Ofensywa przyniosła efekty, o czym świadczy skala zgłoszonego w ciemno – bo bez znajomości ostatecznej ceny emisyjnej – popytu ze strony drobnych inwestorów. Same kredyty udzielone na zakup akcji PGE warte były, bagatela, 15 mld zł, a popyt ze strony drobnych graczy wyniósł w sumie 25,6 mld zł.
Ile złożono zapisów w transzy drobnych ciułaczy, tego jeszcze nie wiemy. A zainteresowanie akcjami wśród zwykłych ludzi musiało być naprawdę duże, skoro w sobotę o akcje pytał mnie zaprzyjaźniony kioskarz. – W IPO inwestorzy indywidualni zwykle kupują akcje, by je szybko sprzedać z zyskiem – mówi DGP Robert Nejman, zarządzający aktywami w MCI TFI.
Nie inaczej będzie zapewne w przypadku PGE.
Sygnałem ostrzegawczym była podana wraz z ceną emisyjną informacja o zwiększeniu puli akcji dla drobnych ciułaczy. Na rynku pierwszych ofert publicznych dla drobnych inwestorów nie ma litości: zawsze są ostatni w kolejce po akcje, gdy popyt jest naprawdę duży, pierwsi do przydziału, gdy zawiodą inwestorzy instytucjonalni. Rynek ostatni raz przerabiał to w czasie zakończonej w połowie 2008 roku hossy na rynku pierwszych publicznych ofert.
Reklama
W lecie 2007 roku przyczyną fatalnego debiutu akcji LC Corp, firmy developerskiej, której głównym akcjonariuszem jest Leszek Czarnecki, było to, że duzi gracze kupili tyle akcji, ile zamówili, a redukcja dla drobnych ciułaczy, którzy przy zakupie akcji posiłkowali się kredytami dochodzącymi do 100-krotności środków własnych, wyniosła ponad 98,1 proc. Drobni inwestorzy musieli sprzedawać akcje, bo mieli ich więcej, niż chcieli. W efekcie na debiucie cena była niższa niż w ofercie.
Sytuacja w przypadku PGE nie jest lustrzanym odbiciem LC Corp. Kredyty są niższe i istnieje niezaspokojony popyt ze strony inwestorów instytucjonalnych. Bankierzy inwestycyjni twierdzą, że gdy buduje się księgę popytu, oferujący powinien dbać o to, by cenę emisyjną tak ustalić, aby pozostał niezaspokojony popyt ze strony dużych graczy. To teoretycznie gwarantuje udany debiut.
Łączny zgłoszony popyt na akcje PGE ze strony inwestorów instytucjonalnych wyniósł ok. 19,4 mld zł i trzyipółkrotnie przekraczał wartość oferty. Akcje przydzielono tak, że wiele polskich funduszy inwestycyjnych oraz firm zarządzających aktywami nie kupiło w IPO żadnej akcji. Gdyby nie przesunięto 13 mln akcji z puli dużych inwestorów do puli dla drobnych ciułaczy, ci, którzy czują się pokrzywdzeni, mieliby szansę dostać choć trochę akcji. Teraz potencjalnie są po stronie popytowej.
W ubiegłorocznej ofercie akcji innej spółki energetycznej – Enei – popyt w transzy dużych inwestorów uratowały zakupy akcji przez koncern energetyczny Vattenfall oraz Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju. Ceny emisyjnej oferujący bronił, zmniejszając liczbę sprzedawanych akcji.
Czasami mimo niezaspokojonego popytu niektórzy inwestorzy instytucjonalni mogą kupić więcej akcji, niż chcieli. Inwestorzy finansowi nie różnią się od drobnych ciułaczy – spodziewając się redukcji swoich zleceń, czasami składają w book buildingu większe zamówienia. Gdy duży gracz w IPO kupi za dużo akcji lub gdy na giełdzie między IPO a debiutem gwałtownie i znacząco zmienia się trend, w zasadzie niczym nie różni się od drobnego ciułacza, który znalazł się w takiej samej sytuacji – stara się je sprzedać.
ikona lupy />
Pierwsze publiczne oferty akcji / DGP
ikona lupy />
Oferty kredytów na akcje PGE / DGP