Na spotkanie z pochodzącą ze Słowenii pierwszą damą przyszło kilkaset osób, które zgromadziły się w stodole przekształconej na salę weselną w małym miasteczku Atglen 80 km od Filadelfii. Wiec odbył się w dniu, kiedy w Pensylwanii odnotowano rekordową liczbę ponad 2,2 tys. nowych przypadków Covid-19.

Odnosząc się do tematu pandemii, Melania Trump - która sama niedawno wyzdrowiała z Covid-19 - stwierdziła, że sama jest "zaniepokojoną matką i żoną", która wie, że wielu ludzi straciło swoich bliskich przez "cichego wroga". Jednocześnie poparła przyjęty przez jej męża kurs, twierdząc że jego administracja "wybrała, by iść do przodu podczas tej pandemii, a nie w tył".

"Nie zamykamy się i nie chowamy w strachu. Zabieramy się do pracy, by znaleźć prawdziwe i trwałe rozwiązania" - stwierdziła. Odpierając krytykę wobec prezydenta, pierwsza dama starała się zrzucić winę za śmierć ponad 220 tys. ofiar pandemii w USA na Demokratów, którzy "przedkładali swoją agendę nad dobrostan Amerykanów" i zajmowali się impeachmentem prezydenta zamiast skupić się na wirusie. Ostrzegła też, że "socjalistyczna agenda" Joe Bidena "zniszczy ten kraj".

Był to pierwszy podczas tej kampanii samodzielny występ żony prezydenta, która dotychczas nie brała aktywnego udziału w walce o reelekcję Trumpa.

Reklama

Pensylwania jest jednym z najważniejszych stanów dla wyniku wyborów. Trump wygrał tam minimalnie w 2016 r, ale tegoroczne sondaże wskazują na przewagę jego oponenta o 5-7 pkt procentowych. Mimo że do wyborów zostało 6 dni w stanie zagłosowało już prawie 2 mln ludzi (cztery lata temu oddano niecałe 6 mln głosów), z czego prawie 70 proc. to wyborcy zarejestrowani jako sympatycy Demokratów.