Najpierw nieco lepsze od oczekiwań ekonomistów okazały się dane o produkcji przemysłowej Japonii: wzrosła ona o 2,7 proc. m/m i 18,5 proc. r/r. Kilka godzin później miłej niespodzianki doznali inwestorzy ze Starego Kontynentu. Produkcja przemysłowa w strefie euro była w styczniu o 1,7 proc. wyższa niż przed miesiącem i o 1,4 proc. przewyższyła poziom ze stycznia 2010 roku. Jest to tym bardziej istotne, że równocześnie po weryfikacji danych z grudnia okazało się, że wówczas produkcja nie obniżyła się o 1,7 proc., jak pierwotnie informowano, ale wzrosła o 0,6 proc.

Optymizm bardziej dostrzegalny był na rynku walutowym niż na zachodnioeuropejskich parkietach, gdzie zwyżki głównych indeksów nieznacznie przekraczały 0,5 proc. Inwestorzy chętnie przenosili kapitał z aktywów wycenianych w dolarach na aktywa wyceniane w euro - w rezultacie kurs pary euro dolar w piątek po południu zbliżył się do poziomu 1,38 USD, czyli był najwyższy od blisko miesiąca.

Kolejne pozytywne dane makroekonomiczne napłynęły ze Stanów Zjednoczonych na krótko przed otwarciem notowań na Wall Street. Sprzedaż detaliczna wbrew oczekiwaniom ekonomistów wzrosła w lutym o 0,3 proc. (konsensus wskazywał na spadek o 0,2 proc. m/m). Ten impuls pomógł indeksowi szerokiego rynku (S&P500) przebić się przez tegoroczne wierzchołki do najwyższych poziomów od października 2009 roku. Na warszawskim parkiecie WIG20 zyskał dzisiaj 0,9 proc., a w perspektywie tygodniowej wzrósł o 1,4 proc. i tym samym odrobił prawie całość strat z przełomu stycznia i lutego.
W tym tygodniu akcje małych i średnich spółek cieszyły się nadzwyczajnym zainteresowaniem (obroty na mWIG40 były najwyższe od stycznia 2008 roku). Może to sugerować, że przed spodziewaną korektą spadkową (krótkookresowe wskaźniki sugerują przegrzanie) na rynek wchodzą drobni inwestorzy, zwłaszcza, że najwyższe obroty generują drożejące o kilkanaście procent akcje firm kojarzonych ze znanymi osobami.