Fabryka samochodów osobowych na Żeraniu do marca przyszłego roku może zwolnić prawie całą załogę, czyli ponad 1800 osób. FSO po 60 latach pracy kończy działalność. Po firmie zostanie 110 ha atrakcyjnych gruntów wartych co najmniej miliard złotych.
Na warszawskim Żeraniu konsternacja. Z pisma Zofii Duran, członka zarządu FSO Żerań, do związków zawodowych wynika, że zwolnionych może być 731 pracowników bezpośrednio zatrudnionych przy produkcji, 592 pracowników pośredniej produkcji oraz 500 zakwalifikowanych jako pozostali. W sumie 1823 osoby.

20 mln zł na odprawy

Wiadomo też, że planowane zwolnienia grupowe nastąpią w okresie pięciu miesięcy. Wręczanie wypowiedzeń rozpocznie się w listopadzie i potrwa do marca 2011 r.
Zdecydowana większość pracowników spółki ma trzymiesięczne okresy wypowiedzenia, a zatem rozwiązanie umów o pracę nastąpi odpowiednio pomiędzy lutym a czerwcem 2011 r. albo pomiędzy grudniem 2010 r. i kwietniem 2011 r. Kierownictwo firmy nie podaje kwoty, jaką pochłoną zwolnienia, ale przyjmując, że średnia płaca w zakładzie kształtuje się na poziomie 3,3 tys. zł miesięcznie, odprawy pracowników mogą kosztować nawet 20 mln zł.
Reklama
Choć przedstawiciele zakładu tego nie potwierdzają, to niemal pewne jest, że środki pochodzić będą ze sprzedaży gruntów. Tereny – obok maszyn – są obecnie najcenniejszym aktywem spółki. Jak mówi Roman Bugaj, rzecznik prasowy FSO Żerań, zakład jest zlokalizowany na 110 ha. Eksperci rynku nieruchomości twierdzą, że za te tereny można wziąć obecnie od 250 do 750 euro za 1 mkw. A to oznacza, że majątek całego zakładu jest wart od 1 do nawet 3 mld zł.

Miliardy w ziemi

Jerzy Sobański z agencji nieruchomości Akces, uważa, że ostateczna cena będzie uzależniona od bardzo wielu zmiennych, m.in. kosztu przygotowania nieruchomości pod inwestycje czy stopnia zanieczyszczenia terenu. Przypomina, że fabryka jest tam od lat, a w PRL-u nie dbano tak o środowisko jak obecnie. – Rekultywacja jest kosztowna – mówi Sobański.

Chiński ratunek

Eksperci branży motoryzacyjnej jeszcze liczą, że stanie się cud. Ratunku wypatrują na Dalekim Wschodzie. Od kilku miesięcy wiadomo, że FSO negocjowała uruchomienie produkcji małego modelu auta z chińskim Cherry. – Nie wyobrażam sobie likwidacji FSO, także pod względem technicznym. To ogromne przedsięwzięcie – mówi Roman Kantorski, prezes Polskiej Izby Motoryzacji. Mimo wszystko liczy na to, że negocjacje z chińskim Cherry zostaną sfinalizowane i zakład ocaleje. Nie ma wątpliwości, że gdyby ta firma chciała wejść do Europy, to Żerań byłby dla niej wyśmienitą okazją. Fabryka na Żeraniu była gruntownie zmodernizowana za czasów Daewoo, od którego bankructwa rozpoczęła się także powolna agonia FSO. Ratunkiem miało być wejście kapitałowe ukraińskiego UkrAvto. Trzy lata temu wydawało się, że firma odżyje. GM DAT, koreańskie ramię amerykańskiego giganta General Motors, chciał na nowo zaangażować się na Żeraniu. Jednak z kapitałowego aliansu wyszła tylko licencja na produkcję Chevroleta Aveo. Wraz z jej końcem dobiega też 60-letnia historia FSO Żerań.
Zakład powstał, by na licencji włoskiego koncernu wytwarzać Fiata 1110. Potem pojawiły się słynna Pobieda, zwana Warszawą, Syrena, fiaty 125, polonezy, a potem – po wejściu Koreańskiego Daewoo – lanosy. W 1999 r. najlepszym dla zakładu z taśm produkcyjnych zjechało ponad 200 tys. samochodów – cztery razy więcej niż obecnie.