I rzeczywiście: nowoczesny pociąg obsługiwany przez miejską spółkę SKM wygląda bardzo reprezentacyjnie. Podobne wrażenie robi pachnący nowością peron na Okęciu, do którego prowadzi 2-kilometrowy tunel, kryjący pierwszą od 1985 roku całkowicie nową linię kolejową w Polsce (nota bene oddaną do użytku z 6-letnim opóźnieniem).

Gorzej z samym dworcem Warszawa Zachodnia. Przed Euro 2012 spółka Polskie Linie Kolejowe przeprowadziła tzw. „estetyzację” peronów i przejść podziemnych oraz zainstalowała system informacji o ruchu pociągów. Po części lifting się powiódł, gdyż na dworcu nie uświadczymy już bazaru z handlarzami sprzedającymi mydło i powidło, przestały się też unosić przykre zapachy w dworcowych tunelach podziemnych (przynajmniej w większej części...). Nie jest to diametralna zmiana, ale na pewno mógłby to być mały kroczek do przodu, taka rozgrzewka przed sprintem. Mógłby.

Mimo odmalowania przejść podziemnych nadal są one nieznośnie brzydkie i obskurne. Nowoczesny system informacji zawiadamia głównie o pociągach, które już odjechały. Niewątpliwie dla niektórych historia odjazdów z dworca zachodniego w stolicy jest ciekawą lekturą, ale raczej w innych okolicznościach niż próba odnalezienia naszego połączenia kolejowego.

System głosowego zapowiadania pociągów jest także kompletnie oderwany od rzeczywistości. Na moim peronie zatrzymał się na 10 minut służbowy skład Kolei Mazowieckich, mimo że teoretycznie 10 minut temu odjechał mój pociąg SKM na lotnisko. Zero informacji głosowej, wizualnej, a kolejarze tylko dziwili się, że kilka osób próbowało wsiąść do zaparkowanego pociągu. Z choinki się urwali?

Reklama

Ostatecznie mój pociąg przyjechał z 15-minutowym opóźnieniem na tor obok (na szczęście na tym samym peronie...) bez żadnej zapowiedzi. Nikt się nie przejmował, wszak pasażerowie przywykli do powszechnej tandety na polskiej kolei.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że pisząc ogólnie o „kolei” wrzucam do jednego worka różne spółki należące do różnych właścicieli, albowiem w samej Grupie PKP (własność Skarbu Państwa) jest mnóstwo oddzielnych podmiotów: PKP PLK zarządza siecią torów, PKP S.A. zajmuje się dworcami, ale bez peronów i prowadzących na nie przejść, bo nimi zarządza wspomniane PKP PLK. Prąd do sieci trakcyjnej dostarcza PKP Energetyka, i tak dalej. Tymczasem Szybka Kolej Miejska to własność Urzędu Miasta Warszawy, a Koleje Mazowieckie należą w 100 proc. do samorządu województwa. Jednak kogo to tak naprawdę obchodzi, skoro zarówno budżet centralny, jak i budżety samorządu miejskiego i wojewódzkiego są finansowane z podatków obywateli, którzy przez to są realnymi właścicielami tych spółek i oczekują usług na godnym poziomie?

Dobrze zauważył Adrian Furgalski, że kolej jest największym przegranym transformacji.

Mimo wszystko sądzę, że z takich kosmetycznych zmian jak odmalowanie peronów należy się cieszyć. Bo przecież, używając wcale nie przesadzonej metafory, PKP to taki trochę menel, który pije i jest nietrzeźwy 365 dni w roku, jest brudny, śmierdzi i dogorywa na raka wątroby. Więc jeśli pewnego dnia przechodząc obok tegoż menela zauważymy, że dalej jest pijany w sztok, ale przestało mu śmierdzieć z ust, to jest to jakiś powód do satysfakcji, nieprawdaż?

Pytaniem pozostaje, jaka przyszłość czeka naszego menela. Wydaje mi się, że są dwie opcje: albo pewnej mroźnej zimy zaśnie na dworze i zamarznie na śmierć, albo poddamy go przymusowemu odwykowi. Uporamy się z jego chorobą alkoholową (brak punktualności), nauczymy higieny (brudne dworce), usuniemy wszy z głowy (menedżerowie średniego i wysokiego szczebla z poprzedniej epoki) i sprawimy, że sam weźmie wreszcie odpowiedzialność za własne życie (nieskuteczny zarząd). Jest też opcja, którą stosują polskie rządy od wielu lat: weźmy pijaka na przeczekanie. Czekajmy, aż alkoholizm minie, wszy wyginą, a menel sam się opamięta i weźmie w garść.

Niestety, natrafiamy tu na problem: nasz menel o imieniu PKP okazał się być nieśmiertelny, a także bardzo mocno zakorzeniony w komunistycznej kulturze dziadostwa. Więc albo przymusimy go do zmiany (jej sposób jest kwestią do dyskusji) albo będzie trwał przez kolejne dekady uprzykrzając życie wszystkim, którzy go utrzymują - czyli nam, pasażerom.