"Silne dowody (...) wskazują na to, że celem uczestników zamieszek na Kapitolu, było schwytanie i zabicie demokratycznie wybranych przedstawicieli władz USA" - uznali prokuratorzy we wniosku do sądu w Arizonie o przedłużenie aresztu dla Jacoba Chansleya, jednego z najbardziej prominentnych uczestników szturmu.
Półnagi, ubrany w futrzaną czapkę z rogami Chansley - znany w internecie jako "Szaman Q", ze względu na promowanie spiskowej teorii "QAnon" - miał zostawić na pulpicie wiceprezydenta w Senacie kartkę z napisem: "To tylko kwestia czasu, sprawiedliwość nadchodzi".
Podobnie intencje uczestników zamieszek ocenili w piątek śledczy w sprawie byłego oficera sił lotniczych, który pojawił się na Kapitolu z bronią i plastikowymi kajdankami (trytytkami). Był on jedną z co najmniej trzech osób wyposażonych w podobny sprzęt. Łącznie w sprawie zamieszek zatrzymano już kilkudziesięciu byłych i obecnych policjantów i żołnierzy oraz co najmniej jednego czynnego przedstawiciela sił zbrojnych.
Wiceprezydent Pence był jednym z głównych celów zwolenników Donalda Trumpa z uwagi na to, że nie uległ naciskom prezydenta i innych polityków, by wbrew konstytucji uznał część głosów Kolegium Elektorów za nieważne. Część uczestników zamieszek skandowała hasła wzywające do powieszenia wiceprezydenta. Według "Washington Post" i "New York Times" tylko sekundy dzieliły Pence'a od spotkania z tłumem. To, ze do tego nie doszło, jest m.in. zasługa czarnoskórego policjanta Eugene'a Goodmana, który skierował protestujących w przeciwną stronę.
We czwartek zarzuty w sprawie pogróżek pod adresem przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi usłyszał mieszkaniec Georgii Cleveland Meredith Jr., który przyjechał do Waszyngtonu z samochodem pełnym broni i amunicji, odgrażając się że zamorduje liderkę Partii Demokratycznej. Meredith nie mógł spełnić swoich gróźb, bo dotarł do stolicy zbyt późno, już po przywróceniu kontroli nad Kapitolem przez władze.
W piątek "New York Times" podał, że FBI prowadzi śledztwo wobec 37 osób w sprawie zabójstwa funkcjonariusza policji Kapitolu Briana Sicknicka, który został pobity przez tłum m.in. z użyciem gaśnicy.
Reuters: Prokuratura wycofuje się z twierdzeń o "bezpośrednich dowodach" na "zespoły do zabijania" na Kaptiolu
Prokurator Dystryktu Kolumbii Michael Sherwin oświadczył w piątek, że nie ma "bezpośrednich dowodów", by uczestnicy zeszłotygodniowych zamieszek na Kapitolu działali w ramach "zespołów do zabijania".
Reuters interpretuje wypowiedź Sherwina jako "próbę wycofania" się z zarzutów, z którymi wystąpili w czwartek prokuratorzy federalni w Arizonie. Zgodnie z nimi istnieją dowody na to, że uczestnicy zamieszek zamierzali "schwytać i zabić przedstawicieli demokratycznie wybranych władz USA".
Sherwin przyznał jednocześnie, że jego biuro i lokalne prokuratury mogą dysponować różnym materiałem dowodowym.
Amerykańscy śledczy wszczęli 275 postępowań karnych i postawili zarzuty około 98 osobom w związku z zamieszkami. Liczba spraw wzrośnie jeszcze w piątek do ponad 300 - poinformował Sherwin.
Władze prowadzą dochodzenia wobec rosnącej liczby funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa, którzy brali udział w szturmie. "Niestety w trakcie tej sprawy widzimy, że funkcjonariusze organów ścigania, zarówno byli, jak i obecni, być może nie w trakcie służby, uczestniczyli w zamieszkach" - powiedział prokurator Dystryktu Kolumbii. Jak dodał, w czwartek aresztowano dwóch policjantów z Rocky Mount w Wirginii pod zarzutami federalnymi dotyczącymi zamieszek.
Sąd w Arizonie zawnioskował o przedłużenie aresztu dla Jacoba Chansleya, jednego z najbardziej znanych uczestników szturmu.
Półnagi, ubrany w futrzaną czapkę z rogami Chansley - znany w internecie jako "Szaman Q", ze względu na promowanie spiskowej teorii "QAnon" - miał zostawić na pulpicie wiceprezydenta Mike'a Pence'a w Senacie kartkę z napisem: "To tylko kwestia czasu, sprawiedliwość nadchodzi". "Washington Post" podaje, że przewodniczący obradom Pence był bliżej intruzów niż to się wcześniej wydawało i jeszcze przez 14 minut po rozpoczęciu szturmu przebywał w sali senackiej.
Coraz więcej parlamentarzystów Demokratów z niepokojem wskazuje na to, że grupy popierające Donalda Trumpa odwiedziły Kapitol na kilka dni przed szturmem. Kongresmeni tej partii uważają, że mógł to być "rekonesans" i są szokowani, że tłum znalazł biura przywódców partii. "Sprawcy, terroryści, byli w stanie znaleźć w Kapitolu miejsca, których prawdopodobnie ja nie mogłabym znaleźć" - twierdzi Kim Schrier, Demokratka ze stanu Waszyngton.