Dziennik przyznaje, że szefowi KE należy zapisać na plus fakt, że w ogóle podjął w swoim wystąpieniu kwestię wzrostu w Europie, czyli problem, który "niewątpliwie powinien przebić wszystkie inne w obecnym klimacie". "Europa musi dojść do siebie po skutkach kilku poważnych i wielokrotnych zatrzymań akcji serca w gospodarce. Pacjent jest słaby, byłoby więc mądrze skupić się na tym, co przyspieszy proces zdrowienia, nie zaś na tym, co go utrudni" - czytamy.

Jednakże według "WSJ" recepta Barroso to "pomieszanie z poplątaniem". Wprawdzie proponuje on rozsądnie poprawę funkcjonowania wspólnego rynku, ale "podobnie jak cała reszta brukselskiej elity jest zainteresowany głównie zbudowaniem nowego wielkiego ogólnoeuropejskiego systemu regulacji w sektorze finansowym". Jak podkreśla gazeta, unijni ministrowie finansów zatwierdzili we wtorek plan utworzenia trzech nowych ciał regulacyjnych, które będą odpowiadać za banki, firmy ubezpieczeniowe i firmy maklerskie.

"(Ministrowie) Nie byli w stanie uzgodnić szczegółów podatku od transakcji finansowych, ale ma on wystarczające poparcie, by brytyjski sprzeciw nie wystarczył do jego zablokowania (...). Jeśli do tego dojdzie, zapewne nie będzie to zachętą dla inwestorów. Czy Europa jest zainteresowana konkurencyjnością? Trudno uniknąć konkluzji, że nie" - pisze "WSJ".

Dziennik zawraca uwagę na wtorkowe masowe protesty we Francji przeciwko posunięciom oszczędnościowym, podkreślając, że podobnych należy się spodziewać także w innych państwach. "Wycofywane są niektóre stare luksusy kontynentalnego modelu socjalnego i nie podoba się to tym, którzy na tym tracą. Ale jeśli nie zostaną przeprowadzone cięcia w świadczeniach, skąd wziąć pieniądze dla ludzi przechodzących na emeryturę w wieku 60 lat?" - pyta gazeta.

Reklama

>>> Polecamy: Raport o protestach we Francji

Jak podkreśla "WSJ", europejscy przywódcy rzadko przypominają jednak wyborcom o obecnej surowej rzeczywistości. "Europie grozi pozostanie w tyle, jeśli jej gospodarki nie staną się bardziej wydajne, a zatrudnieni nie będą pracować ciężej i dłużej" - ostrzega gazeta.

"Impulsem napędzającym projekt europejski, oprócz chęci uniknięcia dalszych wojen, było przekonanie, że wspólnie te państwa będą miałby większą gospodarczą siłę przebicia, niż gdyby działały osobno. Jeśli tak się nie stanie, to - przy tak władczej superstrukturze UE i mechanizmie politycznym stanowiącym barierę dla przyszłej wydajności gospodarczej - przywódcy i obywatele UE mają problem. Jeśli UE nie będzie w stanie zorganizować się tak, by poprawić perspektywy rozwoju albo przynajmniej go nie hamować, w pełni uprawnione staje się pytanie, po co w ogóle istnieje" - konkluduje "WSJ".