W Europie stanęła budowa bloków zasilanych błękitnym paliwem. W Polsce będzie podobnie.
Gaz miał zrewolucjonizować polską energetykę. Większość projektowanych bloków miała być zasilana tym paliwem. Jednak impet, z jakim miała się rozwijać u nas produkcja prądu oparta na gazie, wyraźnie słabnie. Jej udział w planowanych inwestycjach w nowe moce wytwórcze w 2008 roku wynosił 3,5 proc.; w 2012 roku sięgnął wprawdzie 6,7 proc., ale trudno nazwać to boomem.
O odejściu od węgla, z którego powstaje dziś ponad 80 proc. energii w Polsce, mówi się od kilku lat. Ale inwestorzy wcale się do tego nie palą. Kilka projektów energetycznych może zostać nawet zmienionych na węglowe. Nad takim scenariuszem pracują już m.in. Azoty Tarnów (AT), które wspólnie z PGNiG miały wybudować elektrociepłownię gazową o mocy do 200 MW w Kędzierzynie. Witold Szczypiński, wiceprezes AT, twierdzi, że analiza tego przedsięwzięcia nie daje podstaw do uruchomienia projektu. – Myślimy o alternatywnym rozwiązaniu – budowie ciepłowni węglowej – tłumaczy. Podobny los może spotkać projekt Zakładów Azotowych Puławy (ZAP). Tarnów, który chce przejąć puławską spółkę, ma wątpliwości co do opłacalności budowy gazowych bloków o mocy 800 MW i nie wyklucza zmiany planów. Zastąpienia gazu węglem w ZAP chciał też Synthos, który kilka tygodni przed Azotami Tarnów próbował przejąć producenta nawozów z Puław.
AT i ZAP to nie wyjątki. Firm, które stanęły przed podobnym dylematem, jest więcej. – Rozmowa o inwestycjach w bloki gazowe jest dziś niezwykle trudna. Nasi partnerzy dobrze sobie zdają sprawę z tego, że węgiel jest sporo tańszy – przyznaje nam jeden z menedżerów Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa.
Reklama
Z podobną tendencją mamy do czynienia w innych krajach. Według Grzegorza Górskiego, prezesa GDF Suez Energia Polska, choć miała nastąpić złota era gazu, budowa takich bloków w Europie stoi. Inwestycje mocno wyhamowały m.in. w Niemczech, we Francji czy w Hiszpanii.
Wydawałoby się, że właściwie wszystko przemawia na korzyść bloków gazowych: ich budowa jest tańsza o 40 proc., trwa znacznie krócej niż bloków węglowych, a dodatkowo gaz emituje kilka razy mniej CO2. Kluczowe okazują się jednak koszty eksploatacji. Od marca ubiegłego roku gaz zdrożał prawie o jedną trzecią, a tylko od kwietnia tego roku o około 17 proc. Ceny węgla w ciągu roku poszły w górę jedynie o 11 proc. A prognozy są optymistyczne, bo – jak podkreśla Mike Salamon, prezes New World Resources – świat boryka się z nadwyżką podaży na rynku węgla.
Dotychczasowy wzrost zainteresowania energetyką gazową kosztem węglowej to przede wszystkim efekt polityki klimatyczno-energetycznej Unii Europejskiej, która koncentruje się na redukcji emisji CO2. Paradoksalnie to jednak zbyt niskie ceny EUA, czyli praw do emisji (1 EUA to prawo do emisji 1 tony CO2), spowodowały aktualną niechęć do inwestycji w energetykę gazową. W lipcu cena spadła o ponad 20 proc. Teraz waha się między 7 a 8 euro. Analitycy podkreślają, że przy takim poziomie rośnie opłacalność bardziej emisyjnych bloków węglowych.
Z tego założenia wyszła m.in. Enea, która jest już ostatnim z dużych producentów, którzy wytwarzają prąd wyłącznie z węgla. Spółka szykuje się do budowy w Elektrowni Kozienice kolejnego bloku tego typu. Krzysztof Zborowski, członek zarządu Enei, przyznaje, że decyzję podjęto z pełną świadomością. Ryzyko, że ceny węgla wzrosną, są ograniczone. – Do elektrowni gazowych podchodzimy z większą ostrożnością – tłumaczy.

Elektrownie na tradycyjne paliwo

W 2017 roku Polenergia planuje uruchomienie na Pomorzu wycenianej na 12 mld zł Elektrowni Północ, – dwa bloki po 780 – 1050 MW. Enea postawi w Kozienicach blok o mocy 1000 MW. W Jaworznie Tauron do 2016 roku wybuduje 800 – 900 MW za ponad 5 mld zł. Za trzy lata spółka będzie decydować o kolejnych węglowych inwestycjach w elektrowniach Łaziska, Siersza i Łagisza. Dwa nowe bloki węglowe w Opolu postawi też PGE.