Portugalczycy coraz częściej uciekają przed kryzysem do swych dawnych afrykańskich kolonii. Wyższe płace i szybsza kariera czekające na młodych ludzi w Angoli całkowicie odwróciły dotychczasowy model emigracji.
Angola po załamaniu się rynku pracy w Europie zastąpiła tradycyjne kierunki portugalskiej emigracji: Francję, Hiszpanię i Wielką Brytanię. Jeszcze w 2006 r. Luanda wydała obywatelom Portugalii, od której oderwała się po wojnie o niepodległość w 1975 r., zaledwie 156 wiz. W 2009 r. było ich już 46 tys. W większości dla 20- i 30-latków świeżo po studiach.

Szansa na szybką karierę

Według nieoficjalnych danych w tym afrykańskim państwie mieszka dziś 120 tys. Portugalczyków, czterokrotnie więcej niż imigrantów z Angoli w metropolii. Wolą oni żyć w skorumpowanym i niebezpiecznym kraju na drugiej półkuli, który oferuje jednak szansę na szybką karierę, niż w pogrążonej w marazmie ojczyźnie. W ten sposób podążają śladami portugalskich chłopów, którzy w pierwszej połowie XX w. zasiedlali afrykańskie kolonie w nadziei na dostatnie życie, by niemal w komplecie powrócić po 1975 r.
Reklama

>>> Czytaj też: Iwan Krastew: Od Pekinu po Waszyngton Europa jest postrzegana jako wypalona potęga

W ubiegłym roku kraj zaczął zarabiać na nowej emigracji. W 2009 r. Portugalczycy z pięciu dawnych afrykańskich kolonii i azjatyckiego Timoru Wschodniego przysłali rodzinom o 160 proc. więcej pieniędzy niż pracujący w eksmetropolii przybysze z tych sześciu państw (dane Banku Portugalii). Jeszcze rok wcześniej proporcje były odwrotne.
Niecodzienne zjawisko staje się mniej zaskakujące, gdy przeanalizuje się statystyki. W latach 2005 – 2010 gospodarka Angoli rosła o 14,2 procent rocznie. Głównie za sprawą wydobywczego boomu, ale i odbicia się od dna po zakończeniu w 2002 roku trwającej trzy dekady wojny domowej.

Dziesięć lat kryzysu

W tym samym czasie Portugalia rozwijała się w średnim tempie 0,4 proc. rocznie. – Kryzys w Portugalii trwa tak naprawdę od dziesięciu lat. Gdyby nie emigracja, bezrobocie wynosiłoby dziś 15 proc. – mówił hiszpańskiemu „El Pais” portugalski ekonomista Alvaro Santos Pereira. Jak wyliczył francuski dziennik „Liberation”, pierwsza pensja portugalskiego inżyniera tuż po studiach rzadko przekracza 1 tys. euro. Tymczasem po wyjeździe do Angoli może on już liczyć na trzykrotność tej sumy, do tego pracodawca często zapewnia też wyżywienie i zakwaterowanie.

>>> Polecamy: Afryka wraca do gry