Polityka wewnętrzna, gospodarka, wsparcie krajowego przemysłu i sprawiedliwość społeczna – to główne priorytety amerykańskiego prezydenta zarysowane tuż przed wczorajszym orędziem. Biden, który wieczorem przedstawiał coroczne orędzie na temat sytuacji w kraju, chciał uspokoić obawy wyborców dotyczących przyszłości amerykańskiej gospodarki.

- Nasz główny przekaz to: musimy zrobić więcej, ale są podstawy do optymizmu – mówił szef prezydenckiej Krajowej Rady Gospodarczej Brian Deese.

Ale także znaleźć platformę porozumienia z republikanami, którzy przejęli pod koniec zeszłego roku większość w Izbie Reprezentantów.

Reklama

Najniższe od dekad bezrobocie, inflacja zebrała jednak swoje żniwo

Do swoich sukcesów u progu trzeciego roku prezydentury Biden może zaliczyć najniższe od dekad bezrobocie – zaledwie 3,4 proc. - wzrost zatrudnienia w przemyśle i przeforsowanie serii pakietów legislacyjnych o łącznej wartości ponad 3 bilionów dolarów. To pakiet stymulacyjny na rzecz popandemicznej odbudowy, wypracowany w porozumieniu z republikanami pakiet infrastrukturalny oraz zeszłoroczny pakiet antyinflacyjny (IRA), który uruchomił m.in. szeroki wachlarz ulg i subsydiów dla zielonego przemysłu. Uchwalono także ważną ustawę o półprzewodnikach, która ma wzmocnić niezależność USA od globalnych łańcuchów dostaw m.in. w zakresie chipów.

Inflacja zebrała jednak swoje żniwo, a Amerykanie nie poczuli na razie korzyści z reform Bidena. Ponad 40 proc. pytanych o swoją sytuację materialną w ostatnim sondażu Washington Post i telewizji ABC uważa, że pogorszyła się ona za prezydentury demokraty. Drugie tyle deklaruje brak większych zmian w budżetach domowych, a tylko 16 proc. mówi o poprawie. Z drugiej strony dane z rynku przynoszą optymistyczne sygnały. Wzrost PKB szacuje się obecnie na 2,9 proc., a inflacja wyhamowuje.

Prezydent chce nadal forsować kluczowe postulaty ze swojej agendy, których nie udało się przeforsować w ramach przyjętych dotąd reform. Wart pierwotnie 3,5 bln dol. projekt ustawy przyjętej ostatecznie pod hasłem walki z inflacją okrojono np. w procesie parlamentarnych negocjacji do niespełna 400 mld. Akcent ma być położony m.in. na rozszerzanie dostępu do usług publicznych, ze służbą zdrowia na czele, obniżanie kosztów leczenia, a także wprowadzenie minimalnego opodatkowania miliarderów.

Jeśli prezydent chce powalczyć o kolejną kadencję, musi „dowieźć” coś więcej niż implementację już przyjętych reform

Równocześnie, jeśli prezydent chce powalczyć o kolejną kadencję, musi „dowieźć” coś więcej niż implementację już przyjętych reform, a to w obecnych realiach wymusza współpracę z republikanami. Na szukanie kompromisu skazuje go także kwestia zadłużenia, a konkretnie konieczność uzyskania zgody Kongresu na podniesienie jego limitu. W zamian za to oczekują oni przede wszystkim ograniczenia wydatków. - Musimy zmierzać w kierunku równowagi budżetowej i domagać się autentycznego rozliczenia każdego wydanego dolara – przekonywał spiker Izby Reprezentantów Kevin McCarthy. Niejako w odpowiedzi na te oczekiwania Biden podkreśla „odpowiedzialność fiskalną” swojej administracji, zwłaszcza na tle Donalda Trumpa, który – jak podkreśla Biały Dom – za swojej kadencji doprowadził do cięć podatkowych dla najzamożniejszych gospodarstw i korporacji o wartości prawie 2 bln dol., dla których nie zapewniono alternatywnych źródeł finansowania, a każdy kolejny rok przynosił wzrost deficytu. „Za prezydentury Bidena deficyt został obniżony o 1,7 bln dol., a przyjęte reformy dotyczące gigantów farmaceutycznych (Big Pharma), obniżenia kosztów leków na i sprawiedliwego opodatkowania bogaczy i wielkich korporacji zredukują go w przyszłości o kolejne setki miliardów” – czytamy w komunikacie Białego Domu.

Jednym z obszarów, na którym Biden może szukać porozumienia z opozycją jest redukcja zależności surowcowej amerykańskiej gospodarki, w szczególności od materiałów kluczowych z punktu widzenia nowych technologii. Rozwój alternatywnych łańcuchów dostaw surowców krytycznych i półproduktów dla przemysłu e-mobility czy fotowoltaiki stanowi jeden z filarów IRA. A teraz Biden ogłasza także nowe standardy dla publicznych inwestycji, które mają wspierać produkcję na terenie USA kolejnych materiałów, m.in. miedzi czy aluminium.

Protekcjonizm – w postaci kolejnych ulg i subsydiów dla krajowego przemysłu czy zachęt dla kosumentów do wybierania amerykańskich towarów – stanowi jeden z kierunków, który cieszy się szerokim ponadpartyjnym poparciem Kongresu. Zyskuje na znaczeniu również temat rywalizacji z Chinami – także w kontekście zestrzelenia w zeszłym tygodniu chińskiego balonu szpiegowskiego, który naruszył amerykańską przestrzeń powietrzną. Incydent sprawił, że nadzieje na obniżenie napięcia w amerykańsko-chińskich, które odżyły po zeszłorocznym spotkaniu Bidena z Xi Jinpingiem, przygasły.

W stronę protekcjonizmu

Zależność surowcowa i technologiczna od państwa środka – zwłaszcza w sektorze elektromobilności – stała się w ostatnich tygodniach przedmiotem szczególnego zainteresowania Kongresu. Dochodzenia w sprawie łańcuchów dostaw wytwórców baterii i pojazdów elektrycznych uruchomiła zarówno zdominowana przez republikanów Izba Reprezentantów, jak i w większości demokratyczny Senat. Chodzi m.in. o zdominowane przez chińskie koncerny wydobycie i przetwórstwo metali ziem rzadkich, grafitu czy litu. Pod lupą są m.in. kwestie wykorzystania przez poddostawców pracy przymusowej Ujgurów w regionie Xinjiangu oraz chińskich powiązań firm, które są adresatami rządowych subsydiów (na razie zapisanym w ustawie IRA warunkiem ulg na e-pojazdy jest co najmniej udział na poziomie co najmniej 40-proc. surowców krytycznych produkowanych i przetwarzanych w USA oraz 50 proc. dla komponentów; w kolejnych latach kryteria mają być stopniowo podnoszone). Według serwisu analitycznego Axios deputowani z obu stron politycznego sporu są oraz bliżsi porozumienia w sprawie zmierzenia się z „brudnymi” aspektami czystej energii.

Rosnący nacisk na protekcjonizm nie wróży też najlepiej transatlantyckim stosunkom handlowym, nadszarpniętym już w ostatnich tygodniach przez spory wokół subsydiów dla zielonego przemysłu. Jak raportuje firma doradcza Atlas w samym amerykańskim przemyśle bateryjnym dzięki przyjętym rozwiązaniom ogłoszono w zeszły roku inwestycje o wartości ponad 70 mld dol. A Global Data podaje, że łącznie z fabrykami będącymi już w budowie wartość ta przekracza 100 mld dol., wyprzedzając analogiczne plany w 27 krajach UE. Pojawiły się też pierwsze sygnały zwiastujące możliwą ucieczkę europejskich inwestycji do USA – np. szwedzki Northvolt zapowiedział ponowne przeanalizowanie planów budowy fabryki baterii w Niemczech i nie wyklucza przeniesienia projektu za ocean. Według europejskiego think tanku Transport & Environment konieczne są w tym celu dodatkowe środki na inwestycje, które pozwolą Unii podjąć rywalizację z Chinami i USA, a przede wszystkim uproszczenie procedur dla już dostępnych na rynku unijnym subsydiów. Ośrodek dowodzi ponadto, że Unia może całkowicie wyzwolić się z zależności od chińskich dostaw ogniw litowo-jonowych w perspektywie 2027 r., a do 2030 r. samodzielnie zaspokajać połowę swojego zapotrzebowania na uzdatniony lit.