Pion bankowości detalicznej wypracował około połowy zysku BRE Banku w III kwartale. Czy wobec nie najlepszej sytuacji gospodarczej, głównie rosnącego bezrobocia, taka sytuacja jest do utrzymania w kolejnych kwartałach?
JAROSŁAW MASTALERZ*
To, co się stanie w przyszłym roku, zależy od sytuacji makroekonomicznej – ale i tak pokazaliśmy już, że możemy szybko i sprawnie zaadaptować się do zmieniających się warunków. Jeżeli nie dojdzie do jakiegoś dramatu w sytuacji makroekonomicznej – co jest mało prawdopodobne – to możemy spodziewać się bardzo zbliżonych, a nawet lepszych wyników bankowości detalicznej w przyszłym roku i wyższej kontrybucji do wyniku BRE Banku. Co do IV kwartału, to z pewnością zauważalne będą wydatki na marketing MultiBanku i mBanku.
Czy wynik detalu w III kwartale nie był dla pana zaskoczeniem?
Reklama
Moją osobistą dumą jest, że większość analityków przewidywała, że III kwartał dla detalu będzie słaby, a BRE Bank będzie zupełnie pogrążony. Wskazywali oni na silne uzależnienie segmentu detalicznego naszego banku od sprzedaży kredytów w frankach szwajcarskich. Mieli rację, bowiem w 2008 roku 40 proc. przychodów całego segmentu stanowiła sprzedaż kredytów w frankach. Analitycy wskazywali także, że niekorzystnie na wynikach odbije się także wojna depozytowa, ograniczenie przychodów z prowizji, a tymczasem bankowość detaliczna BRE Banku, biorąc pod uwagę dynamikę przychodów, zyskowność, wskaźnik kosztów do dochodów, jest liderem wśród pionów bankowości detalicznych w Polsce.
Czy to koniec problemów z jakością portfela detalicznego w BRE Banku?
Kiedy mówimy o jakości portfela kredytów detalicznych, patrzymy na bezrobocie ogółem. Tylko że ono wzrosło bardziej w pewnych grupach społecznych, a innych nie dotknęło w ogóle. Nie potracili na dłużej pracy ludzie z wyższym wykształceniem, osoby wysoko wykwalifikowane o profilu menedżerskim czy technicznym. Od jakiegoś czasu nie widzimy dalszego narastania problemu jakości portfela detalicznego, choć jest nadal grupa ludzi, która nie jest w stanie spłacać swoich zobowiązań. Odsetek tych klientów w BRE Banku jednak nie wzrasta. Okres najszybszego pogarszania się jakości naszych portfeli kredytowych jest za nami. Przyrost rezerw nie jest u nas znacząco wyższy niż w innych bankach. Jeżeli porównujemy się do największych graczy, to widzimy, że dynamika roczna tego przyrostu była w pierwszych dwóch kwartałach podobna. Tyle że u największych rezerwy rosną we wszystkich segmentach, a u nas np. w segmencie klientów zamożnych przyrost jest znikomy. To, co nas dotknęło najmocniej, to pogorszenie sytuacji klientów zewnętrznych, którzy popadli w kłopoty z powodu kryzysu. Ten problem będzie dotyczył nas już w stopniu ograniczonym, bo wycofaliśmy się z oferowania produktów przeznaczonych dla klientów, z którymi nie mieliśmy wcześniej relacji bankowej. Pozostałe segmenty, w których jesteśmy obecni, zachowują się bez zarzutu. Kredyty hipoteczne nie pogorszyły się w ogóle – mimo wzrostu kursu franka do poziomu 3,3 zł. Kredyty gotówkowe sprzedawane naszym klientom pogorszyły się w stopniu prawie niezauważalnym. Patrząc na dane makroekonomiczne, nic nie wskazuje, by sytuacja w 2010 roku miała się znacząco pogorszyć, a klienci mBanku i MultiBanku mieli zostać dotknięci znaczącym wzrostem bezrobocia.



Jak wygląda sprzedaż kredytów hipotecznych w BRE Banku?
Obecnie sprzedajemy kredyty za ok 30 mln franków miesięcznie, a więc 15–20 proc. tego co rok temu. Do nas trafiają klienci, którym zależy na finansowaniu 100 proc. wartości, a dodatkowo chcą pożyczyć środki w niżej oprocentowanej walucie. Dlatego udział kredytów złotowych jest na poziomie kilku procent.
Ale ważna jest też strona popytowa – w kredytach hipotecznych widzimy spadek popytu o ok. 30 proc. w porównaniu z IV kwartałem 2008 r. Wielu klientów odkłada zakup mieszkania, choć byłoby w stanie tego zakupu dokonać.
A jak wyglądają plany dla sprzedaży hipotek? Na rynku widać ponownie jakiś ruch, spadają marże.
Chcemy być gotowi na sytuację, w której klienci uznają, że ceny na rynku nieruchomości są atrakcyjne. Dlatego już wprowadziliśmy niższe marże na kredyty w euro, aby pokazać, że wspólna waluta może być ciekawą alternatywą dla franka szwajcarskiego. Niższe marże zniwelują różnice między stawkami wyznaczającymi oprocentowanie kredytów w euro i franku – EURIBOR-em i LIBOR-em. Jednym słowem – oprocentowanie efektywne kredytu w euro jest już zbliżone do tego, które widzimy w kredycie we franku. Oczywiście ryzyko walutowe nadal istnieje, ale jest kilka czynników przemawiających za euro, chociażby to, że w perspektywie pięciu, sześciu lat Polska przyjmie wspólną walutę, a to – patrząc na doświadczenia innych krajów – oznacza zmniejszone wahania kursu złotego i jego powolne umacnianie. To oznacza, że już dziś klient może skorzystać z niższego oprocentowania, a wkrótce zacznie zyskiwać na wysoce prawdopodobnym scenariuszu umacniania naszej waluty.
Obniżenie marży ma zapewne zwiększyć sprzedaż kredytów hipotecznych, o ile?
Chcemy podwoić wartość sprzedaży w stosunku do stanu obecnego tak, by wynosiła ona około 200 mln zł miesięcznie.
Czy zmiany szykują się tylko w ofercie hipotek, czy będą dotyczyć także innych produktów?
To nie jest tak, że modyfikacja oferty kredytów w euro będzie dużą ofensywą. Spodziewamy się jednak, że sprzedaż wzrośnie, bowiem klienci dostrzegą korzystne trendy. Podobne zmiany mogą mieć miejsce w kredytach dla mikroprzedsiębiorców, których w tym roku udzieliliśmy niewiele. Chcemy również poprawić naszą obecność w segmentach, w których nie byliśmy zbyt mocni, np. w kredytowaniu samochodów, szczególnie nowych. Skupimy się także na modyfikacji oferty kredytów gotówkowych o większej wartości dla klientów zamożnych. Po stronie depozytowej będziemy rozwijać produkty strukturyzowane, w których mamy około 5-proc. udział w rynku, chociaż mało kto wierzył, że możemy sprzedawać je w banku internetowym. To pokazuje potencjał inwestycyjny naszych klientów. Zresztą daleko nie trzeba szukać. Detal BRE Banku udzielił ponad 6,5 mld zł kredytów na akcje PGE.
Czy na dość ambitne plany pionu detalicznego wystarczy finansowania?
Finansowanie dla naszej linii biznesowej jest zapewnione. Dodatkowo, nie uczestnicząc aktywnie w wojnie depozytowej, naprawdę sprawnie pozyskujemy środki od klientów. Tylko w III kwartale depozyty MultiBanku wzrosły o 480 mln zł, a mBanku o 461 mln zł. Poza tym nigdy nie mówiliśmy, że BRE Bank będzie tym bankiem, który zaleje Polskę kredytami.
*Jarosław Mastalerz
członek zarządu BRE Banku odpowiedzialny za bankowość detaliczną