9 maja w ambasadzie Rosji w Berlinie odbyło się przyjęcie z okazji rocznicy zwycięstwa Związku Radzieckiego nad Niemcami w II wojnie światowej. Wśród gości byli niemieccy politycy, m.in. Alexander Gauland i Tino Chrupalla z partii AfD. Ich obecność na imprezie wywołała duże oburzenie w Niemczech.

Alice Weidel, zapytana w rozmowie z ARD, dlaczego jej tam nie było, stwierdziła: "Oczywiście podjęłam decyzję sama, była to decyzja osobista i nie wzięłam udziału ze względów politycznych". Świętowanie "porażki własnego kraju z byłym okupantem to coś, w czym osobiście zdecydowałam się nie brać udziału (...)".

"Szokujące"

Reklama

"Alice Weidel mówi o porażce, gdy świętujemy +Dzień Wyzwolenia+ w Niemczech" - zauważa "Bild". "Szokujące: Weidel nazywa nazistowskie Niemcy +swoim własnym krajem+. Czy nie ma różnicy pomiędzy reżimem faszystowskim, który zamordował 6 milionów Żydów, a dzisiejszą liberalną demokracją?" - pyta portal.

"Wyobraź sobie, że jesteś pytany, dlaczego nie byłeś gościem ambasady rosyjskich zbrodniarzy wojennych, a twoja odpowiedź brzmi: ponieważ nie chciałeś świętować klęski nazistowskich Niemiec" - napisał na platformie X jeden z internautów, udostępniając fragment wypowiedzi Weidel i dodając, że partia AfD jest "odrażająca".

Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)