Thomas Rose wkrótce rozpocznie misję w Polsce

Po ośmiu miesiącach od ogłoszenia przez prezydenta Donalda Trumpa nominacji Rose został zatwierdzony przez Senat na nowego ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce i po zaprzysiężeniu wkrótce oficjalnie rozpocznie swoją misję. Choć jak niemal wszyscy nominowani przez Trumpa kandydaci na ambasadorów Rose jest nominatem politycznym, a nie zawodowym dyplomatą, pod wieloma względami jest też nietypowym: w przeciwieństwie do wielu innych ambasadorów wybranych przez Trumpa, nie należy do najbliższego kręgu ludzi Trumpa, nie jest wpływowym biznesmenem ani jednym z dużych sponsorów jego kampanii wyborczej.

Jak powiedział sam Rose, swoją nominację zawdzięcza wstawiennictwu miliarderki Miriam Adelson, jednej z największych darczyńców Partii Republikańskiej i wdowie po wpływowym magnacie kasynowym z Las Vegas, Sheldonie Adelsonie. Małżeństwo Adelsonów, podobnie jak Rose, znane jest z silnego poparcia dla Izraela.

Dziennikarstwo i polityka

Swoją karierę Rose zaczynał jako dziennikarz - najpierw jako freelancer pracujący w drugiej połowie lat 80. dla radia PBS i CBS, który relacjonował wydarzenia związane z apartheidem w Republice Południowej Afryki, a także kryzysy w innych częściach świata: obalenie filipińskiego dyktatora Ferdinanda Marcosa, czy upadek muru berlińskiego. W 1987 r. otrzymał nominację do nagrody Emmy za produkcję telewizyjnego dokumentu na temat Żydów w ZSRR, którym zabroniono emigracji do Izraela, a w 1989 r. napisał książkę na temat medialnego poruszenia i wielkiej akcji uwolnienia trzech wielorybów spod zamarzniętego morza w Arktyce. Książka doczekała się hollywoodzkiej ekranizacji w 2012 - „Big Miracle” („Na ratunek wielorybom”).

Karierę w polityce Rose zaczął w 1990 r. jako zastępca burmistrza w Indianapolis, w rodzimym stanie Indiana, by później pełnić szereg innych ról w lokalnej polityce. Później wrócił do świata mediów, lecz głównie jako komentator i menedżer w USA, Wielkiej Brytanii, Kanadzie i Izraelu. Przez siedem lat był wydawcą i dyrektorem izraelskiego anglojęzycznego dziennika „Jerusalem Post”.

Główny strateg i starszy doradca wiceprezydenta Mike'a Pence'a

Rose wrócił do polityki po wyborczym zwycięstwie Trumpa w 2016 r., jako główny strateg i starszy doradca wiceprezydenta Mike'a Pence'a, z którym Rose współpracował, gdy Pence był gubernatorem Indiany. Choć Pence stał się jednym z głównych krytyków Trumpa na prawicy i jego rywalem w prawyborach, bliskie związki Rose'a z byłym wiceprezydentem nie zaszkodziły mu w zdobyciu nominacji Trumpa.

- Tom zawsze bardzo wspierał prezydenta Trumpa, a ja przez lata nigdy nie słyszałem, żeby w jakikolwiek sposób krytykował prezydenta Trumpa - powiedział PAP Gary Bauer, były republikański polityk i doradca w Białym Domu za prezydentury Ronalda Reagana, z którym Rose przez lata prowadził publicystyczny program radiowy, a potem podcast Rose&Bauer Show.

"Tom zawsze bardzo chwalił Polaków i zna historię Polski"

Bauer powiedział, że decyzja jego przyjaciela, by ubiegać się o stanowisko w Warszawie, nie była przypadkiem, bo od wielu lat był zainteresowany Polską i dobrze znał jej historię. Doradzał też Pence'owi w sprawach polityki międzynarodowej.

- Polska często pojawiała się w naszych rozmowach, Tom zawsze bardzo chwalił Polaków i zna historię Polski w XX wieku lepiej niż ktokolwiek inny - powiedział Bauer.

O swoim podziwie dla Polski przyszły ambasador wielokrotnie mówił podczas lipcowego wysłuchania w Senacie. Przedstawiał ją jako najlepszego sojusznika, jakiego Stany Zjednoczone mogłyby sobie wymarzyć. Zapowiadał też, że będzie się starał o poprawę relacji między Polską a Izraelem i przekonywał, że Polska jest niesłusznie obwiniana w Izraelu o współudział w Holokauście. Mówił również, że mimo swoich krytycznych wpisów na temat polityki rządu Donalda Tuska - krytykował m.in. zapowiedzi wprowadzenia podatku cyfrowego - ma doskonałe relacje zarówno z rządem, jak i PiS oraz zobowiązał się, że nie będzie faworyzował żadnej ze stron w rywalizacji politycznej.

- Jeśli Stany Zjednoczone będą miały interes w jakiejś sprawie, jeśli będzie to miało bezpośredni wpływ na Stany Zjednoczone, będę energicznym obrońcą prezydenta i jego programu - deklarował.

Kwestia neutralności politycznej

Zdaniem Daniela Frieda, byłego ambasadora USA w Polsce, zachowanie neutralności politycznej w Warszawie będzie kluczowe dla jego sukcesu na placówce.

- Jeszcze go nie poznałem, ale on wydaje się być inteligentnym gościem, który wie dużo o polskiej polityce. I jeśli jest tak mądry, na jakiego wygląda, nie będzie opowiadał się po żadnej ze stron w polskiej polityce, bo opowiadanie się po którejkolwiek ze stron w polityce dowolnego kraju to droga do nieudanej ambasadorskiej kariery - powiedział PAP były dyplomata.

Zaznaczył jednak, że jego atutem jest bycie częścią kręgu Trumpa.

- To jest niezbędne, ponieważ w obliczu braku regularnego procesu politycznego w Waszyngtonie, dostęp do świata Trumpa i jego najbliższego otoczenia jest teraz kluczowy dla osiągnięcia czegokolwiek. Georgette (Mosbacher) była w tym po prostu genialna - dodał, nawiązując do ambasador USA w Polsce za pierwszej kadencji Trumpa.

Silny orędownik Izraela i krytyk liberalizmu

Podczas swojej kariery publicystycznej, Rose - syjonistyczny Żyd przedstawiający się na portalu X jako „nie do końca tajny agent judeochrześcijańskiego spisku MAGA - dał się poznać jako silny orędownik Izraela oraz ostry krytyk liberalizmu, powielający wiele z tez stawianych przez Trumpa. Z tego m.in. powodu jego kandydatura nie uzyskała ponadpartyjnego poparcia w Senacie. W komisji spraw zagranicznej poparcia udzielili mu tylko Republikanie, a w środę wraz ze 106 innymi nominatami uzyskał 51 na 98 głosów - również tylko polityków partii rządzącej. Jego poprzednicy, Mark Brzezinski i Georgette Mosbacher zostali zatwierdzeni przez aklamację.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński