Wielkie zmiany szykują się w lotnictwie USA, bowiem niedługo do służby wejść ma najnowsza zabawka USAF, czyli bombowiec B-21 Raider. To maszyna, która za jednym zamachem będzie mogła przelecieć nawet 11 tys. kilometrów.
Bombowiec przyszłości to straszna maszyna
W obliczu rosnących w siłę Chin i coraz bardziej rozpychającej się Rosji, w USA przyspieszono prace nad wdrażaniem nowoczesnych systemów uzbrojenia. Jedną z takich wojskowych nowinek jest prawdziwa podniebna bestia, czyli bombowiec dalekiego zasięgu, B-21. Pierwsza tego typu maszyna, na razie testowa, wzbiła się w powietrze w listopadzie 2023 roku i szybko okazało się, że sprawuje się doskonale, a producent, czyli Northrop Group mógł przejść do dalszych faz testów. W ostatnich miesiącach wydarzenia potoczyły się błyskawicznie.
Jak informuje portal „Defense One”, w tym tygodniu odbyły się kolejne testowe loty tej niezwyklej maszyny, a producent jest zadowolony z postępu prac nad jej wdrożeniem do powszechnego użytku.
- Naprawdę zaczynamy nabierać tempa. Czasami jesteśmy w stanie wygenerować dwa loty testowe w ciągu tygodnia, co, jeśli pomyślimy o tym, jak daleko jesteśmy do przodu, jest świetne - Tom Jones, prezes Northrop's Aeronautics Systems.
Na razie w fazie testowej są trzy samoloty typu B-21 w różnych konfiguracjach. Dwa przechodzą testy naziemne, a jeden niemal cały czas przebywa w powietrzu. I chociaż ta faza programu jeszcze się nie zakończyła, firma dostała już zielone światło na dostarczenie pierwszej, niskonakładowej serii tych maszyn. Na razie tajemnicą jest, jak wiele ich będzie.
Z USA doleci nawet do Moskwy
Amerykanom jednak się spieszy. Plan bowiem zakłada, że jeszcze w połowie tej dekady B-21 miałyby wejść do użytku w amerykańskim lotnictwie, gdzie zastąpią doskonale znane i wysłużone bombowce B-1 i B-2. Docelowo USAF zamierza na razie zamówić ich 100 sztuk, a stacjonować będą w trzech bazach na terenie Stanów Zjednoczonych.
Jednak fakt, iż maszyny te na stałe bazować będą w USA nie oznacza, że nie zobaczymy ich na europejskim niebie. Ich kosmiczny wręcz zasięg, wynoszący 11 tys. kilometrów pozwoli osiągnąć niemal każde miejsce na ziemi, bez konieczności lądowania. Największym atutem tej maszyny jest jej słaba wykrywalność dla radarów, a przemykając się niepostrzeżenie na terytorium wroga, może zaatakować potężnym arsenałem bomb konwencjonalnych, bądź nawet jądrowych. Wyposażony ma być też możliwość przenoszenia i obsługi systemów dronowych.
Sam samolot waży 70 ton, a latać może na wysokości 15 kilometrów z prędkością 1000 km/h. Szacuje się, że koszt zakupu jednej takiej maszyny, naszpikowanej wręcz najnowszą technologią i mogącą dolecieć z Nowego Jorku do Moskwy, to 730 mln dolarów.