W zeszłym miesiącu Chiny oświadczyły, iż mają nadzieję, że amerykański dolar zostanie zastąpiony jak podstawowa waluta rezerwowa na świecie przez koszyk liczących się walut i surowców. Zhou Xiaochuan, szef chińskiego banku centralnego argumentował, że obecny system oparty na dolarze jest zbyt wystawiony na ciosy w przypadku kryzysów finansowych.

Juan w handlu dwustronnym

Chiny zawarły szereg porozumień swapowych z innymi bankami centralnymi, w tym Argentyny, Korei Południowej, Indonezji, Malezji i Białorusi, na mocy których Pekin udostępni swoją walutę innym krajom, jeśli im zbraknie środków dewizowych.

Inicjatywa z tego tygodnia dotyczy handlu. Chiny i Brazylia mają rozpocząć rozmowy w sprawie rozliczeń w handlu dwustronnym ale nie w dolarach, lecz w juanach i realach, Pekin znalazł chętnego partnera w brazylijskim rządzie, który łączy konserwatyzm w wewnętrznej polityce gospodarczej z forsowaniem koncepcji krajów rozwijających się na arenie międzynarodowej.

Reklama

Do wielkich zmian nie dojdzie tak szybko. Pozycja dolara jest rezultatem potężnych realiów ekonomicznych, a nie wynikiem decyzji podjętej w salonie zatłoczonym przez biurokratów. Jednak Chiny zaczynają odciskać silne piętno w długofalowej perspektywie i nagle wyprana z wszelkich sentymentów arena międzynarodowych porozumień finansowych zostaje owładnięta przez symbolikę przeniesienia gospodarczego punktu ciężkości z zachodu na wschód.

Język, którym posługują się Chiny, jest nienaganny i nasycony deklaracjami o multilateralizmie, ale celem jest wywindowanie własnej pozycji na międzynarodowej arenie ekonomicznej i ograniczenie pola manewru USA, aby mieć możność forsowania swoich spraw.

Wewnętrzne motywy ataku na dolara

W chińskich atakach na dominację dolara dość kuriozalną sprawą jest fakt, że są one motywowane przez bieżącą politykę wewnętrzną. Natomiast rzeczywiście ważne pytania na temat chińskiego modelu rozwoju gospodarczego i przyszłej roli Chin znalazły się na uboczu.

W Chinach podnosi krytyka rządu za zagraniczne rezerwy walutowymi w kwocie 2 bilionów dolarów, spośród których około 70 proc. zostało zainwestowanych w papiery rządu USA.

Pułapka na własne życzenie

Ludzie coraz częściej pytają, dlaczego kraj, który wciąż jest biedny, pożycza swoje pieniądze bogatemu kraju – zwłaszcza wtedy, gdy przedstawiciele władz stale ostrzegają przed możliwością załamania się dolara. Pekin także reaguje gniewem na jakiekolwiek sugestie, iż jego gigantyczne rezerwy w obcej walucie przyczyniły się do orgii płynności na globalnych rynkach finansowych.

To oburzenie jest po części zrozumiałe – czy ktoś ma wątpliwości, że to rozrzutność w USA była zarzewiem kryzysu? Jednak olbrzymie rezerwy Chin nagromadzone w dolarach po części okazały się pułapką zgotowaną na własne życzenie.

Gdyby aprecjacja chińskiej waluty dokonała się w ostatnich latach znacznie szybciej, gospodarka nie doświadczyłaby tak gwałtownego wzrostu kursu wymiany. Wtedy nie doszłoby do tak szybkiej eksplozji rezerw, a tak bardzo pożądany zwrot w kierunku popytu wewnętrznego byłby już mocno zaawansowany.

Z punktu widzenia Pekinu krytyka nieodpowiedzialnego zachowania USA jest słuszna. Jednak jeśli nadwyżka na rachunku obrotów bieżących w Chinach sięga 8-9 proc. produktu krajowego brutto, to oznacza, że ktoś po drugiej stronie księgi musi wpisywać ogromny deficyt.

Zadania dla rynku - a nie rządu

Jeśli Chiny zabiegają o większą międzynarodową rolę dla swej waluty, to muszą dokonać wiele trudnych zmian. Na początek: juan wciąż nie jest walutą w pełni wymienialną i istnieje szereg ograniczeń przy przekazywaniu środków finansowych do kraju i poza jego granice. Dlaczego brazylijski eksporter do Chin miałby przystać na zapłatę w juanach, skoro dolarem handluje się znacznie łatwiej, podobnie jak równie łatwo można zabezpieczyć się przed jego spadkiem?

Międzynarodowa pozycja Chin mogłaby również zwiększyć się, gdyby mogły one pożyczać pieniądze za granicę we własnej walucie – na przykład, dla USA. Jednak dopóki w Chinach nie powstanie głęboki i otwarty rynek obligacji, na którym rentowność jest ustalana przez rynek, a nie przez rząd, dopóty liczba chętnych na aktywa w juanach będzie bardzo ograniczona.

Istnieje szereg powodów, dla których Chiny muszą być ostrożne z podobnymi zmianami – w końcu jest nieprawdopodobne, by kryzys finansowy sprawił, ze Pekin bardziej przychylnym okiem spojrzy na zniesienie kontroli kapitału.

Ale jeśli Chiny rzeczywiście chcą promować juana i ograniczyć przestrzeń dla gospodarczego unilateralizmu USA, to właśnie konieczne będzie znalezienie odpowiedzi na powyższe pytania. Rachityczne porozumienia o stosowaniu juana w handlu dwustronnym na pewno nie wystarczą.

Tłum. T.B.