“Ograniczanie wydatków związanych z wysoko rentownymi inwestycjami tylko po to, żeby obrazek deficytu wyglądał ładniej, jest czystą głupotą” – uważa Stiglitz.

Po tym, jak grecki kryzys podważył zaufanie inwestorów do strefy euro, europejskie rządy zaczęły zwiększać wysiłki w celu redukcji swoich deficytów poniżej unijnego progu 3 proc. PKB. Mimo, że europejska gospodarka wzrosła w drugim kwartale najmocniej od czterech lat, ożywienie gospodarcze wykazuje oznaki osłabienia. Tempo wzrostu sektora usługowego i przemysłowego w Europie wyraźnie spadło w sierpniu, a wskaźnik zaufania niemieckich inwestorów obniżył się do najniższego od 16 miesięcy poziomu.

Z prognoz Komisji Europejskiej wynika, że przeciętny deficyt budżetowy w strefie euro pogłębi się w tym roku do 6,6 proc. PKB z 6,3 proc. w 2009 r.

„Zbyt dużo Europejczyków skupia się na 3-proc. sztucznym progu, który nie ma odzwierciedlenia w realnej gospodarce. Europa staje więc w obliczu ryzyka sięgnięcia drugiego dna recesji” – twierdzi noblista.

Reklama

Stiglitz uważa też, że w obliczu ciągłych cięć zatrudnienia przez europejskie firmy, w najbliższym czasie nie należy spodziewać się umocnienia unijnej gospodarki.

“Problem polega na tym, że nie wychodzimy z obecnego kryzysu w szybkim tempie. Zamiast tego przyjmujemy japońską postawę marazmu i stawiamy na długoterminowe słabe wyniki gospodarki. To bardzo niepokojące, że ludzie mówią o nowym ładzie, podczas gdy stopa bezrobocia sięga 10 proc. To może mieć niszczycielskie skutki” – ostrzega Stiglitz.