Konflikt o Donbas oraz aneksja Krymu przez Rosję ma dla Ukrainy bardzo duże znaczenie pod względem gospodarczym. Zagłębie donieckie stanowiło centrum gospodarcze kraju wytwarzające jeden z nielicznych produktów, który napędzał inne gałęzie gospodarki Ukrainy – przeznaczaną na eksport stal. Aneksja Krymu z kolei odcięła resztę Ukrainy od ważnego geopolitycznie portu. Czynniki gospodarcze odgrywają także rolę w rozwoju współczesnej sytuacji.

Czy, biorąc je pod uwagę, możemy spodziewać się dalszej eskalacji konfliktu? W jaki sposób sytuacja gospodarcza Ukrainy wpływa na międzynarodową stabilność tego państwa?

Od lat 90. XX wieku Rosja była kluczowym partnerem handlowym Ukrainy. Teraz handel z Rosją przeżywa ewidentny spadek. W praktyce oznacza to, że Kijów jest mniej podatny na wpływy Kremla, ale także, że Rosja może obawiać się dalszego stopniowego wyjścia Ukrainy z pod jej wpływów – to zaś stanowi czynnik potencjalnie eskalujący konflikt.

Spada udział produktów zaawansowanych w eksporcie Ukrainy, a to spycha kraj do roli państwa peryferyjnego. Eksport statków załamał się. Utrzymuje się w dalszym ciągu sprzedaż produktów metalowych, materiałów budowlanych czy kopalin. Coraz większą rolę w eksporcie Ukrainy zajmują zboża i oleje roślinne, a także inne produkty żywnościowe i zwierzęce (39,9 proc.) – to także symbol krajów peryferyjnych.

Reklama

Do podobnych konkluzji skłania nas analiza struktury towarowej importu na rynek ukraiński. Produkty przetworzone, jak maszyny, elektronika, chemia mają znaczny udział wśród sprowadzanych produktów – stanowią aż 43,6 proc. importu ogółem.

Między młotem a młotem

To właśnie peryferyjna pozycja Ukrainy sprawia, że stała się ona przedmiotem walki o wpływy dwóch ośrodków władzy. Z jednej strony mamy Unię Europejską, dla której Ukraina to być może nie kluczowy, ale istotny rynek zbytu towarów (szczególnie dla państw Europy Środkowej, ale także dla Niemiec i innych państw Europy Zachodniej). Ukraina jest także potencjalnym dostawcą surowców, żywności i innych nieprzetworzonych produktów.

Dla Rosji, która pozostaje głównym rywalem świata zachodniego w Europie Wschodniej, Ukraina nadal stanowi jednak ważny rynek zbytu – tam trafia 2,6 proc. rosyjskiego eksportu o wartości 8,18 mld dol.

Paradoksalnie więc, Ukraina jest chroniona przez obie sfery wpływów – także przez Rosję, z którą pozostaje w konflikcie – co wpływa pozytywnie na jej stabilizację, ale niekoniecznie na szybkie i skuteczne zakończenie sporu. Ani Rosji, ani państwom Unii Europejskiej nie opłacają się gwałtowne posunięcia. Z tego punktu widzenia należy przyjąć, że konflikt będzie się tlił z różnym natężeniem, podobnie jak ma to miejsce w Mołdawii, Gruzji, Bośni i Hercegowinie czy Kosowie.

Utrata Krymu zabolała najbardziej z punktu widzenia geopolitycznego i wojskowego. To dzięki bazom Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu Rosji udało się stosunkowo szybko pokonać Gruzję w 2008 roku. Półwysep ma także kapitalne znaczenie dla rosyjskich operacji na Bliskim Wschodzie czy w Afryce Północnej. Nie można też nie doceniać położenia bazy względem coraz bardziej gorących Bałkanów.

Krym to był dla Ukrainy także prężnie działający przemysł turystyczny. Przed konfliktem, tylko w 2014 roku przyciągnął ok. 6 mln gości, z czego 25 proc. stanowili obywatele Federacji Rosyjskiej.

Jak podaje serwis Russia Today, największy skarb Krymu leży na południe od półwyspu – to rezerwy gazu na Morzu Czarnym, których potencjał ocenia się na 7 milionów ton rocznego wydobycia. ExxonMobil i Shell porozumiały się wstępnie z władzami Ukrainy na temat wierceń głębinowych. Umowa szacowana jest na 1 mld dolarów. Jedynym problemem pozostaje fakt, że złoża znajdują się obecnie poza zasięgiem władz w Kijowie.

Dużo ważniejsze znaczenie gospodarcze niż Krym miał dla Ukrainy Donbas, odpowiedzialny za 16 proc. ukraińskiego PKB. Udział w inwestycjach oscylował w granicach 15 proc. w skali kraju. Według serwisu Euromaidanpress, na terenie Donbasu nowe władze przejęły kontrolę nad 47 przedsiębiorstwami, co dodatkowo osłabiło państwo ukraińskie.

Obydwa obwody odpowiadały za 27 proc. całości ukraińskiego eksportu, o łącznej wartości 18,1 mld dolarów. Jak donosi serwis Russia Direct, Ukraina nie odbiła sobie na rynku unijnym strat z zablokowanego rynku Rosji. Od 2011 r. wartość eksportu na Zachód Europy spadła o ok. 5 mld dolarów.

Po wydarzeniach Euromajdanu, aneksji Krymu i początku wojny w Donbasie, także napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych na Ukrainę spadł drastycznie.

Ukraińscy eksperci szacują, że w sumie PKB Ukrainy skurczył się o 16,5 proc. od początku kryzysu w 2014 roku. Jeśli wziąć pod uwagę utratę i Krymu, i Donbasu to aż o 24 proc.

Ryzyko eskalacji konfliktu

Zarówno Kijów, jak i Moskwa muszą brać pod uwagę ryzyko dalszej eskalację sporu wokół wschodnich i południowych rubieży Ukrainy także w przypadku złej sytuacji społecznej. Nad Dnieprem ukraińskie społeczeństwo musi codziennie mierzyć się z niskim poziomem życia. W 2015 roku PKB per capita (ppp) wynosił jedynie 7,5 tys. dolarów. Stopa bezrobocia oscyluje wokół 10 proc.

Jak pisze Tadeusz A. Olszański z OSW w swoim najnowszym opracowaniu „we względnie egalitarnym przed 1991 rokiem społeczeństwie pojawiło się drastyczne i nieakceptowane przez społeczeństwo rozwarstwienie społeczne”. Poważnym wyzwaniem pozostaje także masowy napływ ludności ze wsi do miast oraz narkomania, która wraz z alkoholizmem stała się „plagą społeczną”.

Najlepszym odzwierciedleniem ciężkiej sytuacji na Ukrainie jest fakt, że liczba ludność spadła o prawie 7 milionów i, jak przewidują analitycy OSW, należy oczekiwać nasilenia tego trendu. Służyć temu będzie chociażby liberalizacja polityki wizowej w wyjazdach do UE.

Niezadowolenie społeczne jest duże, Ukraińcy porównują swoją sytuację nie tylko do krajów UE czy Rosji, ale nawet Białorusi, gdzie reżim Łukaszenki zapewnia jak na razie stabilność i bezpieczeństwo. W takim świetle niewątpliwie pozytywnie należy odczytać liberalizację reżimu wizowego. Pozwoli to na względne poprawienie bytu emigrantów i ich rodzin.

Nie można nie doceniać także wpływu zarobków emigracyjnych na całą gospodarkę państwa – transfery pieniężne ukraińskich emigrantów, o czym pisał w Obserwatorze Finansowym Michał Kozak, sięgnęły w 2015 roku 6,45 proc. krajowego PKB. Takie zachowanie ze strony UE to z jednej strony przejaw zdroworozsądkowego myślenia, z drugiej jednak dalszy drenaż mózgów znad Dniepru.

Perspektywa Kremla

Ukraina stanowi niestety bardziej przedmiot rozgrywki niż jej podmiot. Najwięcej do powiedzenia ma Rosja. Jeśli Kreml uzna stosunki z takimi państwami jak Niemcy, Francja czy Włochy za fundamentalnie stabilne a nastawienie poszczególnych społeczeństw wobec Ukrainy będzie podobne jak Francuzów do Gdańska w 1939 roku, to władze rosyjskie mogą pokusić się o ponowne otwarcie tego rozdziału, w celu, na przykład lepszego połączenia z półwyspem krymskim.

Znaczące pogorszenie relacji z Zachodem, spadek eksportu surowców energetycznych, nowe otwarcie z Chinami lub innymi rynkami wschodzącymi, jak Indie czy Iran, innymi słowy przerwanie obecnego modelu współpracy Unia-Rosja może mieć podobnie negatywny skutek dla bezpieczeństwa Ukrainy.

Ważnym czynnikiem stabilizującym sytuację na Ukrainie może się stać gospodarcza ekspansja Chin w tym kraju. Jeśli bowiem Chińczycy zainwestują na Ukrainie więcej i zostaną na dłużej agresywna polityka Rosji stanie w bezpośrednim konflikcie z interesami Pekinu, a nie tylko Kijowa, a to dla Kremla przeciwnik zupełnie innej wagi. Władze w Kijowie podchodzą jednak na razie do chińskich propozycji bardzo ostrożnie.

Trudne będzie odpowiednie balansowanie pomiędzy Rosją, Unią i Chinami. Ten balans jest trudny do utrzymania ze względu na fakt, że Ukraina jest przedmiotem wytwarzanej z trzech stron presji, sama nie mając wpływu na skalę nacisków.

Ukraina nie może jednak pozostać sama w zglobalizowanym świecie i prędzej czy później będzie „zaadoptowana” przez którąś ze stron. Rosja jest najbardziej zdeterminowana. UE oferuje najbardziej atrakcyjny model rozwoju. Chiny – małe zainteresowanie polityką wewnętrzną nad Dnieprem. Kijów zdaje sobie przy tym sprawę, że nadrabianie ćwierćwiecza zaległych reform musi iść w parze z integracją z międzynarodowym rynkiem. Wybierze albo zostanie wybrana.

Autor: Dr Jan Muś jest analitykiem w Zakładzie Badań nad Konfliktami w Akademii Finansów i Biznesu Vistula.