Mijają już ponad trzy miesiące, od kiedy rejsy przez Kanał Sueski zostały wstrzymane. Czy rynek przywykł do logistycznego paraliżu? Jakie są widoki na przyszłość?
ikona lupy />
Jakub Bączkowski, kierownik ds. FCL w Klastrze NEE / Materiały prasowe

Jakub Bączkowski, kierownik ds. FCL w Klastrze NEE:Niedawno obchodziliśmy 100 dni blokady. To na tyle długi czas, że sytuacja się ustabilizowała, co oznacza, że armatorzy, ale i klienci pogodzili się z faktem, iż tranzyt trwa dłużej. Zamiast 35 dni, jak miało to miejsce jeszcze pod koniec 2023 r., dziś zajmuje ok. 50 dni, w związku z koniecznością wytyczenia nowej trasy. Wydłużenie terminów ma również przełożenie na koszty. Trudno przewidzieć, jak będzie się zmieniać sytuacja w najbliższym czasie. Jesteśmy przygotowani na wspieranie naszych klientów w każdych okolicznościach.

Chciałabym wrócić do stawek. Czy z powodu wydarzeń w regionie dobiły do rekordowych, notowanych podczas pandemii? Jak dziś się kształtują?

Jakub Bączkowski: Do takiej eskalacji nie doszło. Pierwszy okres po ostrzelaniu przez jemeńskich bojowników statków kontenerowych przepływających przez Morze Czerwone faktycznie był bardzo nerwowy. Stawki bardzo poszybowały w górę i wydawać by się mogło, że końca podwyżek nie widać. Było to jednak potęgowane wzrostem zamówień w związku z chińskim Nowym Rokiem, co jest standardowym zjawiskiem powtarzającym się co roku. Gdy minął, a popyt na usługi wrócił do normalnego poziomu, stawki za kontener uległy obniżce. Dziś są 30–40 proc. poniżej ceny z początku tego roku i, według SCFI (Shanghai Shipping Exchange), czyli indeksu średnich stawek, wynoszą 1943 dol. za 20-stopowy kontener. Nadal jednak są wyższe o 100 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym. Presja na dalsze spadki ze strony klientów nie ustępuje. Armatorzy nie są jednak przychylni zmianom, mimo że podaż na usługę przewyższa popyt. Koszty z tytułu prowadzonej działalności nie uległy bowiem obniżce. Nasza rola jako doświadczonego partnera logistycznego polega na tym, aby jakoś te dwa interesy pogodzić i proponować najlepsze rozwiązania naszym klientom.

Co zatem może zaburzyć obecną stabilizację na rynku transportu morskiego?
ikona lupy />
Bartosz Wilczyński, kierownik rozwoju Biznesu Oceanicznego w Klastrze NEE / Materiały prasowe

Bartosz Wilczyński, kierownik rozwoju Biznesu Oceanicznego w Klastrze NEE:

Zjawisk, które mogą wpłynąć na sytuację frachtu oceanicznego, jest wiele. Po pierwsze, jest zależny od przyszłości Tajwanu, a przypominam, że tędy przebiega główny szlak wymiany handlowej między Azją a Europą. Po drugie, od tego, czy konflikt na Bliskim Wschodzie będzie eskalował, czy nie. Po trzecie, co dalej będzie się działo w Ukrainie. Koniec wojny oznacza, że do naszej części Europy będzie można ściągać towary z Azji na potrzeby odbudowy tego kraju. Wreszcie, nie bez znaczenia są wybory w Stanach Zjednoczonych. Co prawda będą miały największe oddziaływanie na to, co wydarzy się na Pacyfiku, jednak nie pozostaną bez wpływu na trendy europejskie. Dlatego uważam, że dziś trzeba się przygotować na wiele scenariuszy.

Czy w związku z kłopotami w Kanale Sueskim na znaczeniu zyskują inne formy transportu?

Justyna Jaśkiewicz, kierownik ds. LCL w Klastrze NEE: Po chińskim Nowym Roku oczy części zleceniodawców, którym szczególnie zależy na krótszym czasie realizacji, zwróciły się w kierunku transportu kolejowego i lotniczego.

Bartosz Wilczyński: Nasza usługa kolejowa stała się uzupełnieniem dla transportów realizowanych z Chin. Znaczna część klientów zaczęła się na nią przerzucać, próbując ratować swoje dotychczasowe łańcuchy dostaw. Sprzyjała temu widoczna regularność, do jakiej doszło na rynku transportu kolejowego. Jeszcze w zeszłym roku, w terminie przewozów tą drogą występowały duże wahnięcia. Bywało, że trwał on 14 dni, ale i 21 dni. Od tego roku jest to maksymalnie 14 dni, do czego przyczyniła się redukcja w zakresie wolumenu przewożonych towarów, a co za tym idzie – poprawa serwisu. Regularność ma oczywiście swoją cenę. Transport kolejowy zdrożał o kilkanaście procent, ale jego cena jest do zaakceptowania przez zamawiających, zwłaszcza że zapewnia dużo szybszą dostawę niż transport morski.

Co jeszcze uległo zmianie?
ikona lupy />
Justyna Jaśkiewicz, kierownik ds. LCL w Klastrze NEE / Materiały prasowe

Justyna Jaśkiewicz: W związku ze spiętrzeniem zamówień tuż przed chińskim Nowym Rokiem były kłopoty z dostępnością 20-stopowych kontenerów. Jednak dzięki temu, że DB Schenker miał zarezerwowaną wcześniej odpowiednią ilość miejsca, mogliśmy bez problemu rozwiązać tę kwestię i zagwarantować transport ładunków naszych klientów. Towary ładowaliśmy w większe dostępne kontenery 40-stopowe. Aby je wypełnić w całości, jeden kontener służył kilku zamawiającym. Nastąpiło więc łączenie interesów klientów.

Na wdrożenie jakich jeszcze rozwiązań zdecydowała się firma?

Bartosz Wilczyński: Już w pandemii przekonaliśmy się, że najważniejszym elementem w procesie bezpieczeństwa łańcucha dostaw jest zarządzanie informacją. Klienci chcą wiedzieć, co się dzieje z transportem ich towaru, by móc szybko reagować na ewentualne zawirowania, a co za tym idzie – zmniejszyć potencjalne ryzyko wystąpienia szkód. Dzięki przyspieszeniu digitalizacji byliśmy w stanie zaproponować naszym klientom platformę do samodzielnego zarządzania zamówieniami i frachtem, tzw. Order Management i Freight Management. Dzięki niej mogą sprawdzać, co się dzieje z transportem ich towaru, a to daje im lepszą kontrolę nad realizacją zamówienia. Klientom, którzy są z nami związani kontraktami, oferujemy za jej pośrednictwem zarządzanie łańcuchem dostaw, czyli mają oni dostęp w czasie rzeczywistym do wiedzy na temat przewozu ładunku, na poziomie pojedynczego SKU mogą sprawdzić, gdzie jest wysłana przez nich konkretna koszulka. Wreszcie, tacy klienci otrzymują od nas też podgląd do tego, gdzie jest i kiedy będzie wysłany przez nich towar. Dzięki temu, że mamy wiedzę na temat tego, co się dzieje na morzu i w portach, dajemy im dostęp do informacji na temat terminu dostawy. Narzędzie analityczne oparte na przewidywaniu ETA bazuje na danych historycznych i aktualnych danych z portów, a to pozwala im być krok przed ewentualnymi ryzykami. W razie jakichkolwiek zawirowań mogą zarządzić transportem w inny sposób, który zagwarantuje im terminowość dostaw, a tym samym pozwoli uniknąć kary za niedotrzymanie czasu dostawy.

Co jeszcze ma w planach firma?

Justyna Jaśkiewicz: W grudniu uruchomiliśmy w Gdańsku magazyn dla drobnicy kontenerowej, zyskując dodatkowe 5 tys. miejsc paletowych. Dzięki temu nasi klienci, którzy chcą ściągnąć towar przed gorącym sezonem, a nie chcą przy tym narażać się na wysokie opłaty za jego przechowanie w porcie, mogą skorzystać z naszej oferty magazynowania. Do tego proponujemy im pełną obsługę towaru i wiele usług dodanych w miarę ich potrzeb, czyli np. jego komplementację na poszczególne kierunki, weryfikację pod względem jakości, etykietowanie itp. Skupiamy się dziś na bezpośrednich liniach drobnicowych, by ograniczyć liczbę przeładunków i koszty związane z ich obsługą, co ma znaczenie przy rosnących opłatach za transport.

Jakie dziś widzi firma wyzwania w związku z transportem oceanicznym?

Justyna Jaśkiewicz: Kluczowy jest czas transportu i lawirowanie klientów między kilkoma jego formami. To rodzi wyzwania związane z ich doborem do rodzaju przesyłki i utrzymaniem kosztów w ryzach. Dzięki kompleksowym rozwiązaniom logistycznym DB Schenker możemy ich w tym efektywnie wspierać.

Bartosz Wilczyński: Myślę, że tym, czego się dziś wszyscy obawiają, są tzw. czarne łabędzie, czyli wydarzenia, które mogą wystąpić, a które są zupełnie nie do przewidzenia. Dzięki wydarzeniom z ostatnich lat jednak i tu zdobyliśmy wiele doświadczenia i nawet w niepewnych czasach jesteśmy w stanie dostarczyć pewny serwis.

Partner: DB Schenker

fot. materiały prasowe