Chcemy być neutralni, a tym samym odpowiedni dla wszystkich – to strategia operatora budującego infrastrukturę telekomunikacyjną Hawe, w którym rządzi Jerzy Karney. Notowana na giełdzie spółka, warta ponad 700 mln zł, nie jest szeroko znana, ale bez niej klienci Plusa, T-Mobile, Grupy TP, UPC Polska, Netii czy Dialogu nie mogliby dzwonić, korzystać z internetu czy oglądać telewizji. Hawe rozbudowuje i utrzymuje infrastrukturę, dzięki której do domów klientów dociera sygnał telewizyjny i internetowy. W sumie korzysta z niej około 60 operatorów.
– I chcemy, żeby było ich więcej – mówi Jerzy Karney. Twierdzi, że polski rynek telekomunikacyjny jest w najlepszym do realizacji tego celu momencie. Operatorzy przyspieszają inwestycje w rozwój szybkiego internetu, bo popyt na tego typu usługi – nie tylko ze strony prywatnych klientów, ale także biznesu – dynamicznie rośnie. Operatorzy, podkreśla Karney, widzą też, że by rozwijać te usługi, muszą łączyć siły i zdać się na wyspecjalizowane firmy, znające się na budowie i zarządzaniu światłowodami. Takie jak Hawe.

Hawe ciągle do przodu

Karney to menedżer do wynajęcia, który w branży telekomunikacyjnej działa od niedawna. Ale dzięki temu nie ma sentymentów; liczy się strategia, synergia, wynik. Zęby zjadł na fuzjach i przejęciach. Przez lata pracował dla jednego z najbogatszych Polaków – Michała Sołowowa. Jako wiceprezes Magellan Pro-Equity Fund, zarządzającego aktywami takich firm, jak Opoczno, Synthos, Barlinek i Echo Investments, przejmował dla miliardera z Kielc firmy w Polsce i za granicą. Do tego zarządzał ryzykiem walutowym, odpowiadał za dopinanie transakcji w urzędach antymonopolowych.
Reklama
Szlify w branży finansowej Karney stawiał na początku lat 90. w sektorze bankowym. Trafił do niego po ukończeniu studiów: najpierw na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego, a później w Podyplomowym Studium Funkcjonowania Gospodarki Narodowej o specjalności pieniądz i bankowość. Zaczynał w departamencie obsługi klientów indywidualnych banku Pekao, a potem pracował w Polskim Banku Rozwoju. W 1996 roku był już wiceprezesem banku Raiffeisen Investment, następnie kierował biurem inwestycji finansowych PZU. Poza funkcjami finansowymi w kolejnych spółkach Karney ma też na koncie epizod w branży mediowej – był dyrektorem ds. zawartości multimedialnej portalu Interia.pl. Do grona współpracowników innego inwestora Marka Falenty trafił w ubiegłym roku z racji doświadczenia w fuzjach i przejęciach. I został prezesem Falenta Investments. Falenta jest też właścicielem Hawe.
Nic dziwnego, że gdy tylko Jerzy Karney stanął za sterami spółki, Hawe natychmiast zaczęło być wymieniane jako gracz na rynku fuzji i przejęć. Wcześniej uważano spółkę raczej za łakomy kąsek dla takich graczy jak Zygmunt Solorz-Żak czy Polkomtel. Gdy KGHM wystawił na sprzedaż Dialog, Hawe pojawiło się na liście zainteresowanych jako potencjalny kupiec. Ostatecznie jednak spółka wycofała się z wyścigu. Ale nie wyklucza przejęć w przyszłości lub częściowej wymiany aktywów z innym działającym na rynku podmiotem. Wszystko ma służyć jednemu celowi: dalszej ekspansji Hawe. Karney podkreśla, że interesują go różne możliwości konsolidacji, powiększenie stanu posiadanej infrastruktury i zwiększenie przychodów.
– Naszymi celami są maksymalna komercjalizacja posiadanej infrastruktury, dalszy rozwój sieci światłowodowej oraz ekspansja zagraniczna – mówi w rozmowie z „DGP” Jerzy Karney.

Szybkość przede wszystkim

Hawe z nadzieją patrzy na mobilny internet w technologii LTE, który buduje Zygmunt Solorz-Żak. Wprawdzie do klientów sygnał dotrze bezprzewodowo, ale między poszczególnymi stacjami bazowymi dosyłany będzie światłowodami. Ktoś musi je położyć. Dla spółki takiej jak Hawe może to być kontrakt o wartości przekraczającej 100 mln zł. – Prowadzimy zaawansowane rozmowy na ten temat – mówi Karney.
Taka strategia ma pomóc Hawe utrzymać wysoką dynamikę wskaźników finansowych osiągniętych w 2010 roku – spółka podwoiła w nim przychody do 101 mln zł, a zysk netto wzrósł sześciokrotnie do 37,2 mln zł. Karney przyznaje, że identyczny wzrost w tym roku będzie trudny do osiągnięcia, ale można się wciąż spodziewać dynamicznej poprawy wyników. Tym bardziej że – jak podkreśla Karney – Hawe nie powiedziało jeszcze w tym roku ostatniego słowa, jeśli chodzi o nowe kontrakty.