“Łodzie o rozmiarach ponad 100 stóp sprzedają się bardzo dobrze, gdyż bardzo bogaci klienci odczuwają kryzys w znacznie mniejszym stopniu. I z reguły kupują oni większe i bardziej nowoczesne jednostki” – mówi Simon Clare, szef marketingu firmy Princess Yachts.

Spółka, kontrolowana przez największy na świecie koncern artykułów luksusowych LVMH Moet Hennessy Louis Vuitton oraz jej prezesa Bernarda Arnaulta, otrzymała właśnie zamówienie na zbudowanie największej, jak dotąd jednostki – jachtu wielkości 130 stóp za kwotę 12 mln funtów dla europejskiego nabywcy.

W zeszłym roku firma kupiła w rodzinnym Plymouth, na południu Anglii, 15-akrowy teren do budowy większych jachtów luksusowych. Do załogi liczącej 1800 osób przyjęto dodatkowo 80 pracowników, żeby stawić czoła rosnącym zamówieniom.

Także Beneteau, największy na świecie producent łodzi żaglowych i HanseYacht, największa w Niemczech wytwórnia jachtów notowana na giełdzie, prognozują w tym roku wzrost przychodów. W 2009 roku sprzedaż jachtów w Europie spadła o 50 proc. – uważa Nick Hopkinson, wydawca magazynu International Boat Industry.

Reklama

Stocznia Beneteau z Saint-Gilles-Croix-de-Vie we Francji liczy na 15 proc. wzrost wpływów w sekcji jachtów i o 20-proc. w przyszłym roku. Według szefa firmy Bruno Casthelinais’a zysk operacyjny w 2011 roku może zwiększyć się trzykrotnie do 61 mln euro.

Podczas, gdy szybko rośnie popyt na większe jachty, w przypadku mniejszych jednostek, o rozmiarach 40 stóp, tradycyjnie kupowanych przez przedsiębiorców i bankierów, dźwiga się on jednak bardzo niemrawo, co świadczy, że potencjalni nabywcy odczuwają jeszcze skutki kryzysu.

I rzeczywiście, sprzedaż łodzi ze stoczni Princess Yachts w cenie do 400 tys. funtów idzie znacznie słabiej niż drogich jachtów. Podobnie jest w niemieckiej firmie HanseYachts, gdzie ceny łodzi zaczynają się od 61 tys. euro, a popyt na jednostki w cenie od 350 tys. euro do 730 tys. euro, jest również raczej umiarkowany.