Spośród nowy tras kolejowych najbardziej zaawansowane są przygotowania do budowy linii „Igrek” z Warszawy przez Łódź do Wrocławia z odnogą do Poznania. Ustalony został już przebieg z Mazowsza na Dolny Śląsk. Wczesną wiosną mamy poznać lokalizację odcinka z Sieradza do Poznania. Wśród ekspertów realizacja „Igreka” nie wywołuje kontrowersji, bo od dawna mówi się o potrzebie budowy jak najkrótszej trasy z Warszawy do Wrocławia, która zastąpi krętą obecną.

Spory wywołują jednak parametry. Spółka Centralny Port Komunikacyjny zaznacza, że geometria torów, czyli promienie łuków, umożliwi w bliżej nieokreślonej przyszłości osiąganie tam prędkości 350 km/h (im wyższa prędkość, tym przebieg musi być łagodniejszy). Co do zasady nowa trasa ma być jednak przystosowana do 250 km/h. Taką prędkość wpisano do pierwszych wniosków o decyzję środowiskową – dotyczących odcinków między Łodzią a Warszawą. Taka sama szybkość ma się też pojawić w kolejnych wnioskach.

Te założenia krytykuje Piotr Malepszak, ekspert transportowy, były prezes spółki CPK. – Nie buduje się linii na 350 km/h, żeby sztucznie ograniczać na niej prędkość do 250 km/h. Linia na 350 km/h to o 15–20 proc. wyższe koszty budowy, a wydanie decyzji środowiskowej dla 250 km/h powoduje, że dla wyższej prędkości trzeba będzie ponownie starać się o taki dokument. To działanie absurdalne – mówi Piotr Malepszak. Uważa, że na wiele lat Polska może sobie zablokować możliwość realizacji naprawdę szybkiej kolei. Dodaje, że przy realizacji inwestycji za dziesiątki miliardów (tylko odcinek Warszawa–Łódź ma kosztować 20 mld zł) warto budować przyszłościowo.

Cały artykuł przeczytasz w dzisiejszym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.

Reklama