Izrael ósmym eksporterem. Ma jeden bestseller
Jeszcze w latach 2018-2020 państwo żydowskie zarabiało na eksporcie broni od 7,5 do 8,5 mld dol. W 2024 r. odnotowało rekordowe zyski, wynoszące aż 14,8 mld dol. Trzeba zaznaczyć, że to ogromny sukces, wziąwszy pod uwagę, że raptem 10-milionowy kraj sprzedaje więcej militariów niż Korea Południowa czy Turcja.
Zresztą sukces Izraela na tym polu nie dziwi. Przeważa nad konkurencją faktem, że jego rozwiązania są sprawdzane w boju na bieżąco – chociażby w starciu z Iranem w czerwcu – i są produkowane seryjnie.
Kiedyś izraelski przemysł zbrojeniowy kojarzył się z Uzi – słynnym pistoletem maszynowym, stworzony z myślą o komandosach, walczących z palestyńskimi fedainami. Teraz jego flagowym produktem jest system obrony przeciwrakietowej Żelazna Kopuła i inne elementy wielowarstwowej "tarczy" Izraela (należy do niej również m.in. system Proca Dawida, neutralizujący rakiety balistyczne).
Francuzi płaczą, a Niemcy płacą. I to dużo
Jak zaznacza tygodnik "The Economist", Izrael nie podaje, ile płacą za militaria konkretne kraje. Jednak tamtejsze MON informuje, że aż połowa kontraktów zbrojeniowych przypada na państwa Unii Europejskiej.
Szczególnie ważnym klientem są Niemcy. W 2023 r. podpisali z Izraelczykami umowę na dostawę pocisków Arrow 3, które mogą przechwytywać pociski balistyczne nawet poza atmosferą Ziemi. Zapłacili za nie 4,3 mld dol. W tym roku Berlin ogłosił, że dokupią także najnowszą wersję tego systemu – Arrow 4.
Te posunięcia oburzyły prezydenta Emmanuel Macrona, reprezentującego interesy Francji, drugiego na świecie eksportera broni. Zarzucił Niemcom, że "wspierają przemysł państwa trzeciego kosztem europejskiej suwerenności". To mówiąc wskazał na rozwijany właśnie francusko-włoski system przeciwrakietowy SAMP/T NG. Berlin niewiele sobie z tego zrobił, wskazując, że systemy izraelskie są wielokrotnie sprawdzone w boju, a ich rozwiązanie jest dopiero w fazie opracowywania.
Żelazna Kopuła chroni przed rakietami. I sankcjami
Izraelscy dyplomaci nie ukrywają, że handel bronią nie tylko przynosi im miliardy dolarów, ale także pomaga ich krajowi unikać konsekwencji związanych z wojną w Gazie – różnych embarg i sankcji.
– Długoterminowe kontrakty przyczyniają się do budowy trwałych relacji z Izraelem i ograniczają skłonność do nakładania sankcji. Nasi klienci inwestują w Izrael z myślą o własnym bezpieczeństwie – wskazuje jeden z nich w rozmowie z "The Economist".
Zresztą handel militariami wiąże obie strony, choćby tymczasowo dzieliła je bieżąca polityka. Izrael pozyskuje wiele podzespołów do swojej broni od swoich największych klientów. Na przykład części zamienne do myśliwców F-35 kupuje w Wielkiej Brytanii, a silniki do czołgów Merkava w Niemczech. Dlatego, gdy Londyn i Berlin ogłosiły, że ograniczą sprzedaż uzbrojenia do Izraela w związku z sytuacją w Gazie, to nikt w Jerozolimie nie rozpaczał, bowiem okazały się jedynie symboliczne. – Dla większości rzeczy, które chcieliśmy kupić, znaleźliśmy zamienniki – stwierdził jeden z izraelskich urzędników.
Co ważne, wpływowym klientem państwa żydowskiego są Stany Zjednoczone. Niedawno Amerykanie wprowadzili do swojego arsenału pociski przeciwpancerne Spike NLOS, a także wyposażyli w izraelskie systemy obrony aktywnej Trophy swoje czołgi M1 Abrams. Oba rozwiązania wykazały swoją skuteczność na polach bitew w Libanie i Gazie.
Przetopią Złotą Kopułę na żyłę złota
Donald Trump ogłosił, że Ameryka zainwestuje 175 mld dol. w budowę nowej tarczy antyrakietowej o nazwie Złota Kopuła. Chociaż prezydent USA zaznaczył, że inwestycję zrealizują firmy z USA, to pewne jest, że skorzystają one z izraelskiego know-how.
– Amerykańskie koncerny będą ustawiać się w kolejce po strategiczne partnerstwa – uważa Boaz Levy, szef Israel Aerospace Industries (IAI), producenta systemu Arrow.
Wszystko wzkazuje na to, że izraelska zbrojeniówka będzie dalej rosła w siłę, wykorzystując globalny popyt na uzbrojenie. Kryzys wizerunkowy wokół Gazy najpewniej skończy się na tym odcinku przejściowymi, niewielkimi turbulencjami. Takimi jak zasłonięcie czarnymi płachtami stoisk izraelskich firm na czerwcowych targach lotniczych w Paryżu.