JACEK KRZEMIŃSKI W jaki sposób kierowana przez pana firma już skorzystała na rozpoczętej prywatyzacji?
MIROSŁAW TARAS
Ściśle rzecz biorąc, emisja naszych akcji na giełdzie nie była tradycyjną prywatyzacją, rozumianą przecież jako sprzedaż udziałów przez Ministerstwo Skarbu Państwa (MSP). Na razie, wchodząc na giełdę i pozyskując z rynku 528 mln zł, podnieśliśmy tylko kapitał spółki. Cena emisyjna naszych akcji wynosiła 48 zł, dziś oscyluje wokół 70 zł. Zwiększyliśmy więc wartość firmy. Przede wszystkim jednak zdobyliśmy w ten sposób środki na planowane inwestycje, mające na celu podwojenie mocy produkcyjnych poprzez uruchomienie wydobycia w polu Stefanów oraz rozbudowę zakładu przeróbki mechanicznej węgla.
Stefanów to w zasadzie nowa kopalnia. Jak bardzo zaawansowana była jej budowa przed wejściem Bogdanki na giełdę?
Reklama
Budujemy ją od czterech lat i do dnia debiutu giełdowego wydaliśmy na ten cel ok. 400 mln zł.
Czyli dzięki emisji akcji na giełdzie ta inwestycja będzie szybciej realizowana, niż gdyby Bogdanka nie podniosła w ten sposób swego kapitału?
Tak można powiedzieć. Na dokończenie pola Stefanów i rozbudowę zakładu przeróbki mechanicznej węgla potrzebujemy jeszcze w sumie około 1,5 mld zł. Jedną trzecią tej sumy mamy z przeprowadzonej już emisji na giełdzie. Kolejne 30 proc. tych kosztów chcemy pokryć z wypracowywanych zysków, a resztę z kredytu, z którego zdobyciem – mimo kryzysu – nasza firma nie będzie mieć żadnego problemu.
A może lepsze od kredytu byłoby kolejne podwyższenie kapitału przez drugą emisję akcji na giełdzie?
Rozważamy tę możliwość, ale to zależy od dwóch czynników. Po pierwsze od tego, jaka będzie koniunktura na giełdzie. Po drugie zaś, jaki pakiet akcji będzie chciało sprzedać Ministerstwo Skarbu Państwa. Jeśli większościowy, to jest mało prawdopodobne, żeby rynek wchłonął oprócz tego kolejną emisję naszych akcji. Wszystko zależy więc od chłonności polskiego rynku kapitałowego.
Zarząd Bogdanki nie chce, żeby MSP sprzedawało udziały w tej firmie inwestorowi branżowemu. Dlaczego?
Bo inwestor branżowy nie jest nam do niczego potrzebny. Przez ostatnie 20 lat udowodniliśmy, że wiemy, jak dobrze prowadzić ten biznes, jak tanio i efektywnie wydobywać węgiel. A środki na inwestycje możemy sami zgromadzić. Wejście inwestora branżowego groziłoby tym, że nasze zyski zamiast iść na rozwój i inwestycje naszej firmy, lądowałyby gdzie indziej.
Załoga i związkowcy Bogdanki domagali się, żeby Skarb Państwa zachował kontrolę nad tą firmą. Czy podziela pan to stanowisko?
Załodze chodziło o kontrolę korporacyjną, co oznacza, że Skarb Państwa nie musi mieć ponad 50 proc. akcji, ale na przykład około 30 proc., jak w Orlenie. Istotne jest dla nas, żeby nasz główny udziałowiec gwarantował kurs akcji i właściwy kierunek oraz poziom zarządzania firmą. To znaczy gwarantował realizację jej własnych celów strategicznych, autonomię. Skarb Państwa takim gwarantem jest, a w przypadku prywatnego inwestora mogłoby być różnie.
Czy perspektyw Bogdanki nie psuje unijna polityka energetyczno-klimatyczna, która dyskryminuje węgiel jako źródło energii?
Tym powinny bardziej martwić się niektóre kraje zachodnioeuropejskie, które wbrew rozpowszechnionej opinii wciąż spalają więcej węgla niż Polska. Bo nie ma dziś tańszej energii niż ta wyprodukowana z taniego węgla. Rozsądne państwo tak dywersyfikuje źródła energii, żeby wykorzystać jakiś własny surowiec i coś, co jest wobec niego alternatywą. Dziś w Polsce 96 proc. energii elektrycznej wytwarza się z węgla. Jeśli ten udział spadnie nawet do 50 proc., to nam nie zaszkodzi. Bo nie ma w Polsce tańszego węgla niż ten z Bogdanki. Unijna polityka tylko nas mobilizuje do tego, żeby wydobywać węgiel jeszcze taniej i efektywniej. Owszem, będziemy musieli się poddać dużo ostrzejszej niż dziś konkurencji, ale tego się nie boimy. Opierając się na prognozach finansowych dla pozostałych krajowych spółek węglowych w 2009 roku, wiem, że Bogdanka zarobi na czysto więcej niż cała reszta polskiego górnictwa kamiennego. Będzie miała większy zysk netto niż dużo większa od nas Kompania Węglowa czy Katowicki Holding Węglowy razem wzięte. To mówi samo za siebie.
Od lat przewija się temat budowy dużej elektrowni węglowej obok Bogdanki. To wciąż realne?
Jak najbardziej. W tej części Polski nie ma dziś dużego źródła energii elektrycznej. Przesyła się ją tu z odległych miejsc, z Kozienic czy Połańca, co bardzo podnosi koszty firm dostarczających prąd na tym obszarze. Dlatego uważam, że jeśli inwestować w Polsce w nową elektrownię węglową, to Bogdanka jest najlepszą lokalizacją. Bo nie trzeba tu dowozić węgla ani przesyłać prądu na duże odległości – zbyt jest zapewniony na miejscu.
Chcielibyśmy, żeby taki projekt został uruchomiony, rozmawiamy na ten temat z różnymi firmami energetycznymi. Jakie będą tego efekty, czas pokaże.