby hipokryzję, która leży w centrum obecnej europejskiej polityki energetycznej i dyplomacji. Podczas gdy politycy UE nawołują do ukarania Kremla za zbrodnie wojenne na Ukrainie, jednocześnie odmawiają nałożenia gazowego embarga na rosyjskie surowce, co uderzyłoby w Putina finansowo.

Reklama

Po raz pierwszy szef europejskiej dyplomacji Josep Borrell mówił szczerze o problemie zakupu węgla, ropy i gazu z Rosji. „Każdego dnia płacimy około miliarda euro, aby importować rosyjskie surowce energetyczne, które w oczywisty sposób są źródłem finansowania wojny” – powiedział we wtorek Borrell.

Przez wiele tygodni europejscy dyplomaci w prywatnych rozmowach odrzucali tę kwotę i rolę, jaką miliard euro może odegrać w rosyjskiej wojnie. Tabu jednak zostało złamane. Bruksela wprowadza embargo na węgiel i po raz pierwszy jego celem jest surowiec z Rosji. Czy pójdzie za tym również embargo na ropę i gaz, dopiero się okaże. Komisja Europejska przyznała, że rozważa, co zrobić z importem ropy, ale wciąż wymownie milczy na temat gazu.

Obecnie Europa nadal kupuje rosyjski gaz – a transporty surowca przez Ukrainę osiągnęły w ubiegły wtorek czteromiesięczny rekord. Przepływy te utrzymywały wysokie ceny: na początku marca cena gazu osiągnęła rekordowe 345 euro za MWh, ale od tamtego czasu spadła do poziomu 110 euro.

Największym sojusznikiem Europy w czasie obecnego kryzysu energetycznego była i jest pogoda. Pomiędzy początkiem października a końcem marca średnie temperatury w północno-zachodniej Europie były o ok. 1,3 stopnia Celsjusza wyższe niż średnia z 30 lat, co zmniejszyło zapotrzebowanie na ogrzewanie. Luty był o ok. 3 stopnie Celsjusza cieplejszy niż zazwyczaj.

Według przemysłowego stowarzyszenia Gaz Infrastructure Europe regionalne magazyny gazu osiągnęły sezonowe minimum i były zapełnione w 25,51 proc. (stan na 19. marca), co jest i tak lepszym wynikiem, niż zakładały najgorsze scenariusze – wiele osób z branży energetycznej obawiało się przed świętami Bożego Narodzenia, że stan zapasów w marcu spadnie poniżej 20 proc., a być może nawet do 15 proc.

W ubiegłym roku Unia Europejska była w stanie zabezpieczyć wystarczająco dużo gazu w czasie wiosny i lata, co pozwoliło odbudować zapasy do poziomu 77,3 proc. w październiku – z kwietniowego minimum 29,1 proc. Było to możliwe nawet po tym, jak rosyjski Gazprom pod koniec lata przestał sprzedawać dodatkowy gaz na rynku spotowym, dostarczając tylko to, co zostało zakontraktowane w ramach umów długoterminowych.

Unia Europejska decydując się na podobne działania w tym roku, mogłaby napełnić swoje magazynu gazu do poziomu 74 proc. w październiku. Co prawda nie byłoby to tyle, ile chciałaby Bruksela, ale też nie stanowiłoby niebezpiecznie niskiego poziomu. Jeśli dodamy do tego dostawy gazu skroplonego z USA, Kataru i innych przyjaznych krajów, to Europa mogłaby z łatwością osiągnąć założony cel, czyli wypełnienia magazynów gazu w 80 proc.

Czy dalsze kupowanie gazu z Rosji będzie możliwe?

Ale założenie, że UE będzie normalnie kupowała rosyjski gaz przez kolejne sześć miesięcy lub że Putin sam nie zatrzyma przepływu gazu – jest zbyt daleko idące. Narody Europy pod każdym względem stosują wobec Rosji broń gazową – tyle, że w zwolnionym tempie. Zamiast natychmiastowego zatrzymania importu surowca, planują zmniejszyć jego zakup w ciągu dwóch lat. Do 2024 roku Rosja będzie musiała mierzyć się z tym samym efektem. Putin wie, że nadchodzi europejskie embargo, więc zamiast czekać, może chcieć odzyskać inicjatywę i wstrzymać eksport gazu teraz – zanim Europa zdąży sobie zapewnić alternatywę. To klasyczne działanie w myśl zasady: zanim ty uderzysz we mnie, ja uderzę w ciebie.

Co zaskakujące, wydaje się, że rynek gazu jest spokojny i zakłada, że przepływy gazu z Rosji będą kontynuowane. Niemniej Putin próbuje stworzyć pretekst do odcięcia dostaw, grożąc zmuszeniem europejskich państw do płatności w rublach, co stanowi naruszenie zarówno umów, jak i sankcji. Rzeczywistość wygląda tak, że Kreml prawdopodobnie spisał na straty swój gazowy biznes z Europą. Putin wie, że jeśli chce spowodować największe straty ekonomiczne, to czas na odcięcie dostaw gazu jest teraz, a nie za kilka miesięcy, gdy magazyny będą bardziej zapełnione, a Europa zyska czas na zapewnienie sobie alternatywnych dostaw.

Obecna polityka gazowa UE to przejaw hipokryzji

Obecna polityka energetyczna Europy jest nie do utrzymania. Stanowi przejaw hipokryzji i zostawia cały region na łaskę Rosji. Alternatywa nie jest miła i przyjemna, ale Europa musi się na to przygotować. Mam nadzieję, że się mylę, ale prawdopodobnie Stary Kontynent w najbliższych dniach i tygodniach doświadczy przerwy w dostawach gazu z Rosji. Pierwsze potencjalne odcięcie dostaw może nastąpić w okolicach 21. kwietnia, gdyż wtedy cześć mniejszych europejskich klientów musi zapłacić za gaz dostarczony w marcu, a Kreml może nalegać na płatność w rublach.

Rozwiązaniem dla tej sytuacji jest przyjęcie zasad gospodarki wojennej na czas lata, co wiązałoby się z ograniczeniem dostaw gazu do części przemysłu, aby zabezpieczyć w ten sposób kluczowe sektory, takie jak sektor żywnościowy czy chemiczny. Przy braku dostaw gazu z Rosji, to jedyny sposób, aby zapełnić europejskie magazynu przed nadejściem kolejnej zimy. Kosztem takich działań będzie recesja i jeszcze większa inflacja, gdy ceny gazu powrócą do rekordów z marca. Na rynku surowców i w kręgach dyplomatycznych niewiele osób otwarcie mówi o takim scenariuszu, ale Stary Kontynent szybko zbliża się do takiego gazowego rozrachunku z Rosją.