Zdaniem Kluzik-Rostkowskiej pycha ministra finansów polega m.in. na tym, że zapewniał on, iż rząd będzie oszczędzał, tymczasem liczba zatrudnionych w administracji publicznej wzrosła o ponad 40 tys. osób.

Grzech chciwości polega - zdaniem posłanki - na utrudnianiu życia firmom podczas kryzysu. "To wynika z chciwości władzy. Jestem przekonana, że pan minister chce, aby administracja miała władzę nad polskim przedsiębiorcą. Jedno okienko już dawno stało się karykaturą tego, czym miało być" - powiedziała.

Zarzuciła też grzech nieczystości. "Pan prowadzi działalność, która jest dobra, owszem, dla pana partii (...), ale katastrofalna dla kraju" - wyjaśniła.

>>> Czytaj też: SLD: Ceny paliw i żywności rosną lawinowo. Rostowski musi odejść

Reklama

Jej zdaniem minister popełnia też grzech zazdrości. Według posłanki Rostowski pozazdrościł kolegom z rządu i wszystkie swoje działania poświęcił na przypodobanie się premierowi Donaldowi Tuskowi. "Był pan w tym tak skuteczny, że wyszedł pan z roli ministra finansów i wszedł pan w rolę polityka, który zwiększa wydatki, podczas kiedy wszyscy nasi sąsiedzi oszczędzają" - powiedziała.

Kolejne grzechy to "nieumiarkowanie w powiększaniu deficytu i wydatków publicznych" oraz gniew, który - według Kluzik-Rostkowskiej - minister finansów popełnia niemal codziennie. Wskazała na bezpardonowe ataki Rostowskiego na osoby, które zwracają mu uwagę na "błędy i krętactwa". Posłanka wyraziła przekonanie, że gniew zaślepia ministra i "nie powala dostrzec zbierających się nad polskimi finansami publicznymi czarnych chmur".

Najcięższym, w opinii posłanki, grzechem popełnianym przez Rostowskiego ma być lenistwo. Kluzik-Rostkowska zarzuciła rządowi, że z powodu lenistwa i braku reform brakuje dziś pieniędzy i dlatego rząd podnosi podatki i dewastuje reformę emerytalną. "Z zielonej wyspy sprowadza nas pan na skraj czarnej rozpaczy" - mówiła posłanka. Zapewniła, że klub PJN jest partnerem dla rządu dla wprowadzenia realnych reform finansów publicznych.

Zapytała, czy rząd poprze ustanowienie płacy minimalnej na poziomie 50 proc. średniego wynagrodzenia. Jej zdaniem, byłoby to bardzo ryzykowne, a gdyby tak się stało, to byłby to "skrajny populizm" i "kiełbasa wyborcza".