W reklamach kredytów hipotecznych banki często informują o tym, że stosują promocyjną marżę lub rezygnują z prowizji, tyle że zwykle zapominają dodać, że aby skorzystać z tych promocji, trzeba wykupić dodatkowe usługi. Wspólnie z Open Finance postanowiliśmy sprawdzić, czy korzystanie z tych promocji jest opłacalne.

Pożyczka za konto

Jeśli chcemy uzyskać najniższą na polskim rynku marżę przy kredytach hipotecznych, czyli 1,35 proc., którą oferuje BZ WBK, to musimy założyć w tym banku rachunek, za który zapłacimy nawet 50 złotych miesięcznie. Normalna marża obowiązująca w banku to 2,5–3 proc. Wykupienie konta, by skorzystać z niższej marży, jest w tym wypadku opłacalne.
Reklama
– Obniżenie oprocentowania o 0,5 proc. oznacza obniżkę raty 30-letniego kredytu hipotecznego na 300 tys. zł o około 100 złotych – wylicza Marcin Krasoń z Open Finance.
Teoretycznie największy bonus dla kredytobiorców decydujących się na skorzystanie z promocji, oferują mBank i MultiBank, czyli banki z grupy BRE. Zakładając w jednym z tych banków konto, na które będziemy przelewać swoje dochody, oraz wykupując pakiety ubezpieczeniowe i aktywnie korzystając z karty kredytowej, można obniżyć marżę przy kredycie mieszkaniowym o połowę.



– To jest obniżka z 6,6 do 3,3 proc. Przy tej ofercie trzeba jednak brać poprawkę na to, że podstawowa oferta jest wyjątkowo nieatrakcyjna – mówi Marcin Krasoń.
Raczej niewielu zdecyduje się na wzięcie kredytu z marżą powyżej 6 proc. Dopiero po uzyskaniu 50-proc. zniżki, oferta tych banków zaczyna być porównywalna ze średnią marżą na rynku (przy kredytach złotowych to 2,7 proc., euro 3,75 proc., a we frankach 4,47 proc). W Millennium, aby nie płacić prowizji od kredytu, trzeba wykupić ubezpieczenie od utraty pracy. Takie ubezpieczenie na dwa lata kosztuje 2 proc. kwoty kredytu. W BNP Paribas Fortis do obniżenia marży o 1 proc. konieczne jest wykupienie pakietu ubezpieczeń na pięć lat za 3,5 proc. wartości kredytu (przy 100 tys. zł kredytu ubezpieczenie kosztuje 3,5 tys. zł).

Stały klient z rachunkiem

Banki oferują więc atrakcyjniejsze warunki kredytu, ale w zamian za to chcą, by klient płacił za inne produkty. Najczęściej takim dodatkowym produktem jest konto, na które należy przelewać zarobki. Z punktu widzenia banków jest to bardzo dobry sposób na związanie z sobą klienta na stałe.
– Tak czyni na przykład Polbank, który w zamian obniża marżę kredytową o 1 punkt procentowy (nawet do 2 proc.). Konto w tym banku jest bezpłatne – mówi Marcin Krasoń.
Z kolei w Lukas Banku, aby obniżyć marżę o 0,3–0,5 pkt proc., także trzeba założyć rachunek i przelewać na niego swoje dochody, ale konto kosztuje już od 6 do 30 zł miesięcznie (zależnie od rodzaju).
>>> CZYTAJ TEŻ: Polacy wolą domy



– W zdecydowanej większości banków takie rozwiązanie klientowi po prostu się opłaca. Skoro udaje się dzięki promocji zaoszczędzić na racie 100–200 złotych miesięcznie, to kilkadziesiąt złotych za prowadzenie konta czy wydanie karty kredytowej nie wydaje się wygórowaną kwotą – mówi Marcin Krasoń.

Dodatkowe ubezpieczenie

Coraz więcej banków jest też gotowych finansować zakup nieruchomości nawet w 100 proc. W niektórych instytucjach finansowych nadal jednak obowiązuje obowiązkowe ubezpieczenie niskiego wkładu własnego. W DomBanku składka ubezpieczeniowa w skali trzech lat wynosi 2,1 proc. nadwyżki kredytu powyżej 70 proc. wartości nieruchomości (maksymalnie bank finansuje 90 proc. wartości domu czy mieszkania).
W Millennium można dostać kredyt na kupno całej nieruchomości, ale pod warunkiem że zapłacimy 3,5 proc. kwoty kredytu powyżej 80 proc. LTV. Składka jest pobierana z góry za trzy lata okresu ubezpieczenia i jest płatna przed uruchomieniem kredytu.
ikona lupy />
Promocje kredytów hipotecznych w wybranych bankach / DGP