Tym razem protest zorganizował związek zawodowy maszynistów ASLEF, który w odróżnieniu od RMT, związku zawodowego pracowników transportu kolejowego, morskiego i drogowego, nie zawarł jeszcze porozumienia o podwyżkach płac swoich członków. Jak twierdzi ASLEF, maszyniści nie dostali żadnych podwyżek od 2019 r., choć z danych urzędu statystycznego ONS wynika, że i tak zarabiają oni prawie dwa razy więcej niż wynosi średnia pensja w kraju.

W czasie rozpoczętego we wtorek protestu strajkować będą maszyniści pracujący dla 18 przewoźników kolejowych, czyli prawie wszystkich obsługujących połączenia w Anglii. Akcja została rozłożona na pięć dni - we wtorek strajkują maszyniści siedmiu przewoźników, w środę - dwóch, a w piątek, sobotę i poniedziałek - po trzech każdego dnia.

We wtorek na trasach tych przewoźników, których maszyniści strajkowali, pociągi nie kursowały prawie wcale, choć pod koniec zeszłego roku parlament przyjął ustawę mającą zapobiec takim sytuacjom. Zgodnie z nią przewoźnicy mogą wymagać od pracowników, by nawet w czasie strajków część z nich stawiła się do pracy, tak aby obsługiwane było wymagane przez ustawę minimum 40 proc. połączeń. Jednak we wtorek żaden z przewoźników z tej możliwości nie skorzystał, co premier Rishi Sunak określił jako rozczarowujące.

Reklama

Z Londynu Bartłomiej Niedziński