Nie ma już szans, aby drugie po Cargo najcenniejsze aktywa Grupy PKP znalazły nowego właściciela w przyszłym roku – jak pierwotnie zakładano, szacując przy tym wpływy ze zbycia 100 proc. akcji na 800 mln zł. Przygotowania do prywatyzacji zostały zablokowane przez kłopoty PKP ze sprywatyzowaną spółką Przedsiębiorstwo Napraw Infrastruktury (PNI), która wspólnie z PKP Energetyka zaangażowała się w kontrakty torowe o wartości 2,2 mld zł: z Warszawy do Skierniewic, z Krakowa do Krzeszowic i z Wrocławia do Żmigrodu.
– Po rozwiązaniu głównych problemów z kontraktami PNI nic już nie stoi na przeszkodzie, żeby przyspieszać z prywatyzacją PKP Energetyka. Chcemy rozpocząć proces w ciągu najbliższych 12–18 miesięcy, chociaż wiele będzie zależało od sytuacji rynkowej – potwierdza Jakub Karnowski, prezes PKP.
Dlaczego PKP Energetyka są uzależnione od PNI, które w listopadzie 2011 r. zostało sprzedane Budimeksowi? Od września 2012 r. PNI jest w stanie upadłości układowej, a na dwóch z trzech kontraktów z jego udziałem prace ustały. PKP nie mogły zaś po prostu wyrzucić PNI z budów, bo wtedy wykluczeniem z przetargów na trzy lata byłyby zagrożone PKP Energetyka, które są jej partnerem w konsorcjach. Żeby nie utopić spółki córki, PKP musiały rozwiązać sytuację ugodowo.
Ostatecznie rozstrzygnięcia zapadły dopiero w ostatnich dniach. Na odcinku z Warszawy do Skierniewic nowym liderem konsorcjum zostało Pomorskie Przedsiębiorstwo Mechaniczno-Torowe, a udział PNI – za aprobatą zarządcy sądowego – został zredukowany. Na linii Kraków–Krzeszowice, gdzie zaawansowanie prac wynosi tylko 45 proc., żaden z członków konsorcjum nie chciał wziąć odpowiedzialności za kontrakt. W tej sytuacji konsorcjum zobowiązało się wobec PKP Polskie Linie Kolejowe tylko do sfinalizowania prac projektowych i uzyskania pozwoleń administracyjnych, a w 2014 r. PKP PLK wybiorą nowego wykonawcę robót budowlanych. Kolej dysponuje opinią prawną, według której nie ma zagrożenia wykluczenia Energetyki z zamówień publicznych, bo kontrakt nie zostanie rozwiązany z winy wykonawcy, ale w ramach ugody. Na trzecim zagrożonym kontrakcie – między Wrocławiem a Żmigrodem – sytuacja wyjaśniła się jesienią ubiegłego roku. Funkcję lidera kontraktu, za zgodą PNI, przejęła spółka PRKiI (trakcja, która jest właścicielem PRKiI, odkupiła od PNI sprzęt torowy). Według najnowszych danych zaawansowanie prac to jednak tylko 30 proc.
Reklama
Jak się dowiedzieliśmy, problem będzie jednak z terminami i dofinansowaniem z Brukseli. Na wszystkich trzech inwestycjach PKP PLK zgodziły się na wydłużenie terminu wykonania tych kontraktów do połowy 2015 r. Z rozmów z uczestnikami konsorcjów wiemy, że termin jest całkowicie nierealny. Z dotacji 2007–2013 trzeba się rozliczyć do końca 2015 r., więc część z ponad 1,3 mld zł unijnego dofinansowania jest zagrożona.
Kto może być zainteresowany zakupem firmy? Ta spółka ponad 70 proc. przychodów czerpie ze sprzedaży i dystrybucji energii, dlatego wśród potencjalnych nabywców wymieniane są firmy z branży elektroenergetycznej, np. Enea i Alpiq. Jak się dowiedzieliśmy, kolej analizuje przed rozpoczęciem prywatyzacji przeniesienie niektórych elementów infrastruktury, np. podstacji trakcyjnych, do PKP PLK. Decyzje zapadną w ciągu najbliższych tygodni.
4,2 mld zł wynosi dług PKP; wpływy z prywatyzacji PKP Energetyki mają posłużyć do jego spłaty
400 mln zł płaci rocznie PKP Energetyce jej największy klient kolejowy, czyli PKP Cargo
225 mln zł to kwota, za jaką Budimex kupił od PKP spółkę PNI, która jest dziś w stanie upadłości