Pompy ciepła, bojlery, systemy klimatyzacyjne i inne popularne urządzenia będą musiały zużywać mniej energii. Albo znikną z rynku.
Po żarówkach i odkurzaczach (produkcji modeli o mocy większej niż 1600 W zakazano we wrześniu 2014 r.) na tapecie Komisji Europejskiej znalazł się sprzęt do ogrzewania i chłodzenia. Brukselscy urzędnicy przygotowali katalog urządzeń, które zostaną dopuszczone do sprzedaży w europejskich sklepach w 2018 r. tylko pod warunkiem, że spełnią wymogi ekoprojektu. Dokument określa m.in. parametry dotyczące zużycia energii i maksymalnego poziomu emitowanego hałasu.
Kwestię energooszczędności różnych sprzętów reguluje unijna dyrektywa o ekoprojekcie z 2009 r. (2009/125/WE), ale robi to jedynie ogólnie. Konkretne standardy i limity, do których muszą się dostosować producenci urządzeń, znajdują się w kilkunastu rozporządzeniach. Teraz przygotowano kolejne, które obejmuje:
sprzęt do ogrzewania, którego pojemność cieplna (stosunek ilości dostarczonego ciepła do temperatury) nie przekracza 1 megawata (MW), np. pompy cieplne i podgrzewacze wody,
urządzenia chłodzące o mocy chłodniczej nie większej niż 2 MW, np. kontenery chłodnicze, instalacje wody lodowej (tzw. chillery) wykorzystywane w klimatyzacji,
Reklama
klimakonwektory, czyli popularne głównie w biurach produkty, które zimą pełnią funkcję grzejników, z kolei latem schładzają pomieszczenia.
Dla wszystkich tych urządzeń Unia ustaliła nowe normy zużycia prądu, a także emisji do atmosfery dwutlenku azotu (w dokumencie są one ujęte w formie technicznych wskaźników efektywności energetycznej). Jeśli zostaną one spełnione (bez szkody dla wydajności produktów), to – według unijnych wyliczeń – nowy sprzęt pochłaniał będzie o prawie 10 proc. energii mniej niż ten produkowany obecnie.
Oprócz nowych wymogów dla urządzeń grzewczych i chłodniczych Bruksela przedstawiła także projekt regulacji dotyczącej procesu weryfikacji. Chodzi u ustalanie, czy dany produkt spełnia standardy i ma zgodne z prawdą etykiety energetyczne (pokazują one, jak dużo prądu zużywa urządzenie – w skali od A do G). Dziś niektóre firmy z branży AGD i RTV manipulują marginesami tolerancji dopuszczalnymi przy pomiarze parametrów i w ten sposób poprawiają ekologiczną klasę swoich produktów.
– Tolerancja w pomiarach powinna być wykorzystywana tylko przez inspekcję nadzoru. Dlatego cieszymy się, że Komisja Europejska to poprawiła – zapewnia Radosław Maj ze stowarzyszenia CECED zrzeszającego pracodawców z branży AGD. Jego zdaniem znaczna część nowoczesnych pralek, lodówek czy zmywarkek spełnia bardziej wyśrubowane normy, niż w swoich rozporządzeniach zakładała czy zakłada Komisja Europejska. – Dziś producenci potrafią bez problemu zmniejszać moc sprzętu, podnosząc jednocześnie jego wydajność. Unijne wymogi traktowane są raczej jako absolutne minimum – przekonuje.
W najbliższych miesiącach unijni urzędnicy mają przedstawić także nowe ekologiczne normy dla czajników elektrycznych, wind, suszarek do rąk, paneli słonecznych oraz systemów monitorowania budynków.
– Dodatkowo od września z europejskiego rynku będą musiały zostać wycofane wszystkie odkurzacze o mocy powyżej 900 W. Ale już teraz część produkowanych urządzeń nie przekracza tej normy – podkreśla Maj z CECED.
Początkowo Unia zamierzała narzucić bardziej rygorystyczne standardy także na producentów tosterów i suszarek do włosów. Jednak wycofała się z tego pomysłu z powodu... brexitu. Tuż przed referendum eurosceptycy wskazywali, że to właśnie takie regulacje doprowadzają do rozpadu Unii. ⒸⓅ