Cła na cały świat
Trump wprowadza globalną taryfę w wysokości 10% na wszystkie importowane towary. To jednak dopiero początek – kraje, które mają największy deficyt handlowy z USA, mogą spodziewać się jeszcze wyższych ceł. Nowe stawki wejdą w życie już w kwietniu. „To nie wojna handlowa. To walka o sprawiedliwość i bezpieczeństwo” – podkreślił Trump.
Niektóre towary – jak leki, półprzewodniki, drewno, ropa czy metale strategiczne – mają być z tych ceł wyłączone. Ale dla większości krajów to oznacza gospodarczy wstrząs i konieczność negocjacji z nową, znacznie bardziej asertywną administracją USA.
Ameryka przestaje grać rolę naiwniaka
Według Trumpa „złota zasada” handlu międzynarodowego powinna brzmieć: „Traktujcie nas tak, jak my traktujemy was”. Jego zdaniem przez lata inne kraje narzucały USA wysokie cła, podczas gdy amerykański rynek pozostawał otwarty. Biały Dom argumentuje podając przykłady: USA pobierają 2,5% cła na samochody – Indie 70%. Jabłka? W USA bez cła, w Turcji 60%. Lista jest długa.
Prezydent zarzuca też krajom takim jak Chiny, Niemcy czy Indie, że stosują nieuczciwe praktyki – od manipulacji walutami po sztuczne zaniżanie płac i bariery pozataryfowe. Wszystko po to, by ich eksport był tańszy i bardziej konkurencyjny. „Koniec z tym!” – ogłasza Trump.
„Made in USA” znowu w modzie
Nowa polityka to część większego planu. Trump chce przywrócić produkcję do USA. Według danych jego administracji, od 1997 roku kraj stracił 5 milionów miejsc pracy w przemyśle. W 2023 roku udział USA w globalnej produkcji spadł do 17,4%, z niemal 30% na początku wieku.
Nowe cła mają zachęcić do przenoszenia fabryk z powrotem do Stanów i odbudowy strategicznych sektorów, takich jak motoryzacja, farmacja, elektronika czy przemysł zbrojeniowy. To również odpowiedź na pandemię i konflikty w globalnych łańcuchach dostaw, które ujawniły, jak bardzo Ameryka jest zależna od zagranicznych dostawców.
Ekonomia, a amerykańskie bezpieczeństwo narodowe
Trump podkreśla, że handel to dziś kwestia bezpieczeństwa narodowego. Uzależnienie od zagranicy to ryzyko – nie tylko ekonomiczne, ale i militarne. Nowe taryfy mają nie tylko chronić gospodarkę, ale też zapewnić Amerykanom większą niezależność w razie globalnych kryzysów.
„To stan wyjątkowy” – mówi prezydent. „Musimy odbudować naszą siłę gospodarczą, zanim będzie za późno”.
Stan wyjątkowy = więcej władzy dla Trumpa
Wprowadzenie stanu wyjątkowego (ang. National Emergency) daje Trumpowi nowe, szerokie uprawnienia – zwłaszcza w zakresie polityki handlowej. Dzięki tzw. ustawie IEEPA (International Emergency Economic Powers Act), prezydent może teraz samodzielnie nakładać, zmieniać i rozszerzać cła, bez konieczności zgody Kongresu.
To oznacza, że jeśli któryś z partnerów handlowych odpowie na amerykańskie taryfy odwetowymi działaniami – Trump będzie mógł natychmiast zaostrzyć restrykcje. Z kolei kraje, które podejmą kroki w stronę „uczciwego handlu”, mogą liczyć na obniżenie lub zniesienie ceł.
Dodatkowo, prezydent USA zyskał możliwość wyłączania wybranych towarów z nowych ceł, np. tych kluczowych dla gospodarki lub bezpieczeństwa narodowego. W praktyce to narzędzie nacisku dyplomatycznego – kto współpracuje, ten zyskuje.
Źródło: "Prezydent Donald J. Trump ogłasza stan wyjątkowy, by zwiększyć naszą przewagę konkurencyjną, chronić suwerenność oraz wzmocnić bezpieczeństwo narodowe i gospodarcze." – opubl. whitehouse.gov