Jak ma wyglądać reguła wydatkowa? Podobnie jak na początku dekady słynna kotwica budżetowa ówczesnego ministra finansów Marka Belki, która ograniczała wydatki budżetu do 1 proc. ponad inflację. Tyle że teraz w miejsce 1 proc. wpisane jest po prostu X, gdyż resort finansów właśnie wylicza na podstawie prognoz wzrostu gospodarczego i koniecznych cięć, jaką wartość pod tę niewiadomą podstawić. Już teraz wiadomo jednak, że reguła nie będzie działała w identyczny sposób wobec różnych wydatków budżetu.
– Reguła nie będzie się stosowała do już istniejących wydatków sztywnych, czyli wynikających z ustaw, bo to by wymagało zmiany wielu, wielu ustaw. Będzie się za to stosowała do nowych wydatków sztywnych, ale w taki sposób, żeby nowe wydatki sztywne plus wydatki bieżące plus projekcja starych wydatków sztywnych mieściły się w ramach ogólnej reguły – tłumaczy w wywiadzie dla świątecznego wydania Dziennika Gazety Prawnej minister finansów Jacek Rostowski.

>>> Czytaj też: Plany reform finansów publicznych zakładały miliardowe oszczędności

Co to oznacza w praktyce? – Stare wydatki sztywne będą rosły, gdy mamy dekoniunkturę, a malały w okresie wzrostu. Natomiast pozostałe wydatki, nowe sztywne i niesztywne będą trzymane w ryzach – dodaje Rostowski. Cele tych działań są dwa: po pierwsze uniknięcie w najbliższych latach przekroczenia ustawowego progu 55 proc. relacji długu publicznego do PKB. Gdyby to się nie udało, rząd musiałby m.in. ostro ciąć budżet i zamrozić płace w budżetówce. Drugi cel to zmniejszenie nadmiernego długu publicznego i deficytu sektora finansów publicznych, które mogłyby utrudnić wejście Polski do strefy euro. – To krok w dobrym kierunku, bo jak tylko sytuacja się polepsza, to politycy mają tendencje do zwiększania wydatków, a reguła wydatkowa ma przed tym chronić. Ale powinna dotyczyć całego sektora finansów publicznych, czyli także funduszy celowych i samorządów – mówi Jakub Borowski, ekonomista Invest Banku.
Reklama



>>> Czytaj też: Siekiera nad finansami publicznymi

A ograniczenia wydatków muszą być naprawdę duże: tylko w przyszłym roku dług publiczny urośnie w Polsce o blisko 100 mld zł. Zdaniem ekonomisty prof. Witolda Orłowskiego potrzebne są działania, które pozwolą zmniejszać wydatki o 20 – 30 mld rocznie, i to przy założeniu, że jednocześnie będziemy mieli wzrost gospodarczy.
– Potrzebny jest taki wysiłek, jeśli w jakiejkolwiek rozsądnej perspektywie myślimy o wprowadzeniu euro w Polsce i jeśli chcemy trwale uzdrowić nasze finanse publiczne – dodaje ekonomista. Analitycy zwracają uwagę, że reguła może być nieskuteczna, skoro nie dotyka 3/4 wydatków budżetu, jakie stanowią wydatki sztywne. Należą do nich m.in. koszty obsługi długu, dofinansowania systemu ubezpieczeń społecznych czy np. emerytury mundurowe. – Trzeba zacząć zmieniać ustawy szerokim frontem i liczyć, że z czasem to zacznie przynosić skutki. A nie wprowadzać reguły, które muszą być ignorowane, bo są w konflikcie z innymi ustawami – mówi ekspert ekonomiczny BCC prof. Stanisław Gomułka. Rząd zapewnia, że reguła ma uzupełnić inne działania na rzecz uzdrowienia finansów publicznych, w tym dokończenie reformy emerytalnej. Nie wiadomo jednak, czy koalicja będzie miała polityczną siłę, by dokonać zapowiadanych zmian w dwóch kolejnych wyborczych latach.