Miniony rok najkrócej można podsumować jako czas, kiedy uwidoczniły się uśpione dotychczas siły dążące do przemeblowania światowego porządku. W przyszłym roku możemy więc spodziewać się spektaklu, do którego 2016 r. był tylko przygrywką.

Wyborami w USA i referendum w Wielkiej Brytanii Anglosasi odrzucili globalizację – element światowego ładu, który z takim trudem budowali po II wojnie światowej. W 2016 r. Chiny i Rosja wystawiły na próbę hegemonię Stanów Zjednoczonych. W przypadku Państwa Środka była to budowa sztucznych wysp i baz wojskowych na Morzu Południowochińskim, w przypadku Moskwy – interwencja militarna w Syrii. 2016 r. nie był spokojnym rokiem, a 2017 r. nie zapowiada się lepiej. Jakby tego było mało, wszelkie prognozy utrudnia nagromadzenie dużej ilości znaków zapytania.

Największą niewiadomą jest prezydentura Donalda Trumpa, nie tylko ze względu na lekko chaotyczną osobowość nowego lokatora Białego Domu, ale też na wypełnioną skrajnymi konserwatystami i tuzami biznesu drużynę, która pomoże mu w rządzeniu. Biznesmen zostanie zaprzysiężony na prezydenta 20 stycznia. Dopiero wtedy okaże się, jak zamierza przekuć w konkret swój reformatorski zapał i czy pomoże mu w tym republikańska większość w Kongresie. Bardziej niż odrzucenie Obamacare świat interesuje jednak, jaką politykę zagraniczną zamierza prowadzić nowy prezydent. Z perspektywy Warszawy najważniejsze, na jakich zasadach (i czy w ogóle) Trump chciałby dokonać zbliżenia z Rosją. Resetem w stosunkach z Moskwą swoją kadencję zaczął też Barack Obama. Nie skończyło się to najlepiej.

Niepewność polityczną pogłębia to, że w pierwszym kwartale 2017 r. Wielka Brytania powinna formalnie poinformować o zamiarze opuszczenia UE, a tym samym aktywować przewidzianą w art. 50 traktatu lizbońskiego procedurę wychodzenia. Brexit stanie się faktem po dwóch latach, niezależnie od tego, czy w tym czasie uda się zakończyć negocjacje na temat jego warunków. A to jest dość wątpliwe, bo według przecieków brytyjski rząd nie jest jeszcze zbyt dobrze do nich przygotowany, a poza tym skłania się raczej do twardego brexitu, czyli jest gotowy poświęcić członkostwo we wspólnym rynku w zamian za możliwość ograniczenia dostępu do własnego rynku pracy. Dodatkowym problemem jest sądowa batalia, czy rząd musi uzyskać zgodę parlamentu na odwołanie się do art. 50, czy też nie (Sąd Najwyższy wyda orzeczenie w styczniu).

Niewiadomą są także wybory, które w przyszłym roku odbędą się co najmniej w pięciu państwach Unii Europejskiej. Wynik niektórych z nich może być kluczowy dla przyszłości Wspólnoty. 15 marca parlament wybierać będą Holendrzy i – jak wskazują sondaże – największą frakcję będzie w nim miała populistyczna Partia na rzecz Wolności (PVV). W wielopartyjnym systemie w tym kraju żadne ugrupowanie nie jest w stanie rządzić samodzielnie, tym niemniej trudno sobie wyobrazić spójną i stabilną koalicję z wyłączeniem PVV. W kwietniu i maju odbędą się wybory prezydenckie we Francji, w których faworytem jest kandydat centroprawicowych republikanów, były premier François Fillon. W drugiej turze powinien on zmierzyć się z liderką Frontu Narodowego Marine Le Pen lub – co mniej prawdopodobne – z byłym ministrem gospodarki Emmanuelem Macronem. O ile nie wydarzy się nic niespodziewanego, inny wynik niż zwycięstwo Fillona jest mało prawdopodobny. Miesiąc później odbędą się także wybory do parlamentu i je również wygrają raczej republikanie.

Reklama

Jesienią zaś odbędą się wybory do niemieckiego parlamentu. W nich inny wynik niż zwycięstwo chadecji i kontynuacja wielkiej koalicji z socjaldemokracją jest nieprawdopodobny, ale dobry wynik prawicowo-populistycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD), która walczy o trzecie miejsce, dużo powie o nastrojach społecznych w tym kraju. Populistyczna partia ANO jest z kolei faworytem październikowych wyborów w Czechach, a ponieważ jej potencjalni koalicjanci mają poglądy eurosceptyczne, możliwe, że kraj ten będzie jeszcze bardziej niechętny eurointegracji niż obecnie. Wiosną prawdopodobnie odbędą się natomiast przedterminowe wybory we Włoszech, w których rządząca Partia Demokratyczna będzie rywalizowała o zwycięstwo z populistami z Ruchu Pięciu Gwiazd, którzy chcą m.in. wyjścia ze strefy euro.

Wynik włoskich wyborów zależy w dużej mierze od tego, czy uda się rozwiązać kryzys sektora bankowego. Największy problem jest obecnie z Monte dei Paschi di Siena, trzecim co do wielkości (i najstarszym) włoskim bankiem, ale także sytuacja kilku innych jest trudna. Włoski rząd przyjął przed świętami plan ratowania MPS, ale okazało się, że potrzeba na to więcej pieniędzy, niż szacowano. Wariant najgorszy z możliwych: sytuacja w MPS pogarsza się na tyle, że klienci rzucają się do wycofywania pieniędzy, co jeszcze pogarsza kondycję instytucji. Skok na depozyty uruchamia efekt domina i lawinę wyciągania środków także z innych banków, zmuszając rząd do bailoutu i wciągając strefę euro w kolejny kryzys.

W nadchodzącym roku niespokojna będzie nie tylko Europa. Późną wiosną lub na początku lata w Turcji ma się odbyć referendum w sprawie zmian konstytucyjnych, które wzmacniają uprawnienia prezydenta. Wprowadzenie systemu prezydenckiego od lat jest w programie rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju i prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana, ale z różnych powodów nie udawało się tego zrealizować. Na początku grudnia posłowie przedstawili jednak pakiet poprawek i wygląda na to, że zostaną one poddane pod osąd wyborców, którzy według sondaży są w tej sprawie podzieleni. Według przeciwników, zwiększanie uprawnień prezydenta będzie oznaczać, że Turcja coraz bardziej skłania się w stronę dyktatury. Tym, co w kontekście Turcji niepokoi, jest jej polityka zagraniczna – szantażowanie Unii Europejskiej napływem uchodźców, odwracanie się od Zachodu i zbliżenie z Rosją.

Zbliżenie Turcji z Rosją może się okazać kluczowe dla zakończenia konfliktu w Syrii. Oznacza bowiem, że Ankara łaskawszym okiem zacznie patrzeć na pożądany przez Moskwę wynik wojny domowej w Syrii. Na przełomie stycznia i lutego jest planowane wznowienie rozmów pokojowych w Genewie, ale ich dynamika będzie znacząco inna. Dzięki odbiciu Aleppo pozycja prezydenta Baszara al-Asada jest dziś znacznie silniejsza. Przy obecnym układzie sił trudno sobie wyobrazić, żeby zgodził się on na oddanie części władzy w ręce opozycji (chyba że taka będzie kalkulacja jego mocodawców z Moskwy i Teheranu). O demokratycznej Syrii bez Asada można już tylko pomarzyć.

>>> Czytaj też: Socjalizacja Węgier. Rząd zapowiada zwiększenie świadczeń dla rodzin

2017 r. daje za to realną szansę na pokonanie samozwańczego Państwa Islamskiego. Dżihadyści zostali praktycznie wyparci z Iraku, a pod ich kontrolą pozostała jedynie część Syrii. Na ile uda się raz na zawsze wyplenić terroryzm z terenów, które opanował Da’isz, zależy od tempa powojennej odbudowy i warunków gospodarczych. Pozytywne sygnały płyną z Iraku. Tamtejszy rząd przeforsował przekazanie kompetencji władzom lokalnym, za czym pójdą pieniądze. Brak udziału w procesie rządzenia był postrzegany jako główny powód szerzenia się dżihadyzmu wśród irackich sunnitów.

W tym roku dowiemy się również, czy prezydent Chin Xi Jinping zamierza zgodnie ze zwyczajem obowiązującym w Państwie Środka odejść po dwóch kadencjach (czyli w 2022 r.), czy też złamie reguły, aby rządzić krajem dłużej. Wszystko rozegra się pod koniec roku podczas XIX zjazdu Komunistycznej Partii Chin. Tradycyjnie zapoczątkowują one proces przekazywania władzy poprzez awanse działaczy z młodszego pokolenia do struktur rządowych, z których później zostanie wyłonione nowe przywództwo. Przecieki wskazują jednak, że Xi będzie jednak chciał jeszcze umocnić swoją władzę, promując zaufanych sobie ludzi i zostać u władzy do 2027 r., kiedy skończy 74 lata. Władze Chin będą się musiały zmagać z olbrzymim zadłużeniem przedsiębiorstw. To ukryte ryzyko jest co jakiś czas podnoszone jako największe zagrożenie dla globalnych finansów.

Z kolei w Ameryce Południowej będzie trwało odchodzenie od lewicowych eksperymentów i rozliczanie odpowiedzialnych za ich fiasko. W 2016 r. nie udało się wprawdzie przeprowadzić referendum nad odwołaniem prezydenta Wenezueli Nicolása Madury, ale sprawa w przyszłym roku powróci – podobnie jak masowe protesty przeciw niemu i groźba bankructwa państwa. W Argentynie w tym tygodniu postawiono zarzuty korupcyjne byłej prezydent Cristinie Fernández de Kirchner, jesienią w Brazylii to samo usłyszał eksprezydent Luiz Inácio Lula da Silva. Obydwojgu grozi w przyszłym roku stanięcie przed sądem.

Nadchodzący rok będzie stanowił również sprawdzian dla rynku ropy. Rozstrzygnie się, na ile OPEC jest w stanie kontrolować jej ceny. W 2017 r. wchodzi w życie porozumienie między krajami zrzeszonymi i niezrzeszonymi w OPEC dotyczące ograniczenia wydobycia ropy. Strony zobowiązały się przez pół roku wydobywać o 1,8 mln baryłek ropy dziennie mniej (prawie 2 proc. światowej produkcji). Dzięki temu chcą usunąć nadpodaż ropy i zmusić klientów do zmniejszenia zapasów, co powinno się przełożyć na wzrost cen. Te 1,8 mln to niewiele więcej niż wywołany niskimi cenami spadek wydobycia czarnego złota przez łupkowych nafciarzy z USA w ciągu ostatniego roku. Jeśli firmy te mogą – zgodnie z zapowiedziami – w elastyczny sposób wznawiać produkcję, to wyższe ceny zachęcą je do powrotu do porzuconych odwiertów. Wtedy okaże się, że USA są w stanie sterować ceną ropy. Państwa zrzeszone w OPEC, jeśli będą jeszcze miały coś do powiedzenia, będą musiały więcej ciąć, co przez wzgląd na tarcia w obrębie kartelu jest mało prawdopodobne.

KALENDARIUM

styczeń: Zaprzysiężenie Donalda Trumpa
Ze względu na kontrowersyjne zapowiedzi i niejednoznaczne nominacje jego rządy są na razie wielką niewiadomą. Czarny scenariusz zakłada wycofanie się USA z Europy, niekorzystne dla nas porozumienie z Rosją i wzrost napięcia z Chinami.

styczeń/luty: Rozmowy pokojowe w Syrii
Geopolityczna rozgrywka o Syrię nabiera rozmachu. Na gruzach tego kraju wykluwa się nowy antyzachodni sojusz Rosji z Turcją. Równolegle trwa walka z Państwem Islamskim, które nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa.

marzec: Początek negocjacji w sprawie brexitu
Wielka Brytania jest gotowa poświęcić dostęp do wspólnego unijnego rynku w zamian za możliwość ograniczenia imigracji. Bruksela obawia się, że brexit wywoła reakcję łańcuchową i w innych państwach Unii.

kwiecień/maj: Wybory prezydenckie we Francji
O ile nie wydarzy się nic niespodziewanego, np. seria zamachów terrorystycznych, ich faworytem jest kandydat centroprawicy, były premier François Fillon. To polityk znany z silnie prorosyjskich poglądów.

maj/czerwiec: Referendum konstytucyjne w Turcji
Poprawki do konstytucji zwiększające uprawnienia prezydenta budzą obawy, że Turcja pod rządami Recepa Tayyipa Erdoğana zmierza w kierunku autorytaryzmu. Nie należy też zapominać o wpływie Ankary na kryzys migracyjny.

październik: Wybory parlamentarne w Niemczech
Angela Merkel zapewne pozostanie na stanowisku kanclerza na czele wielkiej koalicji, ale czarnym koniem wyborów może być walcząca o trzecie miejsce Alternatywa dla Niemiec. Jej dobry wynik będzie dla rządu w Berlinie sporym problemem.

>>> Polecamy: Kopiowanie Zachodu zaszkodziło Polsce? Osiedliśmy na peryferiach, stając się neokolonią