Obserwowana w pierwszej połowie czwartkowego handlu, korekta wcześniejszego umocnienia złotego zakończyła się w okolicach 4,1550 zł za euro i 2,7880 zł za dolara. W efekcie po południu złoty znów zyskał.

O godz. 16:24 euro było warte 4,1330 zł, a dolar 2,7770 zł. Frank taniał do 2,7340 zł. Do poprawy nastrojów wokół naszej waluty przyczyniły się wypowiedzi ministra finansów Ludwika Koteckiego. Jego zdaniem w IV kwartale b.r. tempo wzrostu polskiej gospodarki może przekroczyć 2 proc. r/r, a w całym roku wynieść 1,2-1,4 proc. r/r. Zapewnił on także, iż w tym roku może udać się uniknąć przekroczenia relacji 50 proc. długu publicznego do PKB. Wiceminister wspomniał o pracach rządu nad tzw. regułą wydatkową, która będzie elementem nowego planu konsolidacji finansów publicznych. Powinien on być znany do końca roku. Z kolei w styczniu 2010 r. rząd planuje przyjąć program konwergencji. Zdaniem Koteckiego resort będzie dążyć do tego, aby reguła wydatkowa zaczęła działać w 2011 r. Z kolei cały plan konsolidacji finansów publicznych ma doprowadzić do zdjęcia z Polski procedury nadmiernego deficytu (rutynowych działań Komisji Europejskiej) w 2012 r.

Złoty nie dostał dzisiaj wsparcia ze strony EUR/USD, który po południu spadł poniżej poziomu 1,49. Analiza techniczna podpowiada, iż prawdopodobne staje się testowanie okolic 1,4840-60. Umocnienie się dolara nie było raczej wynikiem zachowania się giełd – te notowały nieznaczne, ale jednak wzrosty. Większe znaczenie mogły mieć spekulacje wokół posiedzenia państw Azji i Pacyfiku (APEC), gdzie przyznano, iż kursy walut powinny w większym stopniu odzwierciedlać czynniki rynkowe. Inwestorzy będą też zwracać uwagę na „przygotowania” do przyszłotygodniowej wizyty prezydenta Baracka Obamy w Chinach. Tymczasem w ostatnich dniach pojawiły się sugestie ze strony Ludowego Banku Chin, iż należałoby odejść od powiązania juana z dolarem, na rzecz szerszego koszyka walut. To oczywiście bardziej polityczne, niż rynkowe zagrywki. Realne wprowadzenie tej groźby oznaczałoby przecież poważniejsze osłabienie dolara, co zaszkodziłoby samym Chinom, które posiadają ogromne rezerwy w tej walucie. Przedstawiciele Państwa Środka chcą po prostu zwrócić uwagę na problem nadmiernego osłabienia dolara.