Kroplą, która przelała czarę, okazało się zrzeczenie się francuskiego obywatelstwa przez aktora Gerarda Depardieu, co premier Francji Jean-Marc Ayrault publicznie nazwał „żałosnym”. Jednak naciski Paryża Bruksela stanowczo odrzuca.

– Jesteśmy gotowi z Francją rozmawiać o wielu rzeczach, ale nie o tym, aby Paryż uzyskał prawo do opodatkowania osób żyjących w Belgii. W Unii każdy rząd musi przyjąć do wiadomości, że jego obywatele mogą mieszkać, gdzie tylko chcą – powiedział szef belgijskiej dyplomacji Didier Reynders.

Paryż ma zresztą dalej idące plany – dąży do harmonizacji przynajmniej niektórych podatków w ramach Unii. Ale i na ten pomysł Belgia się nie zgadza, co faktycznie oznacza przekreślenie go, bo wymagałby jednomyślnego poparcia wszystkich krajów UE.

– Nie jestem pewien, czy istnieje demokratyczne poparcie dla wprowadzenia 75-proc. stawki podatkowej poza Francją. W Belgii czegoś takiego nie ma – oświadczył Reynders.

Reklama

Belgia jest atrakcyjna dla Francuzów, którzy posiadają wielkie (powyżej 8 mln euro) fortuny, ale nie tylko ze względu na stawki PIT, lecz także inne należności fiskalne. W szczególności nie ma tam podatku od wielkich fortun (ISF), który nad Sekwaną płacą osoby mające majątek większy niż 800 tys. euro (stawki wynoszą od 0,5 do 1,8 proc. wartości majątku rocznie). W Belgii w większości przypadków nie są obłożone podatkiem także zyski kapitałowe przy sprzedaży akcji i innych papierów giełdowych. A podatek od spadków jest ograniczony do 7 proc., podczas gdy we Francji dochodzi do 60 proc. wartości majątku.

Francja mogłaby co najwyżej pójść w ślady USA, które od 1861 r. pobierają podatek dochodowy od swoich obywateli, niezależnie, czy uzyskali zyski w kraju, czy za granicą. Ucieczką przed fiskusem jest zrzeczenie się obywatelstwa. Jedynym oprócz USA krajem, które stosuje takie rozwiązanie, jest Erytrea.