Google zaproponowało, aby przedstawiciele europejskich wydawców i autorów zasiedli w radzie Book Rights Registry. Organizacja ta powstanie po zaakceptowaniu porozumienia pomiędzy Google i wydawcami amerykańskimi, na mocy którego w ramach usługi Google Books będą udostępniane także książki chronione prawem autorskim. Porozumienie to ma swoich przeciwników także w Europie.

W październiku ubiegłego roku Google zaproponowało porozumienie dwóm organizacjom reprezentującym interesy autorów książek i wydawców (Authors Guild oraz Association of American Publishers). Był to wynik pozwu zbiorowego wniesionego przez te organizacje. Porozumienie przewiduje, że za 125 mln USD Google będzie mogło znacznie zwiększyć liczbę pozycji dostępnych w serwisie Google Books bez obawy o złamanie praw autorskich.

Co więcej, Google będzie udostępniać do 20% wybranych pozycji za darmo, a resztę odpłatnie. Uniwersytety lub biblioteki będą mogły ryczałtem płacić za dostęp do całego księgozbioru. Przychody zostaną podzielone pomiędzy Google, wydawców i autorów.
Porozumienie wzbudza kontrowersje. Istnieją obawy, że Google uzyska dużą przewagę na rynku książek i będzie mogło oferować usługi trudne do udostępnienia przez inne podmioty. Niepokojące jest także to, że Google stanie się dla bibliotek dostawcą płatnego rozwiązania, które będzie postrzegane jako dla nich konieczne. W USA przeciwko porozumieniu wystąpiło kilka organizacji i firm zrzeszonych w konsorcjum Open Book Alliance.

Porozumienie ma jednak przeciwników także w Europie. W maju br. na spotkaniu Rady UE strona niemiecka zwróciła uwagę na to, że Google może skanować również te dzieła, do których prawa autorskie posiadają autorzy lub wydawcy europejscy. Porozumienie, które chce zawrzeć Google, uznano za trudne do pogodzenia z prawem europejskim. Według tego prawa autor musi wyrazić zgodę na to, aby jego dzieło reprodukowano lub publikowano w internecie.

Na początku września niemiecki rząd po raz kolejny sprzeciwił się porozumieniu Google i wydawców wysyłając opinię do sądu federalnego Na Manhattanie. Google nie odpowiedziało na te obawy wprost, ale w ciągu minionego weekendu rozesłało listy do 16 reprezentantów europejskich wydawców. W listach zaproponowano wydawcom dwa miejsca w radzie kierującej organizacją Books Rights Registry. Organizacja ta ma powstać w wyniku porozumienia Google z wydawcami, aby zapewnić wydawcom przychody z udostępniania książek online. Co więcej, Google zobowiązało się w listach do podejmowania konsultacji z europejskimi wydawcami przed udostępnianiem dzieł europejskich – podaje Financial Times w artykule Stanleya Pignala i Richarda Watersa pt. Google gives ground in digital books dispute.

Reklama

Nie wiadomo jeszcze jaka będzie reakcja wydawców i europejskich władz na złożoną propozycję. Będzie ona jeszcze przedmiotem dyskusji w Komisji Europejskiej. Także firma Google powstrzymała się od szerszych komentarzy na temat nowej propozycji.