Losy rozporządzenia, nad którym dyskutowano od niemal dwóch lat, do ostatniej chwili były niepewne. Mimo że w listopadzie Rada UE i Parlament Europejski doszły do porozumienia i zgodziły się na złagodzoną wersję rozporządzenia (w porównaniu do pierwotnego projektu Komisji), w przeddzień głosowania media obiegła informacja, że Europejska Partia Ludowa (EPL) zagłosuje przeciwko rozporządzeniu. Atmosferę podgrzewały też trwające protesty rolników, którzy najgłośniej sprzeciwiali się nowemu prawu. Ostatecznie przyjęto je stosunkiem głosów 329:275, a w większości partii politycznych, w tym EPL, nie było jednomyślności.

Odbudowa tego, co zdegradowane

Rozporządzenie w sprawie odbudowy zasobów przyrodniczych (NRL, Nature Restoration Law) jest częścią Zielonego Ładu i strategii na rzecz bioróżnorodności. Jego celem jest odbudowa zdegradowanych ekosystemów w Unii Europejskiej – wyznaczono w tym zakresie konkretne cele na nadchodzące lata.

Reklama

W najbliższej dekadzie w Unii zostanie zasadzonych 3 mld nowych drzew, a 20 proc. lądów i obszarów morskich oraz 30 proc. siedlisk w złym stanie zostanie objętych środkami odbudowy przyrody. Do 2050 r. środki ochrony mają objąć wszystkie wymagające tego ekosystemy, a także co najmniej 90 proc. zdegradowanych siedlisk.

- Potrzebujemy pilnych działań przywracających różnorodność biologiczną. Obecnie jest ona niezwykle degradowana, co wpływa także na jakość produkcji rolnej - mówi nam Piotr Nieznański, ekspert WWF i Koalicji Ratujmy Rzeki.

- Badania pokazują, że odbudowa zdrowych systemów przyrodniczych na terenach rolniczych ma pozytywny wpływ na produkcję żywności. Niska bioróżnorodność przekłada się m.in. na malejącą populację owadów zapylających, które są niezbędne do zdrowej produkcji rolnej. Nie chodzi więc wyłącznie o ochronę zdegradowanego środowiska – NRL jest też ważne z gospodarczego punktu widzenia. Tymczasem bardzo intensywne rolnictwo, uprawiane w monokulturach, jest jednak jednym z największych zagrożeń dla środowiska – dodaje Piotr Nieznański.

Część rolników niezadowolona

To jednak rolnicy najgłośniej protestowali przeciwko przyjęciu NRL. Copa Cogeca, europejska organizacja, która zrzesza rolnicze związki zawodowe i organizacje spółdzielcze, dzień przed głosowaniem opublikowała oświadczenie, w którym przekonuje, że część zapisów jest nierealna do wykonania. „Żaden europoseł nie może powiedzieć, że tekst zaproponowany do ratyfikacji nie będzie miał poważnego wpływu na naszą produkcję, naszą konkurencyjność, bilans handlowy UE lub ceny konsumpcyjne dla milionów Europejczyków” – apelowała organizacja.

Sprawozdawca César Luena wskazywał jednak po zakończeniu głosowania, że wdrażanie zapisów rozporządzenia odbędzie w zgodzie z rolnikami.

- Dzięki rozporządzeniu odbudujemy zdegradowane ekosystemy. Odbędzie się to z szacunkiem dla sektora rolnego – państwa członkowskie otrzymają tu elastyczność. Dziękuję naukowcom za to, że dostarczają dowodów naukowych i walczą z negowaniem zmiany klimatu. Dziękuję też młodym ludziom, którzy przypominają nam, że nie mamy ani planety B, ani planu B – podkreślał.

Największe kontrowersje wśród rolników budzą zapisy dotyczące ponownego nawadniania torfowisk. Mimo że w złagodzonych przepisach zaznaczono pewną elastyczność w tym zakresie i podkreślono, że nie będzie się to wiązać z żadnymi obowiązkami dla rolników i prywatnych właścicieli gruntów, rozporządzenie mówi o obowiązku odbudowy 30 proc. osuszonych torfowisk do 2030 r., 40 proc. do 2040 r. i 50 proc. do 2050 r.

- Kolejna, dobrze brzmiąca inicjatywa Unii Europejskiej została przyjęta. O NRL z punktu widzenia rolników oraz naszej gospodarki powinno się mówić jako czymś, co faktycznie brzmi dobrze, ale niestety będzie tragiczne w skutkach – mówi nam Monika Przeworska, dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej.

Według niej potrzeba odtwarzania torfowisk będzie oznaczała konieczność wyłączenia części pól z użytkowania.

Według Piotra Nieznańskiego przekaz, że „Unia każe zalać pola”, jest jednak dezinformacją.

– Po wejściu tej regulacji w życie Komisja, kraje członkowskie i programy prywatne mają zapewnić środki finansowe na wspieranie odbudowy ekosytemów, w tym na utrzymanie terenów podmokłych, co może być korzystne również dla rolników. Utrzymanie i/lub przywracanie dobrego stanu ekologicznego mokradeł i rzek to inwestycja w strategiczne dla każdego państwa zasoby wodne, w poprawę bezpieczeństwa powodziowego i redukcję skutków suszy. A to ma bezpośrednie przełożenie na gospodarkę i bezpieczeństwo publiczne. O tym zabrakło informacji w mediach i kampaniach wyjaśniających cele i konsekwencje realizacji NRL – mówi.

Walka o wodę

NRL dotyczy nie tylko lądów, ale też wód. Do 2030 r. kraje członkowskie mają przywrócić co najmniej 25 tys. km rzek do stanu swobodnego przepływu.

-Wejście w życie rozporządzenia oznacza, że przydatne staną się dwa dokumenty, które są już gotowe - "Krajowy program renaturyzacji wód powierzchniowych" i "Projekt strategii ochrony mokradeł w Polsce na lata 2022-2032” – mówi nam dr inż. Ilona Biedroń, prezeska Fundacji Zdrowa Rzeka. Dodaje, że dotychczas w Polsce zadziało się bardzo niewiele, żeby je wdrożyć.

- Plany gospodarowania wodami dla 38 proc. zdegradowanych rzek nie zakładają żadnych działań renaturyzacyjnych. Według mnie jest to poważne zaniedbanie Polski, ponieważ ponad 90 proc. rzek potrzebuje działań odtworzeniowych, żeby umożliwić osiągnięcie dobrego stanu ekologicznego, zgodnego z Ramową Dyrektywą Wodną – tłumaczy. Chodzi m.in. o odejście lub ograniczenie tzw. czyszczenia i udrażniania rzek czy wprowadzenie działań utrzymaniowych, tj. nasadzenia drzew przy brzegach rzek.

Ilona Biedroń liczy na to, że przyjęcie rozporządzenia będzie motywacją do takiej zmiany polskiego prawa, żeby działania renaturyzacyjne były łatwiejsze do realizacji. - Mokre bagna i zdrowe rzeki mogą być naszymi najlepszymi sprzymierzeńcami w dobie zmian klimatu. Warto o nie zadbać i odzyskać utracone ich funkcje – mówi.

NRL zakłada także odbudowę zasobów morskich. Sylwia Łyskawka, ekspertka ESG w Envirly i członkini grupy strategicznej dot. zarządzania ocenami w Africa-Europe Foundation zauważa, że Morze Bałtyckie jest jednym z niewielu mórz, gdzie powierzchnia chronionego obszaru przekracza już 10 proc. - W samej polskiej części Bałtyku wartość ta wynosi 24 proc. i obejmuje np. większość siedlisk istotnych dla różnych gatunków ptaków morskich. Stwarza to dobre podwaliny do skutecznej implementacji NRL. Jednak obszary te - szczególnie w polskiej części - często nie posiadają odpowiednich planów ochrony (zostały przygotowane pierwsze projekty takich planów, jednak żaden nie został do tej pory wprowadzony), a zarządzanie nimi nie jest skuteczne, co powoduje, że aż 40 proc. siedlisk Bałtyku charakteryzuje się niską jakością – mówi Sylwia Łyskawka.

Dodaje, że większość wyznaczonych obszarów chronionych obejmuje jedynie wody przybrzeżne. - NRL pomogłoby zwiększyć integralność takich obszarów, wprowadzając konkretne plany ochrony, które uwzględniałyby nie tylko powierzchnię obszarów chronionych, ale także realne działania związane z osiągnięciem ich celów ochrony i tym samym odbudową ich ekosystemów – dodaje.

Plany krajowe i analiza skutków

Po wejściu rozporządzenia w życie, kraje członkowskie będą musiały przygotować krajowe plany odbudowy przyrody, w których przedstawione będzie sposób realizacji założonych celów. Pierwsze plany mają dotyczyć okresu do czerwca 2032 r.

W przyszłym roku Komisja Europejska będzie musiała przedstawić sprawozdanie z informacją o zasobach finansowych niezbędnych do realizacji celów. Z kolei w 2033 r. dokona przeglądu i oceny wpływu NRL na rolnictwo, rybołówstwo i leśnictwo.

Jak głosowali polscy europosłowie?

Zdecydowana większość polskich europosłów głosowała przeciwko NRL. Dotyczy to zarówno członków Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (czyli polityków PiS i Suwerennej Polski), jak i Europejskiej Partii Ludowej (politycy Platformy Obywatelskiej i PSL). Za przyjęciem NRL głosowali polscy europosłowie z Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów, Odnówmy Europę oraz Zielonych (czyli przede wszystkim politycy Nowej Lewicy i Polski 2050).